Ropa, miedź i złoto - te surowce systematycznie tanieją

Notowania trzech głównych surowców zniżkują już od kilku lat. W przypadku każdego z nich można doszukać się specyficznych powodów tej tendencji. Ale widać też charakterystyczne punkty wspólne. Szukanie ich tylko w Chinach wydaje się nadmiernym uproszczeniem. W grę wchodzi raczej splot okoliczności dotyczących globalnej gospodarki, polityki pieniężnej i związanej z nią kondycji dolara.

Chronologicznie rzecz biorąc, spadkowy trend na surowcowym rynku rozpoczęła miedź już na początku 2011 r., potwierdzając swoje zdolności w prognozowaniu koniunktury gospodarczej. Kilka miesięcy później dołączyło do niej złoto. Choć wówczas nagłe i głębokie załamanie jego notowań trudno było jednoznacznie zinterpretować, z dzisiejszego punktu widzenia można postawić tezę, że w typowy dla siebie sposób wyczuło początek deflacyjnej tendencji, na długo przed tym, zanim o zagrożeniu spadkiem cen zaczęto mówić.

Złoto ani przez moment nie dało się zwieść amerykańskiej rezerwie federalnej, która dopiero w połowie 2013 r. zaczęła sygnalizować możliwość wycofywania się z ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Notowania złota już wówczas traciły niemal 40 proc., licząc od historycznego szczytu, schodząc poniżej 1200 dol. za uncję, do poziomu najniższego od 2010 r. Od tamtego czasu cena kruszcu spadła o zaledwie 7 proc., a więc lwia część przeceny miała miejsce w teoretycznie sprzyjającym jej okresie ultraluźnej polityki pieniężnej, prowadzonej przez Fed. Z kolei w czasie wycofywania się z niej, spadek notowań można uznać za symboliczny. W większości realizował się on do czerwca 2015 r., a więc w czasie gdy trwało już odliczanie miesięcy do momentu, w którym stopy procentowe pójdą w Stanach Zjednoczonych w górę.

Reklama

Trzeba też zauważyć, że początek spadkowej tendencji na rynku złota zbiegł się niemal idealnie w czasie z rozpoczęciem fazy umacniania się dolara. Dollar Index ustanowił swój pokryzysowy dołek w sierpniu 2011 r., czyli miesiąc przed tąpnięciem notowań złota. Na późniejsze korekcyjne fale osłabienia amerykańskiej waluty, ceny kruszcu pozostawały niemal zupełnie obojętne, trzymając się konsekwentnie swoich racji. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, wkrótce złoto powinno uporać się z rosnącą siłą dolara i po wyznaczeniu dołka zacząć dyskontować nadchodzącą inflację. Skoro dostrzeże ją Fed, decydując się na podwyżkę stopy procentowej, zauważy ją także i złoto. Realizacja tego scenariusza może przesunąć się w czasie do momentu, w którym inflacja będzie widoczna nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w skali globalnej.

Wracając do miedzi. Poszukując przyczyn impulsu spadkowego najczęściej spogląda się na Chiny. Rzeczywiście 2011 r. był pierwszym od czasu globalnego kryzysu finansowego rokiem spadku dynamiki chińskiego PKB. Jednak spowolnienie, choć widoczne już od końca 2010 r., poważniejszych rozmiarów nabrało dopiero w 2013 r. Doceniając wspomniane prognostyczne walory miedzi, należy zauważyć, że pierwsze trzy kwartały 2011 r. to okres wyraźnego osłabienia gospodarki amerykańskiej oraz początek recesyjnej ścieżki w strefie euro, której apogeum przypadło na początek 2013 r. Widać więc, że gracze na rynku miedzi mieli oczy szeroko otwarte i dyskontowali nie tylko rozwój wydarzeń w Chinach.

Z tego punktu widzenia, warto zastanowić się nad interpretacją tego, co z notowaniami miedzi dzieje się w ostatnich tygodniach. W komentarzach towarzyszących wyznaczaniu kolejnych dołków znów jako głównego winowajcę wskazuje się Chiny. I znów można postawić pytanie, czy nie ma innych podejrzanych. Pytanie o tyle zasadne, że nawet jeśli jeszcze ich nie widać, to mogą się oni pojawić w konsekwencji dalszego spowolnienia w Chinach lub jako skutek uboczny zaostrzenia polityki pieniężnej przez Fed, uderzającego przede wszystkim w rynki wschodzące.

Do konstrukcji, zakładającej fundamentalny oraz "dolarowy" charakter spadkowej tendencji na rynkach surowcowych, nieco mniej pasuje obserwacja sytuacji na rynku ropy naftowej. Jej notowania od października 2010 do października 2014 r. trzymały się w trendzie bocznym, mieszczącym się między 80 a 115 dol. za baryłkę, sporą część tego czasu spędziły w pobliżu 100 dol. Nie reagowały więc zbytnio ani na spowolnienie w Chinach, ani w innych ważnych częściach globalnej gospodarki. Nie poddawały się też nadmiernie zmianom notowań dolara. Tę niewrażliwość na ważne czynniki fundamentalne należy wiązać ze skutecznością kartelowych ustaleń państw wchodzących w skład OPEC. Gdy ta solidarność została przez Arabię Saudyjską złamana, ceny surowca natychmiast runęły w dół, szybko nadrabiając zaległości z poprzednich lat i dostosowując się do warunków rynkowych.

Od połowy 2014 r. do połowy sierpnia 2015 r. amerykańska ropa typu WTI staniała ze 107 do 43 dol., czyli o 60 proc., docierając do poziomu z marca 2009 r., czyli niewiele wyższego niż na samym dnie globalnego kryzysu. Do osiągnięcia dołka z przełomu lat 2008-2009 brakuje ok. 10 dol. Pojawienie się w niedługim czasie dodatkowej podaży ze strony Iranu czyni całkiem realną perspektywę pogłębienia spadkowej tendencji, a w każdym razie utrzymania cen na bardzo niskim poziomie przez dłuższy czas.

Roman Przasnyski

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: miedź | ropa naftowa | złoto | towary
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »