Złoty wśród najsłabszych walut regionu

W mijającym tygodniu złoty i forint ponownie były najsłabszymi walutami w regionie. Wytłumaczenie tego faktu niekorzystnymi przepływami związanymi z rosnącymi oczekiwaniami na podwyżkę stóp procentowych w USA.

Rubel: Dobrą passę podtrzymały notowania ropy, które po zaskakującym spadku zapasów w USA zdołały w połowie tygodnia ustanowić nowe tegoroczne maksima. Nieco zmniejszyło się też globalne zainteresowanie dolarem (nie wiadomo jak zachowa się FED ze stopami w 2017 r.), co też wsparło rubla. Cały czas magnesem jest wysoki poziom stóp procentowych (10,00 proc.), który przyciąga spekulacyjny kapitał. Ryzykiem dla kontynuacji trendu wzrostowego mogą być ewentualne wypowiedzi tamtejszych decydentów, którzy mogą wskazywać, że nazbyt silna waluta nie byłaby pożądana.

Reklama

Turecka lira: Wsparciem stała się decyzja Banku Turcji z czwartku, który wstrzymał się ze zwyczajowym cięciem stopy pożyczkowej O/N o 25 p.b., jak to czynił na ostatnich posiedzeniach. Główna stopa procentowa wynosi 7,50 proc. i może być to jakaś zachęta dla spekulacyjnego kapitału (podobnie jak w przypadku rubla), zwłaszcza, że lira była ostatnio słaba po tym, jak kilka tygodni temu obniżony został rating Turcji do poziomu śmieciowego, a rząd zrewidował później prognozy wzrostu gospodarki i zapowiedział wyższy deficyt. Niemniej na tle Rosji, Turcja wypada słabiej - brakuje czynnika, jakim jest dla Rosjan drożejąca ropa.

Złoty i waluty regionu CEE: W mijającym tygodniu złoty i forint ponownie były najsłabszymi walutami w regionie. Wytłumaczenie tego faktu niekorzystnymi przepływami związanymi z rosnącymi oczekiwaniami na podwyżkę stóp procentowych w USA, byłoby nieco na wyrost, gdyż wydaje się, że za chwilę rynek zacznie zadawać pytania, o skalę zacieśnienia polityki FED w 2017 r., a grudniowy ruch na stopach zdaje się być w dużej mierze zdyskontowany.

Prędzej, jeżeli chodzi o złotego, obawy mogą budzić ostatnie dane makro z Polski, które wypadły nieco gorzej. Produkcja przemysłowa we wrześniu wzrosła o 3,2 proc. r/r, a sprzedaż detaliczna o 4,8 proc. r/r. To może dawać pewną podkładkę pod pojawiające się na rynku opinie dotyczące ryzyka słabszego odczytu PKB za III kwartał, który poznamy dopiero 15 listopada.

Złą prasę robiła też przewijająca się przez media dyskusja ws. reformy w podatkach, jaka miałaby zacząć obowiązywać od 2018 r. - spekulacje o wzroście obciążeń mogą negatywnie wpływać na planowanie inwestycji, czy też innych wydatków.

I wreszcie temat ustawy frankowej (jej kosztów dla banków), a także realnego obciążenia budżetu w kolejnych latach za sprawą planowanego cofnięcia reformy emerytalnej, to kolejne punkty to obaw dla inwestorów w średnim i dłuższym terminie. Reasumując - trudno ocenić, na ile przyszłoroczny budżet zostanie dobrze oceniony przez agencje ratingowe.

W najbliższych dniach danych z kraju nie będzie wiele - uwagę zwrócą jedynie wtorkowe dane nt. bezrobocia. Z kolei na Węgrzech tego samego dnia tamtejszy bank centralny wyda komunikat po zakończonym posiedzeniu. Nie oczekuje się jednak zmian w polityce monetarnej. Nie wydaje się też, aby NBH miał próbować bronić werbalnie forinta, gdyż obserwowane od kilkunastu dni osłabienie tej waluty, jest korektą sporego umocnienia, jakie miało miejsce wcześniej.

Tym samym klucz dla walut naszego regionu może tkwić w globalnym sentymencie.

A tu będziemy zerkać na Chiny, chociaż weryfikatorem ostatnich danych makro mogą być dopiero indeksy PMI, które poznamy na początku listopada, a także informacje z europejskich banków (27 października kwartalne wyniki podaje Deutsche Bank), czy też spekulacje przed posiedzeniem FED 2 listopada (na ile realna jest zapowiedź grudniowej podwyżki stóp, chociaż wydaje się, że za chwilę ważniejszym tematem stanie się rynkowa dyskusja nt. skali zacieśnienia w 2017 r.), oraz zbliżający się termin wyborów prezydenckich w USA, 8 listopada (choć teoretycznie Hillary Clinton zdaje się mieć wygraną w kieszeni).

EURO

Kluczowym wydarzeniem tygodnia było czwartkowe posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. Teoretycznie mało istotne, bo kluczowe decyzje zapadną w grudniu, o czym wspomniał Mario Draghi na konferencji prasowej, to jednak doprowadziło do wyraźniejszych spadków wspólnej waluty w końcu tygodnia.

Szef ECB wielokrotnie powtarzał, że rynkowe plotki, jakie pojawiły się w ostatnich tygodniach nie mają żadnego uzasadnienia - mowa tu o ewentualnym ograniczaniu miesięcznej skali programu QE, która wynosi obecnie 80 mld EUR. Draghi zapewnił o determinacji w doprowadzeniu inflacji w stronę celu, dodał też, że jest zadowolony z dotychczasowych działań. To co jednak ważne, to jego słowa, o tym, że ECB nie prowadził podczas posiedzenia żadnej dyskusji nt. ograniczenia (to już wiemy) programu QE, ale i też jego zwiększenia.

Dał jednocześnie to zrozumienia, że czas wydłużenia trwającego obecnie do marca 2017 r. programu QE, może być zależny od tego, co znajdzie się w grudniowych projekcjach makro. Wydaje się jednak, że ECB nie będzie chciał zaskakiwać rynków w grudniu i wydłuży program do końca 2017 r. Niemniej lepsze wskazania makro sprawią, że rynek zacznie spekulować, czy aby dyskusja o "przycinaniu" programu QE nie pojawi się podczas spotkania w marcu 2017 r. Reasumując - najbliższe tygodnie mogą upłynąć pod znakiem szukania dna, a przełom wyraźniej zaznaczy się dopiero w I połowie 2017 r. Z kolei w nadchodzących dniach wpływ na notowania euro mogą mieć spekulacje związane z kondycją europejskich banków w kontekście kwartalnych wyników Deutsche Bank w najbliższy czwartek 27 października. Poza tym z danych makro uwagę zwrócą wstępne odczyty indeksów PMI w strefie euro za październik, a także dane z Niemiec: indeks Ifo, oraz wstępna inflacja HICP za październik.

Za nami kolejny wzrostowy tydzień dla amerykańskiej waluty, ale po pierwsze biała tygodniowa świeca na koszyku BOSSA USD jest już mniejsza, a po drugie diagram stóp zwrotu za ostatnie dni pokazuje, że dolar w relacji do blisko połowy badanych walut nieco stracił na wartości.

Z walut G-10 były to relacje z NOK, JPY, AUD, czy GBP. To sygnał, że zwyczajnie zaczyna brakować paliwa do dalszego ruchu. I nie można się temu zbytnio dziwić. Wprawdzie prawdopodobieństwo grudniowej podwyżki stóp procentowych przez FED wzrosło do 73,9 proc. w końcu tygodnia (model CME FEDWatch), to jednak za chwilę tematem do dyskusji będzie skala zacieśnienia polityki w 2017 r. Grudniowy ruch jest, zatem w dużej mierze już zdyskontowany, a z wypowiedzi członków FED (w tym samej Janet Yellen - słowa wypowiedziane w Bostonie jeszcze 14 października wieczorem) może wynikać, że pośpiech z kolejnymi posunięciami może nie być wskazany.

Czy, zatem Rezerwa podniesie stopy w przyszłym roku przynajmniej dwukrotnie, na co wskazuje chociażby wykres oczekiwań członków FED, co do przyszłego kształtowania się krzywej podwyżek, czy też ostatecznie trzeba będzie nieco zaczekać? Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na ciekawą zależność, która za chwilę może okazać się cykliczna - zarówno w I połowie 2014, 2015, jak i 2016 r. na indeksie koszyka dolarowego można było dostrzec trend spadkowy.

Dane makro z USA, jakie napłynęły w ostatnich dniach nie napawały nadmiernym optymizmem. Produkcja przemysłowa we wrześniu odbiła zaledwie o 0,1 proc. m/m po słabym sierpniu (-0,5 proc. m/m), a inflacja bazowa CPI wzrosła w tym samym okresie o 0,1 proc. m/m i 2,2 proc. r/r (to nieco poniżej oczekiwań ekonomistów). W przyszłym tygodniu uwagę zwróci poniedziałkowy, wstępny odczyt PMI dla przemysłu za październik (zwłaszcza, gdyby wypadł poniżej szacowanych 51,7 pkt., oraz 51,5 pkt. odnotowanych we wrześniu), a także wtorkowe dane nt. indeksu zaufania konsumentów Conference Board w październiku (to jednak dopuszczalna jest korekta po silnym wzroście wskaźnika we wrześniu). Później mamy wstępny PMI dla usług w środę, zamówienia na dobra trwałego użytku w czwartek, oraz dość istotne wstępne dane nt. PKB za III kwartał w piątek. Mogą mieć one znaczenie w kształtowaniu się sentymentu rynku, co do przyszłych podwyżek stóp przez FED.

Bilans tygodnia jest mieszany, ale z przewagą spadków franka. Zyskał on jedynie w relacji z walutami naszego regionu, a także euro, koroną duńską, koroną szwedzką, czy dolarem kanadyjskim. Istotnych informacji nie było wiele - w czwartek poznaliśmy bilans handlowy za wrzesień, który nieoczekiwanie pokazał wyższą od oczekiwanej nadwyżkę (4,37 mld CHF). To sygnał, że tamtejsi eksporterzy poradzili sobie już z silnym frankiem i tym samym SNB nie będzie miał mocnych pretekstów do tego, aby realnie osłabić franka.

Poza powtarzaniem tej samej formułki o tym, że jest on przewartościowany (najbliższą okazję Thomas Jordan będzie miał już w poniedziałek wieczorem), oraz sporadycznymi działaniami (głównie w momencie, kiedy globalne ryzyko idzie wyraźnie w górę prowokując umocnienie franka), to SNB może się zbytnio nie angażować.

Jakie będą kolejne dni? Wiele będzie zależeć od poziomu globalnego ryzyka. Zakładając jednak, że ostateczne wiele ono nie wzrośnie, nie widać powodów do tego, aby CHF miał zyskać w relacjach z większością walut.

Co z funtem?

Bilans tygodnia jest korzystny dla funta, chociaż nie zyskał on w relacji do wszystkich walut. Z tego układu wyłamało się chociażby meksykańskie peso, południowoafrykański rand, rosyjski rubel, nowozelandzki dolar, japoński jen, czy też turecka lira i australijski dolar. Na koszyku handlowym funta widać tygodniową świeczkę w górę, chociaż ryzyko spadków w stronę dna z 2009 r. przy 73,30 pkt. nadal pozostaje znaczące. Rynek ma jednak preteksty do odbicia. Po pierwsze obawy związane z tzw. hard Brexit okazują się być przesadzone - w ostatnich dniach przedstawiciele rządu zapewnili, że priorytetem w negocjacjach z Unią Europejską będą kwestie gospodarcze, w tym bezpieczeństwo sektora bankowego.

Z kolei na rynku spekuluje się, że zapowiedź zrzucenia na parlament decyzji dotyczącej formalnego rozpoczęcia negocjacji z UE (tzw. Artykuł 50, czyli ogłoszenie woli wyjścia z Unii) może ostatecznie "rozmiękczyć" stanowisko brytyjskich władz. Dlaczego? Bo de facto to parlament będzie musiał wziąć na siebie skutki ewentualnego hard Brexitu dla obywateli.

Oczywiście zawsze może pojawić się scenariusz w którym proces Brexitu zacznie być blokowany, ale takie działania mogłyby mieć ewentualny sens dopiero po wyborach prezydenckich we Francji (wiosna 2017 r.), oraz parlamentarnych w Niemczech (jesień 2017 r.), kiedy to ewentualnie mogłoby dojść do prób przyspieszenia integracji wewnątrz UE (zaczęłaby dominować linia budowy Unii dwóch prędkości).

Z danych makro, jakie napływały ostatnio warto zwrócić uwagę na wyższe odczyty inflacji CPI we wrześniu (1,0 proc. r/r i 1,5 proc. r/r dla bazowej), które stały się pretekstem do wyraźniejszego odbicia funta w ostatnich dniach. Powód jest prosty - to zmniejsza ryzyko dodatkowego poluzowania polityki przez Bank Anglii na przełomie roku. Niemniej już dane z rynku pracy, czy też dynamika sprzedaży detalicznej we wrześniu wypadły nieco gorzej.

W najbliższych dniach mamy dość ważny odczyt dynamiki PKB za III kwartał, który poznamy w czwartek. Wcześniej, bo we wtorek po południu zaplanowane jest wystąpienie szefa Banku Anglii przed Komisją ds. Ekonomicznych Izby Lordów. Mark Carney będzie przemawiał nt. konsekwencji Brexitu - może być, zatem nieco straszenia (wtorek), ale ostatecznie czwartkowe dane mogą przynieść powiew optymizmu (jeżeli pobite zostaną oczekiwania na poziomie 0,3 proc. k/k i 2,1 proc. r/r).

Korona szwedzka: Lepsze dane nt. bezrobocia, jakie poznaliśmy w czwartek (spadek do 6,1 proc. we wrześniu) nie zdołały odwrócić niekorzystnej tendencji. Niemniej to może ulec zmianie w nadchodzącym tygodniu - w środę 27 października poznamy decyzję Riksbanku. Zwracaliśmy już uwagę, że reakcja korony na zaskakująco słabe dane nt. inflacji CPI we wrześniu mogła być nadmierna - jeżeli w komunikacie banku centralnego nie znajdziemy wielu odniesień, co możliwości dalszego poluzowania polityki, to SEK może zyskać.

Korona norweska: Pozostawała skorelowana z notowaniami ropy naftowej, korekta na surowca w końcu tygodnia, ograniczyła zyski NOK, choć bilans tygodnia wypada pozytywnie. Niewykluczone, że ten trend się utrzyma, jeżeli sygnały, jakie napłyną po zaplanowanym na czwartek posiedzeniu Norges Banku nie będą nazbyt "gołębie"

Marek Rogalski

Główny analityk walutowy DM BOŚ

DM BOŚ S.A.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »