Anna Mikulska z Instytutu Bakera: Kryzys uderzył w amerykański sektor łupkowy

Amerykańska rewolucja łupkowa zmieniła zasadniczo sytuację na rynku surowców. Większa dostępność gazu w postaci LNG umożliwia wielu krajom dywersyfikację dostaw, uniezależniając je od dostaw z jednego kierunku. To osłabia pozycję Rosji w Europie - ocenia w rozmowie z Interią Anna Mikulska z Centrum Studiów Energetycznych Instytutu Bakera na Uniwersytecie Rice'a w Houston w stanie Teksas.

Monika Borkowska, Interia: Jak pandemia COVID-19 wpłynęła na kondycję amerykańskiego sektora łupkowego?

Anna Mikulska: Wiele przedsiębiorstw reprezentujących branżę wydobywczą ma problemy finansowe i płynnościowe. Banki nie są już skłonne do finansowania nowych przedsięwzięć wydobywczych w takim stopniu jak wcześniej. Tymczasem specyfika łupków polega na tym, że wciąż trzeba robić odwierty. Nie jest tak jak w tradycyjnym upstreamie, że jeden odwiert eksploatuje się długi czas. To oznacza, że wciąż pojawiają się kolejne wydatki. Płynność jest więc kluczowa.

Reklama

Tymczasem niskie ceny surowców wywołane koronakryzysem postawiły amerykańskich nafciarzy pod ścianą...

- Gwałtowna przecena węglowodorów dała im się we znaki. Sektor stawał już wobec takich wyzwań parę lat temu. Cena ropy spadła z ponad stu dolarów w 2014 r. do nawet 30 dol. w roku 2016. Wówczas wiele firm się skonsolidowało, podmioty nierentowne upadły, bo nie były na taką przecenę przygotowane. Teraz sytuacja się powtarza. Nowsze technologie pozwoliły obniżyć koszty, ale nie wszystkie firmy dobrze gospodarowały pieniędzmi. Wiele zbankrutuje, inne się skonsolidują. Te procesy już zachodzą.

Kryzys wzmocni najsilniejszych?

- Zdecydowanie tak. Spadnie liczba podmiotów, ale te, które przetrwają, będą mocniejsze. Pozostaną na tych polach, gdzie węglowodory są bardziej dostępne, a produkcja jest tańsza. Dużą wagę będą przykładać do dyscypliny kosztowej. Nie będzie już takich sytuacji, jakie zdarzały się małym przedsiębiorstwom, które wydobywały ropę, a wydostający się ze złoża przy okazji gaz po prostu spalały lub wypuszczały, bo brakowało im środków, by go zagospodarować. Więksi będą w stanie na takim gazie zarabiać.

Jaki jest graniczny poziom ceny ropy, przy którym opłaca się prowadzić wydobycie z łupków?

- To wygląda bardzo różnie, bo łupki są zróżnicowane. Nawet na jednym polu koszty potrafią się mocno różnić. Ale mówimy o widełkach od 30 do 60, a czasem nawet 70 dol. za baryłkę.

Łupki zasadniczo zmieniły pozycję USA na świecie. Z importera kraj ten stał się eksporterem, zmieniając układ sił na rynku. Stany starają się wykorzystywać to jako narzędzie polityczne?

- O geopolityce więcej mówi się w Europie niż w USA. Należy pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych gaz czy ropę sprzedają firmy prywatne, nie państwowe. Jeśli nie będzie odpowiednich warunków ekonomicznych, firmy nie prześlą tego gazu. Rządowe sterowanie w tym przypadku się nie sprawdza.  Niesłusznie zarzuca się Amerykanom, że blokując Nord Stream 2, chcą wyprzeć gaz rosyjski i zapełnić tę lukę swoim surowcem.

A nie chcą?

- Myślę, że to nie do końca prawdziwa teza. Nie odbieram tego w ten sposób. Rynek LNG jest płynny. Do Europy przypływać mogą przecież tankowce z całego świata. Nie tylko z USA, ale również z Kataru, Norwegii, czy nawet z Novateku.

Celem Amerykanów może być też chęć osłabienia Rosji.

- Z tym akurat się zgadzam. Ameryka jest zainteresowana pozbawieniem Rosji pozycji głównego eksportera gazu w regionie, co może oznaczać dla Moskwy mniejszą siłę politycznego rażenia i mniejsze wpływy do rosyjskiego budżetu. Pojawienie się w gronie eksporterów Stanów Zjednoczonych umożliwiło dywersyfikację źródeł dostaw i urynkowienie cen rosyjskiego gazu. Mechanizmy rynkowe są rozpoznane i bardziej przewidywalne niż ręczne sterowanie. Dlatego tak ważna jest budowa przez poszczególne kraje infrastruktury i dostęp do alternatywnych dostaw. Wyobrażam sobie też wejście amerykańskiego kapitału np. do Europy Wschodniej w celu sfinansowania inwestycji w infrastrukturę, np. w terminal. I nie chodzi o to, by firmy amerykańskie miały później pierwszeństwo w dostawach na ten rynek, a o to, by rosyjskie nie były tam jedynymi dostawcami.

Czy ropa jest równie silnym narzędziem wpływu jak gaz?

- Nie, rynek ropy jest bardziej płynny. Pojawienie się USA w gronie kluczowych producentów wpłynęło oczywiście w jakimś stopniu na pozycję Arabii Saudyjskiej. Przy dodatkowej podaży ze strony ropy łupkowej OPEC nie jest już w stanie wpływać jak dotychczas na ceny surowca. Dlatego musiał doprosić do porozumienia Rosję. Tylko w powiększonym składzie może kontrolować rynek.

USA nie obawiają się odwrotu od węglowodorów w przyszłości? Europa przyjęła już do wiadomości, że era tradycyjnych paliw za jakiś czas się skończy. Co wtedy?

- Wiele razy mówiło się już o końcu ropy naftowej. Nie zapominajmy jednak, że spory odsetek ludzi nie ma elektryczności, nie wszyscy żyją w komfortowych warunkach. Świat jest na różnym poziomie rozwoju. Chiny, Indie, Afryka - tam jeszcze długo będzie utrzymywał się duży apetyt na jak najtańsze paliwa. Oczywiście możemy mówić o energii odnawialnej. Ona będzie potrzebna, ale nie jest wystarczająca, by zbudować na niej przemysł. Ropa może być w przyszłości zastąpiona wodorem, ale ta technologia na dobrą sprawę jeszcze nie istnieje na skalę makro. Wiąże się z nią mnóstwo wyzwań i problemów. Myślę, że węglowodory będą jeszcze dość długi czas miały się dobrze.

A jakie jest podejście w Stanach Zjednoczonych do energii odnawialnej?

- Jest spore zainteresowanie odnawialnymi źródłami. Są realizowane projekty słoneczne, wiatrowe, w tym offshorowe. Oczywiście poszczególne stany mają w tym obszarze różne osiągnięcia. Jedne przykładają do ochrony klimatu większą wagę, inne mniejszą. Na przykład Kalifornia podchodzi do tematu bardzo poważnie. Tamtejszy gubernator wprowadził właśnie rozporządzenie, które nakazuje, aby do 2035 roku wszystkie nowe samochody osobowe sprzedawane w Kalifornii były pojazdami o zerowej emisji. Jednak generalnie fakt, że USA mają dostęp do taniego gazu, może spowolnić pewne trendy, jeśli chodzi o źródła odnawialne czy nawet atom. Korzystamy z tego, co na daną chwilę jest najtańsze i czego mamy pod dostatkiem.

Europa pracuje nad technologią wodorową. To jeden z głównych elementów Europejskiego Zielonego Ładu. Czy Stany Zjednoczone też biorą udział w tym wyścigu?

- U nas również zaczynają się prace w tym obszarze. Nie są bardzo zaawansowane, ale się toczą. Departament energii wyznaczył ludzi odpowiadających za kwestie wodorowe, firmy prowadzą analizy i badania. Zainteresowanie jest duże i na pewno będzie rosło. Natomiast wszyscy zdajemy sobie sprawę, że wodór póki co jest drogi.

- Jak na kwestie klimatyczne zapatrują się zwykli Amerykanie?

Ten temat żyje, jest istotny. Ale jest też mocno upolityczniony. Osoby skłaniające się ku demokratom poświęcają tym kwestiom więcej uwagi, traktują je poważnie. Z kolei dla strony republikańskiej jest to mniejszy problem. Przy zastrzeżeniu, że oczywiście jest to pewne uproszczenie. Nie ma natomiast dyskusji, czy mamy do czynienia ze zmianami klimatu i czy człowiek ma na nie wpływ, tylko jak będziemy dalej w tej sprawie działać.

Rozmawiała Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: surowce | gaz łupkowy | LNG | gaz LNG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »