Ostry sprzeciw polskich maklerów

Proponowana przez UKNF likwidacja egzaminów i licencji na maklerów i doradców ekonomicznych utrudni dobór kadr instytucjom finansowym i zmniejszy bezpieczeństwo systemu - uważa Związek Maklerów i Doradców. Ewentualna zmiana nie podoba się firmom z rynku finansowego.

Proponowana przez UKNF likwidacja egzaminów i licencji na maklerów i doradców ekonomicznych utrudni dobór kadr instytucjom finansowym i zmniejszy bezpieczeństwo systemu - uważa Związek Maklerów i Doradców. Ewentualna zmiana nie podoba się firmom z rynku finansowego.

Likwidację egzaminów państwowych oraz licencji dla doradców inwestycyjnych, maklerów oraz aktuariuszy przewiduje projekt ustawy o ograniczeniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców. Mogliby oni jednak zostać w każdej chwili wezwani do KNF na egzamin sprawdzający. Zmiany przygotował resort gospodarki, ale propozycję dotyczącą licencji zgłosił Urząd Komisji Nadzoru Finansowego.

Autorzy projektu podkreślają konieczność odejścia od państwowego licencjonowania osób fizycznych oraz sprawowania nad nimi nadzoru. UKNF tłumaczy na swojej stronie internetowej, że na rynkach rozwiniętych, w tym w krajach "starej" UE nie ma państwowego licencjonowania zawodów maklera czy doradcy inwestycyjnego.

Reklama

Według urzędu licencje są niepotrzebną barierą dla obywateli oraz przedsiębiorców.

Związek Maklerów i Doradców uważa, że likwidacja egzaminów i licencji utrudni wejście na rynek młodym osobom, zwłaszcza tym, które nie kończą uczelni ekonomicznych, pogorszy warunki doboru kadr dla instytucji finansowych oraz zmniejszy bezpieczeństwo systemu finansowego.˙Tymczasem maklerzy i doradcy inwestycyjni odpowiadają za zarządzanie środkami o wartości˙ok. 300 mld zł.

- To nie są egzaminy korporacyjne, jak np. w przypadku egzaminów prawniczych. Egzaminy na maklera i doradcę są przeprowadzane przez niezależny organ państwowy, dzięki czemu są jednymi z najbardziej transparentnych. Nie stanowią bariery w dostępie do zawodu - zwróciła uwagę prezes ZMiD Magdalena Zajączkowska-Ejsymont.

Poinformowała, że ZMiD przeprowadził badania wśród˙ponad 40 największych instytucji zatrudniających osoby z licencjami doradców i maklerów. Wynika z nich, że 83 proc. pytanych firm uważa, iż egzaminy ułatwiają podjęcie zatrudnienia na rynku kapitałowym, a 90 proc. opowiada się za pozostawieniem egzaminów. - Firmy z rynku finansowego traktują licencje jako certyfikat potwierdzający kwalifikacje. Ułatwia to rekrutację i zmniejsza ryzyko zatrudnienia osoby niekompetentnej - powiedziała.

Według niej, zniesienie wymogu zatrudniania osób z licencjami może grozić powstawaniem instytucji z˙góry nastawionych na działanie na szkodę klientów. - Powstaje dużo nowych TFI czy domów maklerskich. Tymczasem im większy rynek, tym trudniej go kontrolować - powiedziała. Jej zdaniem obowiązek zatrudniania osób z licencjami stanowi dodatkową prewencję,˙gdyż osoby te podlegają nadzorowi KNF.

Szefowa ZMiD uważa, że nie można mówić o fikcyjnym zatrudnianiu osób z licencjami (jak twierdzi UKNF - PAP), skoro większość instytucji finansowych zatrudnia znacznie więcej takich osób niż wynika to z obowiązku ustawowego. Dodała, że zmiana może prowadzić do wzrostu nieprawidłowości na rynku kapitałowym, bowiem osoby na nim pracujące nie będą już podlegały˙nadzorowi KNF, a jedynie wymiarowi sprawiedliwości.

Zdaniem ZMiD, egzaminy na maklerów i doradców˙inwestycyjnych umożliwiają˙wejście na rynek kapitałowy osobom, które nie są absolwentami kierunków ekonomicznych. Wśród doradców i maklerów są fizycy, matematycy, informatycy czy też˙lekarze. "Po likwidacji egzaminów osoba, która kończy tego typu studia, nie będzie miała szans na zatrudnienie na rynku kapitałowym. Nie będzie miała jak udowodnić pracodawcy, że posiada odpowiednią wiedzę" - powiedziała Zajączkowska-Ejsymont. Dodała, że zainteresowanie licencjami jest duże. Do egzaminu na maklera dwa razy w roku podchodzi po ok. 500 osób,˙a na doradcę po 150 osób.

Skrytykowała też pomysł "egzaminów interwencyjnych". Jej zdaniem, takiego rozwiązania nie ma nigdzie na świecie, a w Polsce żadna grupa zawodowa˙nie jest weryfikowana w zakresie swoich kompetencji w taki sposób.

Zwróciła uwagę, że niestawienie się na egzamin lub jego niezaliczenie może wiązać się z odsunięciem od wykonywanych czynności. - Stanowi to zatem odejście od przyznawania prawa do wykonywania określonego zawodu osobom kompetentnym, po zweryfikowaniu ich wiedzy i umiejętności, na rzecz bardzo nietransparentnego sposobu odbierania możliwości wykonywania zawodu. Istnieje więc znaczące ryzyko, że będzie to system uznaniowy. Uznaniowość może natomiast prowadzić do nadużyć - ostrzegła.

Według Zajączkowskiej-Ejsymont, licencje występują w wielu krajach, zarówno˙w rozwijających się, takich jak np. Bułgaria, ale również w tych najbardziej rozwiniętych jak˙Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania. W tym ostatnim kraju system licencji jest znacznie bardziej rozbudowany niż w Polsce, a nadzorca przekazał kompetencje do egzaminowania kilku instytucjom.

- Na całym świecie zmiany idą w kierunku zwiększenia nadzoru nad rynkiem finansowym. Ostatni kryzys pokazał, że środki nadzoru należy wzmacniać. Dziwi więc, że polski nadzorca idzie w kierunku przeciwnym do trendów globalnych - podkreśliła.

Pomysł zniesienia licencji dla maklerów i doradców inwestycyjnych krytykują także instytucje finansowe, które ich zatrudniają. Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami uważa, że zmiany są "przedwczesne i zbyt pochopne". Negatywnie ocenia projekt KNF zarówno "z punktu widzenia inwestorów, jak i instytucji rynku kapitałowego".

Natomiast w opinii Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych obecne kryteria dostępu do zawodu maklera i doradcy inwestycyjnego są w pełni transparentne. Izba zwraca uwagę, że cechy takiej nie będzie miał egzamin interwencyjny. "Dziwi nas zatem pomysł zastąpienia działającego prawie 20 lat sprawdzonego systemu (...) systemem niesprawdzonym i nigdzie na świecie niestosowanym" - napisano w stanowisku IGTE.

Z kolei w ocenie stowarzyszenia międzynarodowych certyfikowanych analityków inwestycyjnych (Association of Certified International Investment Analyst) projekt KNF idzie wbrew trendom światowym. "Po kryzysie w latach 2007-2009 na światowych rynkach widoczna jest tendencja do zwiększenia bezpieczeństwa inwestorów, roli nadzoru, organizacji zawodowych i edukacji uczestników rynku" - napisała organizacja w swoim stanowisku.

W uzasadnieniu do projektu jego autorzy wskazali na "szereg negatywnych zjawisk" będących konsekwencją obecnych przepisów. Chodzi np. o obowiązek zatrudniania osób z licencjami, przy jednoczesnym braku obowiązku wykonywania przez nie określonych czynności.

"Z powodu niskiej liczby np. doradców inwestycyjnych, w praktyce występuje więc "fikcyjność zatrudnienia" osób licencjonowanych, a czynności wykonywane są często bez licencji" - napisano w uzasadnieniu.

Według UKNF zmiana poprawi efektywność nadzoru, gdyż skupi się ono jedynie na instytucjach, zniesie bariery w dostępie do zawodu. "Kierunek zmian odpowiada kierunkowi rozwoju rynku finansowego, który dojrzał do samoregulacji w tym zakresie. Rynek sam najlepiej określa potrzeby dotyczące zatrudniania osób" - uważają autorzy projektu.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »