Rynki finansowe: Chiny nadal straszą

Gwałtowna korekta, która niedawno nawiedziła chińską giełdę, wywołała paniczną reakcję inwestorów na całym świecie. Te wydarzenia utwierdzają mnie w przekonaniu, że inwestorzy zapomnieli o fundamentalnych regułach rządzących rynkami finansowymi - cykliczności i zmienności uważa Radosław Piotrowski, zarządzający funduszami Union Investment TFI.

Hossa nie może trwać w nieskończoność

Radosław Piotrowski, zarządzający funduszami Union Investment TFI

Po tak długim okresie dynamicznych wzrostów cen akcji korekta jest czymś naturalnym, wręcz pożądanym. Zauważmy, że na giełdzie amerykańskiej nie odnotowaliśmy głębszej (ponad 10-procentowej) przeceny od 2011 r. Od wielu miesięcy rosła także bańka na giełdzie w Szanghaju. W rezultacie ceny akcji stały się nieracjonalnie wysokie. Taka sytuacja nie miała prawa trwać w nieskończoność, niezakłócona choćby jedną większą korektą. Ostatnia reakcja dowodzi jedynie, że inwestorzy zanadto przyzwyczaili się do nieprzerwanych wzrostów.

Reklama

Chińskiej gospodarce nie grozi zawalenie

Koniec końców rynek nieco się oczyścił. Wciąż jednak nasuwa się pytanie, czy najgorsze już za nami, czy też istnieje zagrożenie ze strony chińskiej gospodarki. Po rozmowie z naszymi kolegami z BEA Union Investment z Hongkongu uważamy, że na sygnały stabilizacji w chińskiej gospodarce trzeba jeszcze poczekać.

Natomiast, wbrew głosom czarnowidzów, nie grozi jej zawalenie. Wielu inwestorów podaje w wątpliwość oficjalne prognozy wzrostu PKB (do poziomu 7% - według chińskich władz) i obawia się, że hamująca gospodarka Państwa Środka spowolni dużo bardziej. Mimo to nie widzę przesłanek, by wieścić drastyczny spadek chińskiego PKB do wskazywanego przez niektórych poziomu 2-3%, czy wręcz wejście Chin w recesję.

Obstawiam raczej, że rzeczywisty wzrost gospodarczy może się ukształtować w pobliżu 6,5%, czyli znacznie bliżej oficjalnych szacunków. Oczywiście negatywny sentyment na światowych rynkach będzie utrzymywał się dotąd, aż z chińskiej gospodarki nie przyjdzie potwierdzenie stabilizacji, np. w postaci lepszych odczytów wskaźników wyprzedzających.

Wrześniowa podwyżka stóp w USA pod znakiem zapytania

Wiele wskazuje na to, że chińska zawierucha może wpłynąć na moment rozpoczęcia podwyżek stóp procentowych w USA. Szczególnie że w Stanach Zjednoczonych obserwujemy czynniki dezinflacyjne w postaci z jednej strony mocnego dolara, a z drugiej - spadku cen surowców. Dlatego pomimo naszych wcześniejszych oczekiwań jest wielce prawdopodobne, że pierwsza podwyżka stóp procentowych w USA nastąpi nie we wrześniu, lecz w grudniu (a może nawet na początku 2016 r.).

Warto przy tym dodać, że decyzja Fedu o podwyżce (wsparta odpowiednim uspokajającym komunikatem) już na najbliższym posiedzeniu mogłaby paradoksalnie zostać odczytana przez rynek pozytywnie - jako sygnał, że amerykańska gospodarka jest na fali wznoszącej. Co zresztą potwierdza ostatni odczyt PKB w USA za II kwartał.

Chińskie zagrożenie wciąż niepokoi Opublikowane w poniedziałek zaskakująco dobre dane o sprzedaży detalicznej oraz wyższy niż się spodziewano wstępny szacunek inflacji w strefie euro, wspierały wspólną walutę, która odreagowywała spadki z poprzednich dni. Skala umocnienia była niewielka, ale trzeba na niż patrzeć przez pryzmat lekko jastrzębiej wymowy sygnałów płynących z wypowiedzi przedstawicieli Fed. Podejściu kursu euro do 1,13 dolara sprzyjały dzisiejsze odczyty wskaźników PMI dla przemysłu Niemiec i eurolandu. Te optymistyczne wieści nie zmniejszyły obaw o negatywne konsekwencje nasilającego się spowolnienia w Chinach. O tym, że zagrożenia z tej strony nie można jednak bagatelizować, przypomniały wskaźniki PMI dla chińskiego przemysłu, schodząc w wersji CFLP poniżej 50 punktów i pogłębiając spadek według wyliczeń Markit. W dół poszły także wskaźniki dla usług. Reakcja rynku surowców na ten zestaw sygnałów była nerwowa. Notowania kontraktów na miedź zniżkowały rano o 1 proc., a na giełdach w Paryżu i Frankfurcie spadki przekraczały 2 proc. Powodów kolejnego w ciągu ostatnich dni silnego skoku notowań kontraktów na ropę naftową z poniedziałku, można upatrywać bardziej w technicznych i spekulacyjnych manewrach inwestorów, niż w fundamentach. Tym bardziej, że dane o zmianie zapasów surowca American Petroleum Institute poda dopiero dziś wieczorem, a raport EIA ukaże się w środę. Pretekstem do wzrostu cen mogły być domysły dotyczące możliwości zmian polityki OPEC. Mocno rozczarował spadek PMI dla polskiego przemysłu z 54,5 do 51,1 punktu. Nie odczuł tego jednak złoty, ale spadły wyraźnie ceny obligacji skarbowych, których rentowność przekroczyła 3 proc. dr Maciej Jędrzejak, Dyrektor Zarządzający Saxo Bank Polska
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | Fed | rynki finansowe | stopy procentowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »