Spadki na giełdzie w Chinach. Indeks w Szanghaju stracił aż 7,63 proc.

Kolejny dzień spadków na chińskich giełdach. Na zamknięciu indeks Shanghai Composite stracił aż 7,63 proc.

Poniedziałkowe załamanie na chińskim rynku odbiło się na notowaniach giełd na całym świecie, w tym na Wall Street.

- Światowi inwestorzy zjadają się nawzajem. Nazywanie tego katastrofą rynkową nie jest przesadą - ocenił analityk Huatai Securities Zhou Lin.

Na zamknięciu indeks Shanghai Composite stracił aż 7,63 proc.

Złe informacje na temat kondycji chińskiej gospodarki budzą obawy, że radykalnie spadnie popyt w kraju, który jest drugim co do wielkości konsumentem ropy na świecie oraz zachłannym importerem surowców. Inwestorzy boją się, że zarówno Chiny, jak i inne ważne wschodzące rynki zredukują import; zagrożone jest kruche ożywienie gospodarcze na świecie.

Reklama

Na giełdach w zachodniej Europie zrobiło się nareszcie zielono.

Zyskuje m.in. Regus 8 proc., Syngenta 7,3 proc., RSA 5 proc., Outokumpu 3,7 proc., Abengoa SA 6,6 proc., Modern Times Group MTG 3,3 proc. i Vestas Wind Systems A/S 3,1 proc.

Tracą m.in. Grafton Group -1,4 proc., Raiffeisen Bank International -1 proc., Stagecoach Group -0,9 proc., Huhtamaki OYJ -0,6 proc. i TGS Nopec Geophysical Co ASA -0,6 proc.

Rano inwestorzy poznali dane o PKB Niemiec. Produkt Krajowy Brutto wzrósł w II o 0,4 proc. kwartał do kwartału - podał Federalny Urząd Statystyczny w końcowym wyliczeniu. Wstępnie spodziewano się wzrostu PKB kdk o 0,4 proc.

W ujęciu rdr PKB Niemiec wzrósł w II kwartale o 1,6 proc. Tu szacowano wzrost PKB o 1,6 proc.

- - - - - -

Ekspert: Inwestorzy obawiają się silnego tąpnięcia w chińskiej gospodarce

Mogą być dwa scenariusze związane z sytuacją w Chinach - kontynuacja spowolnienia tamtejszej gospodarki albo tąpnięcie wzrostu gospodarczego i kryzys finansowy, który mógłby znacząco negatywnie wpłynąć na całą globalną gospodarkę - uważa główny ekonomista BIZ banku Ignacy Morawski.

Kondycja chińskiej gospodarki spowodowała załamanie na rynkach azjatyckich, które pociągnęły w dół światowe giełdy i ceny ropy. Indeks w Szanghaju odnotował największą stratę od ponad ośmiu lat. Wall Street zareagowało spadkami już na otwarciu. Jak podają media, obawy przed gwałtownym spowolnieniem chińskiej gospodarki, które ogarnęły już wszystkie rynki, są na tyle uporczywe, że odbiły się na rynkach akcji, wymiany walutowej i surowców.

W opinii głównego ekonomisty BIZ banku Ignacego Morawskiego, na rynku pękł pewien paradygmat - że chiński rząd jest na tyle sprawny w zarządzaniu gospodarką, iż jest w stanie zapobiec poważnemu kryzysowi.

- Chiński rząd w kompletnie nieudolny sposób próbował powstrzymać spadki na giełdzie, nie udało mu się to i pokazało, że nie za bardzo ma pomysł, co robić. Dokonał dewaluacji waluty i teraz musi wydawać dziesiątki miliardów dolarów, by tę walutę stabilizować. Te dwa wydarzenia sprawiły, że przekonanie o dużej sprawności chińskiego rządu zostało podważone. Zachwiało to zaufaniem do chińskiej gospodarki, a przez to do stabilności wzrostu gospodarczego na świecie - wyjaśnił w rozmowie z PAP.

Zdaniem eksperta, na rynku jest taka skala paniki, która sugeruje, iż "inwestorzy obawiają się zaistnienia czarnego scenariusza, czyli o tąpnięcie wzrostu gospodarczego, kryzysu finansowego, może nawet recesji". - Gdyby ten czarny scenariusz miał miejsce, odczuje go cały świat, my też i wzrost gospodarczy Polski na pewno spowolni - powiedział.

- Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy w Chinach będzie recesja, czy nie. Analizując dane, zakładam, że czarnego scenariusza można uniknąć. Jeżeli tak będzie, to panika na rynku powinna być przejściowa, a sytuacja powoli się uspokoi. Wtedy nasza gospodarka nie powinna zostać znacząco dotknięta spowolnieniem gospodarczym Chin" - dodał Morawski.

Zaznaczył jednak, że w przypadku "czarnego scenariusza" odczuje to także Polska. - Cały świat wpadnie w turbulencje, które przełożą się na niższą skłonność do ryzyka w prywatnym sektorze, spadek handlu międzynarodowego, inwestycji itp. - powiedział. Według Morawskiego, jeżeli w Chinach ma być kryzys finansowy, poważniejsze oznaki tego powinny być widoczne w ciągu paru miesięcy.

Początek tego tygodnia rozpoczął się prawdziwym pogromem na światowych giełdach. W Azji Nikkei 225 stracił 4,61 proc., a Shanghai Composite spadł o 8,5 proc., co było największą jednodniową przeceną od 8 lat. Na mocnych minusach zamknęły się też inne azjatyckie giełdy. Na tym jednak nie koniec, bo w ślad za nimi pikowały też giełdy Starego Kontynentu, m.in. francuski CAC40, który po południu tracił ponad 4,5 proc., niemiecki DAX, który spadał o przeszło 4 proc., czy krajowy WIG20, który spadał o ponad 5,5 proc. Na wartości traciły też surowce oraz waluty rynków wschodzących.

- - - - - -

Kuczyński: Poniedziałkowe spadki na giełdach zawdzięczamy politykom

Pretekstem do poniedziałkowych spadków na światowych rynkach akcji była dewaluacja chińskiego juana 11 sierpnia; spadki na GPW zawdzięczamy, prócz chińskich, również polskim politykom, którzy zaszkodzili sektorom bankowemu i energetycznemu - mówi analityk Xelion Piotr Kuczyński.

Podkreślił również, że w ostatnich latach normą są poważne obniżki na giełdach co ok. sześć lat. - Wydaje się, że jest to normalna, choć duża korekta. W kryzys mogą ją zamienić politycy, szczególnie chińscy - zaznaczył Kuczyński w rozmowie z PAP.

- Chodzi o to, że świat zaczyna się bać globalnej wojny walutowej, która po cichu trwa od wielu lat. Najpierw Amerykanie osłabiali dolara, później Japończycy osłabiali jena, a Europejczycy euro. Wszystko po to, żeby zwiększyć konkurencyjność swoich gospodarek. Było oczywistym, że kiedy włączą się w to na poważnie Chiny, to może stać się to problemem dla globalnej gospodarki - ocenił Kuczyński.

Według niego, oprócz perturbacji wokół chińskiej waluty (w wyniku dewaluacji juan stracił na wartości ok. 3,5 proc.), czynnikiem dodatkowo osłabiającym warszawską Giełdę Papierów Wartościowych były ostatnie działania polskich polityków.

- GPW wygląda bardzo źle, ponieważ od jakiegoś czasu była osłabiona przez zawirowania związane z ostatnią reformą OFE, a ostatnio zaszkodzili jej politycy swoimi cudownymi pomysłami. Po pierwsze pomysłami nt. sektora bankowego - chodzi mi o podatek bankowy i przewalutowanie kredytów we frankach, a po drugie energetycznego - zapowiedzi przejmowania kopalń przez spółki energetyczne - zaznaczył analityk.

Według niego, to właśnie działania polityków mocno odcisnęły się na GPW, ponieważ oba wymienione sektory są "olbrzymią częścią WIG20". - Decyzje polityków musiały doprowadzić do poważnych przecen i nasz rynek akcji jest obecnie w dużej niełasce - dodał.

Kuczyński uważa też, że jest jeszcze za wcześnie na to, żeby spekulować o dalszym rozwoju sytuacji. Niemniej sam bardziej skłania się ku poglądowi mówiącemu o korekcie, a nie o zapowiedzi poważnego kryzysu giełdowego.

- Indeksy były w tzw. dojrzałej hossie i rosły od 2009 r. w wielu krajach bijąc rekordy wszech czasów. Giełdy wręcz czekały, żeby przejść jakąś gruntowną korektę, którą wyzwolił ruch Chińczyków. Ponieważ na tych rozwiniętych giełdach większość handlu robią komputery, jak otrzymały sygnały do sprzedaży, to sprzedawały jak szalone - wskazał.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | Chiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »