Jakie zmiany przyniesie rok 2015 na rynkach finansowych?

2014 rok należał do dolara i spółek notowanych na Wall Street. Indeks dolara zyskał w poprzednim roku niemal 13 proc., a indeks S&P500 dał zarobić ponad 12 proc. Jeszcze większe stopy zwrotu przyniosły inwestycje w Chinach - Shanghai Composite pozwolił zarobić ponad 50 proc. w skali roku - czy w Turcji, w której XU100 urósł o ponad 27 proc. Na przeciwległym biegunie znajduje się ropa, na której można było stracić ponad 40 proc., rubel, który osłabił się względem dolara o ponad 70 proc. czy rosyjski indeks RTS, który został przeceniony o 43 proc. Jeśli chodzi o Polskę, możemy mówić o rozczarowaniu, ponieważ giełda wyraźnie nie nadążała za realną gospodarką, a koniec roku przyniósł mocne osłabienie złotego.

Gospodarka Europy podnosi się z kolan?

Na rynku walutowym niepodzielnie panują banki centralne i to ich działania wykreowały trendy, które obserwowaliśmy od połowy minionego roku. FED systematycznie ograniczał, a w końcu ostatecznie wygasił program QE3, tym samym kończąc okres ekspansji swojej księgi bilansowej. Od teraz amerykańskiej gospodarce do rozwoju muszą wystarczyć niskie stopy procentowe, choć i w tym zakresie zbliża się okres normalizacji. W Europie mamy sytuację zupełnie odwrotną. Gospodarka Starego Kontynentu cały czas nie może wstać z kolan, dlatego na bezprecedensowe działania zdecydował się Europejski Bank Centralny, który obniżył stopę depozytową poniżej zera i wprowadził kolejne programy, które mają na celu ułatwienie dostępu do kredytów. Wydaje się jednak, że działania EBC są zbyt późne i zbyt ostrożne, aby zdecydowanie pobudzić gospodarkę. Wprowadzenie skupu obligacji rządowych było zatem nieuniknione, ponieważ rynek długu prywatnego jest w Europie zbyt mały, aby skutecznie prowadzić na nim operacje monetarne. Efektem działań FED jest wspomniane wcześniej wyraźne umocnienie dolara. Oba banki wygenerowały niespotykany trend na głównej parze walutowej świata - EURUSD, której kurs spadał właściwie nieprzerwanie przez 7 miesięcy.

Reklama

Polska to ryzykowny rynek

Jeżeli chodzi o rynki akcyjne, to trendy z poprzednich lat zostały zachowane - cały czas obserwowaliśmy przewagę akcji amerykańskich nad resztą stawki (poza małymi wyjątkami). Zdecydowana większość roku upłynęła inwestorom na Wall Street pod znakiem spokojnych wzrostów i systematycznych rekordów na głównych indeksach, stosunkowo dobrze zachowywała się także większość indeksów zachodnioeuropejskich, które rosły na fali kolejnych działań EBC. W chwili obecnej wszystko wskazuje na to, że w 2015 roku to Europa będzie najmocniejszym rynkiem akcyjnym, oczywiście za sprawą działań EBC. Mocno rozczarowała natomiast GPW, gdzie szeroki indeks WIG stracił prawie 3 proc. w skali roku. Po części jest to wina konfliktu na Ukrainie, braku popytu na akcje ze strony OFE oraz braku działań RPP, która biernie przygląda się deflacji. Miniony rok był dla polskich akcji stracony pomimo tego, że gospodarka rozwijała się w przyzwoitym tempie, a wyceny spółek są dość atrakcyjne. Wpływ wydarzeń na Ukrainie jest obecnie widoczny na poziomie pojedynczych spółek, a nie realnej gospodarki jako całości. Z punktu widzenia globalnych inwestorów, w takich warunkach geopolitycznych Polska jest jednak rynkiem ryzykownym i dlatego była ona niedoważana w większości portfeli. Widać to nie tylko po GPW, ale także po kursie złotego, dla którego koniec roku był wyjątkowo nieudany.

Spadająca cena ropy zdominowała rynek pod koniec roku

Pod koniec 2014 r. i na początku 2015 rynek zdominował jeden temat - spadająca cena ropy. W ciągu ostatnich kilku miesięcy ceny baryłek ropy Brent i WTI spadły już o ponad połowę, a końca ciągle nie widać. Z jednej strony to wiadomość dobra dla konsumentów i państw importujących ropę (jak Turcja), z drugiej strony potężne straty dla państw eksportujących ten surowiec (jak Rosja). Przy tak spadających stawkach załamały się oczywiście ceny spółek energetycznych, ale przedłużający się trend może paradoksalnie zaszkodzić wszystkim. Przy takich cenach surowca zawieszona została już większość projektów inwestycyjnych w sektorze wydobywczym, a nowe długo się nie pojawią. To oznacza mniejsze zatrudnienie w sektorze, mniejsze zyski dla producentów maszyn czy firm logistycznych i wolniejszy wzrost PKB. Dodatkowo projekty inwestycyjne były finansowane poprzez zaciągane kredyty lub emisję obligacji, a teraz spółki finansujące się w ten sposób mogą mieć problem z ich spłatą. To oznacza problemy dla inwestorów i banków, czego nie można już lekceważyć. Moim zdaniem istnieje jeszcze przestrzeń do spadków na ropie, do okolic 40 dolarów za baryłkę WTI. Jeżeli taka cena będzie się utrzymywała przez dłuższy czas lub spadnie jeszcze mocniej, to ryzyko poważnej, globalnej korekty akcji znacząco wzrośnie. Właśnie to będzie głównym czynnikiem ryzyka w 2015 roku. Niewykluczone, że w tym roku nareszcie zobaczymy ponad dziesięcioprocentową korektę na Wall Street, choć zmiany trendu wzrostowego nie oczekuję.

Skup obligacji rządowych będzie kluczowy

Co do rynku europejskiego, kluczową kwestią w 2015 roku będzie skup obligacji rządowych, wprowadzony przez EBC. 22 stycznia rozstrzygnął się problem nastrojów, w jakich upłynie nam reszta roku. Program o wartości ponad biliona euro, w dodatku z możliwością przedłużenia go, zapewni inwestorom spokój, a korekty z pewnością będą wykorzystywane do zakupu akcji. Wprowadzenie sovereign QE w Europie będzie wpływało korzystnie także na GPW, dlatego wiele wskazuje na to, że 2015 rok będzie dużo lepszy dla rodzimych inwestorów.

Prognozy dotyczące rynku walut

Na rynku walutowym już sam początek roku przyniósł dynamiczne osłabienie euro względem dolara i w chwili obecnej istnieje potencjał do średnioterminowej korekty na tej parze. W dłuższej perspektywie dolar amerykański powinien nadal zyskiwać, ze względu na zbliżającą się podwyżkę stóp za oceanem. FED może próbować maksymalnie ją opóźnić, ale będzie to działanie ryzykowane, ponieważ dane ze Stanów Zjednoczonych są w ostatnim czasie bardzo dobre. W związku z tym korekty na dolarze powinny być wykorzystywane do zakupu amerykańskiej waluty. Jeżeli chodzi o złoty, uważam, że kurs EURPLN ustabilizuje się w okolicy 4,20. Z kolei kurs CFHPLN, po chwilowym szoku spowodowanym decyzją SNB, będzie osuwał się w kierunku 3,80 zł. Nie widzę natomiast podstaw do tego, aby złoty mógł zyskiwać względem dolara i oczekuję dalszych wzrostów na USDPLN, nawet do okolic 3,90. Podobnie wygląda sytuacja na GBPPLN - jeśli jeszcze nie w tym roku, to w 2016 możemy płacić za funta nawet 6 zł.

Mateusz Adamkiewicz

analityk rynków finansowych HFT Brokers

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Dowiedz się więcej na temat: rynki finansowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »