Rentowności 10-letnich obligacji SP spadają, a na giełdzie dynamiczny wzrost. Czy to początek hossy w Polsce?

"Amerykański bank Morgan Stanley powiedział we wtorek, że to odpowiedni czas na kupno polskiego długu, czyli obligacji emitowanych przez Skarb Państwa" - podał Bloomberg. Co się dzieje na krajowych 10-latkach? Interia zapytała analityków.

Rentowności polskich obligacji dziesięcioletnich w ostatnich tygodniach intensywnie spadają. Jeszcze na początku roku wynosiły 3,331 proc., by na początku lutego wynieść już 3,195 proc. i spaść do 3,015 proc. w połowie bm. Co jest tego powodem?

- Spada ryzyko kredytowe związane z Polską. Powodem dla tego są zarówno dobre dane makroekonomiczne publikowane w ostatnim czasie, w tym odnośnie do PKB (np. wzrost gospodarczy w IV kwartale 2015 r. o 3,9 proc.) i rynku pracy; ale także uspokojenie ogólne w polityce i odreagowanie niepokojów i ryzyka politycznego, w tym np. cięcie ratingu przez agencję S&P z początku roku - komentuje w rozmowie z Interią Szymon Zajkowski, analityk w dziale analiz domu maklerskiego mBanku.

Reklama

Sprawdź bieżące notowania GPW na stronach BIZNES INTERIA.PL

Co to oznacza, że rentowność spada? Czy warto w podobnej sytuacji rzeczywiście kupować polskie papiery dłużne? Dla tego, by zrozumieć ostatnią tendencję na rynku dłużnych papierów wartościowych, należy pamiętać, że cena zawsze porusza się w przeciwnym kierunku niż rentowności (oprocentowanie). Zatem, jeśli rentowności spadają, to cena rośnie. Opłaca się zatem kupować obligacje, gdyż ich rynkowa cena będzie się zwiększać. Jeśli rentowności rosną, to ceny spadają. Co jeszcze wpływa na wycenę obligacji na rynku wtórnym?

Oprocentowanie dłużnych papierów jest także powiązane z poziomem stóp procentowych w kraju. Jeśli te rosną, to rentowności także rosną, jeśli spadają - to naturalnie - oprocentowanie także spada, co znów ma wpływ na cenę obligacji, o których była mowa wyżej.

Wiara w polską gospodarkę...

- Trend w przypadku polskich 10-letnich obligacjach Skarbu Państwa powinien się utrzymać. Solidny wzrost gospodarczy, spadek ryzyka politycznego i nie wzbudzająca na razie obaw sytuacja budżetowa (przy założeniu, że nie będzie większych potrzeb pożyczkowych w br., by spełnić obietnice wyborcze rządu), będą wspierać oprocentowanie dłużnych papierów skarbowych - podkreśla Zajkowski.

Warto przypomnieć, że na początku 2015 roku rentowności 10-letnich obligacji wynosiły 1,996 proc., a na początku 2014 r. aż 4,749 proc.

- Ogólna awersja do ryzyka, którą ostatnio obserwujemy, wspiera rodzimy rynek. Polska w regionie traktowana jest ciągle jako bezpieczny kraj, o solidnych fundamentach makroekonomicznych. Jeżeli kapitał będzie ponownie napływać na rynek, powróci chęć do ryzyka, to rynki bardziej ryzykowne ponownie znajdą się w centrum zainteresowania inwestorów, a nasz - tym samym - powinien zyskiwać - dodaje Zajkowski.

...a może zbliżająca się dekoniunktura

Spadki na światowych giełdach od początku 2016 roku jednakże nie napawają optymizmem. Część analityków jasno dała do zrozumienia, że stoimy na progu większej dekoniunktury i bessy na rynku.

- Na początku roku mieliśmy na rynkach nie do końca uzasadnioną panikę. Pojawiło się wprawdzie kilka czynników ryzyka, w tym Chiny i spadki ropy naftowej, które mogły psuć nastroje wśród inwestorów. Tym niemniej, były one znacznie na wyrost - mówi Interii Mateusz Adamkiewicz, analityk rynków finansowych w DM HFT Brokers.

Główne amerykańskie indeksy zanotowały minima nie widziane od wielu miesięcy. SP500 w szczytowym momencie spadków obniżył się do poziomu 1818 punktów, DJIA do poziomu 15 666 punktów, zrównując się tym samym z dołkiem z sierpnia 2015 r., a NASDAQ do 4266 punktów (poziom z sierpnia 2014 roku). Spadki nie ominęły także indeksów azjatyckich. Nikkei spadł do 16 tys. punktów, a chińskie: Shanghai Composite do 2867 pkt., a Hang Seng do 18370 punktów. W Europie spadały zarówno DAX (do 8752 pkt.), CAC (do 3897 pkt.), jak i rodzimy WIG20, który zbliżył się ponownie do 1750 pkt.

Co prawda od początku tego tygodnia widzimy znaczący wzrost światowych indeksów, tym niemniej, czy nie za wcześnie jeszcze mówić o odwróceniu trendu i powrocie do długoterminowych wzrostów.

- Ryzyko spowolnienia gospodarczego ciągle jest znaczne. Gdybym miał wskazywać scenariusz na najbliższe tygodnie, skłaniałbym się w kierunku negatywnego. Na wiosnę indeksy będą prawdopodobnie niżej niż na początku roku. Dotyczy to także ropy naftowej. Oczekiwania, że ceny surowca odbiją trwale, wydają się płonne - zauważa w rozmowie z Interią Marcin Kiepas, dyrektor działu analiz Admiral Markets.

- Nie ma jasnej odpowiedzi, co będzie się działo w dalszej części roku. Wszystkie nadzieje na wsparcie wzrostu gospodarczego w Chinach, skuteczność polityki luzowania ilościowego przez banki centralne czy w końcu - porozumienie odnośnie do ograniczenia produkcji ropy - okazują się na razie mało pewne - dodaje Kiepas.

Zdaniem części analityków trzeba będzie poczekać do marca. Nie jest wykluczone, że do tego czasu wzrost na giełdach będzie kontynuowany. Co dalej? - Będzie to uzależnione od decyzji EBC, Fedu i dalszych negocjacji między producentami ropy naftowej - uważa Kiepas.

- Panika i wyprzedaż z początku roku jest już co najmniej w 50 proc. za nami. Mocne wzrosty trwają już prawie tydzień. Wyceny akcji były dosyć drogie, a po ostatnich spadkach znowu stały się atrakcyjne, co można traktować jako szansę do zakupów. Warto przy tym pamiętać, że oczekiwania inwestorów rosną wraz z zapowiadanymi działaniami banków centralnych. A te mogą zaskoczyć. BOJ może zacząć luzować swoją politykę monetarną, EBC - praktycznie zapowiedział jej wzmocnienie od marca, a FED najprawdopodobniej zrezygnuje z dalszych obniżek stóp procentowych - konstatuje Adamkiewicz.

Akcje na GPW wrócą do łask?

- To dobry moment odnośnie do polskiego rynku kapitałowego. Giełda pozytywnie reaguje na plan gospodarczy ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego. Co szczególnie ważne, poznaliśmy szczegóły ustawy frankowej. Plany jej wprowadzenia negatywnie odbijały się na naszej giełdzie - zauważa analityk HFT Brokers.

Ostatnio NBP podliczył koszty propozycji ustawy wspierającej kredytobiorców walutowych (na 44 mld złotych wyceniono sam koszt przewalutowania). CZYTAJ O TYM TUTAJ: Nowe obciążenia dla banków zagrożeniem dla całego sektora finansowego ...ORAZ TUTAJ: Banki stracą 92 mld zł na przewalutowaniu. Pierwsze szacunki były zbyt optymistyczne

- Nie wiemy jeszcze w jakim kształcie projekt zostanie przyjęty, ale jedno jest pewne - gorzej już nie będzie. Te koszty opublikowane przez NBP zostały zdyskontowane przez giełdę. Wzrost na GPW powinien na tej podstawie być wspierany. Mało tego - zyskiwać powinny małe i średnie spółki, które głównie partycypują we wzroście gospodarczym. Będziemy także korzystać na dalszym luzowaniu polityki monetarnej w Europie, a także wycofania się Fedu z podwyżki stóp - dodaje Adamkiewicz.

Bartosz Bednarz

Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT 2015

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wzrosty | wzrost | Skarb Państwa | obligacje | Morgan Stanley
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »