Ceny surowców bez negatywnego wpływu na ceny energii

W perspektywie 20 lat ceny surowców nie powinny negatywnie oddziaływać na ceny energii elektrycznej, większy będzie wpływ polityki klimatycznej, efektywności energetycznej i tempa wzrostu gospodarczego - oceniają bank DNB i Deloitte w raporcie "Kierunki 2014".

W przestawionym we wtorek raporcie o polskim sektorze energetycznym Deloitte i DNB Bank Polska oceniły, że perspektywy dla cen surowców energetycznych są coraz lepsze, ponieważ czynniki fundamentalne, zwiększające podaż i niezależne od czynników politycznych wydają się trwałe. W tej sytuacji kluczowe znaczenie dla cen energii będą miały dynamika PKB, efektywność energetyczna i polityka klimatyczna UE.

W raporcie podkreśla się, że polski sektor energetyczny stanowi 7,9 proc. całej gospodarki, a jego działalność największy wpływ ma na górnictwo - zwłaszcza węgla, który to sektor w ponad połowie jest uzależniony od energetyki.

Reklama

Jak jednak podkreślił Rafał Antczak z Deloitte, nie jest tak, że energetyka silnie dominuje nad całą polską gospodarką. Np. na zaawansowany przemysł przetwórczy jej wpływ jest minimalny - zaznaczył Antczak.

Raport stwierdza, że w ostatnich latach na przychody sektora energetycznego bardziej wpływają zmiany regulacyjne niż koniunktura gospodarcza. Nawet mimo spadku cen energii elektrycznej w 2013 r. i związanego z tym spadku przychodów wytwórców rentowność energetyki jest wyższa niż średnia całego sektora przedsiębiorstw - podkreślił Antczak.

Z raportu wynika, że energochłonność polskiej gospodarki od 1995 r. znacznie się poprawiła - PKB się podwoił, a zużycie energii praktycznie nie wzrosło, chociaż nadal wskaźnik energochłonności jest o 15 proc. wyższy niż średnia dla UE. Oznacza to, że Polska ma wciąż proste rezerwy dla zwiększenia efektywności wykorzystania energii w gospodarce. Antczak podkreślił, że polski transport jest niezwykle energochłonny, co prawdopodobnie jest spowodowane krajowymi regulacjami, dopuszczającymi do ruchu stare, nieekonomiczne samochody.

Natomiast polski przemysł - według raportu - dogania Europę jeśli chodzi o efektywność wykorzystania energii i w realistycznym scenariuszu w 2030 r. osiągnie taki jej poziom, jaki najbardziej rozwinięte gospodarki europejskie mają dziś.

Z użytego przez Deloitte modelu zużycia energii finalnej wynika, że spadek energochłonności jest powiązany z tempem wzrostu gospodarczego - im dynamika PKB wyższa, tym większy spadek energochłonności. W scenariuszu średniego wzrostu w wysokości 1,5 proc. rocznie, w 2030 r. energochłonność jest o 30 proc. wyższa niż przy założeniu średniego 3 proc. wzrostu.

Wyższy wzrost sprzyja procesom energooszczędnym, które z nadwyżką rekompensują rosnące zużycie spowodowane wyższym PKB - wyjaśnił prezes DNB Bank Polska Artur Tomaszewski. W konsekwencji w scenariuszu wzrostu 1,5 proc. przewidujemy dla wszystkich sektorów wyższe zużycie energii niż w przypadku wariantu 3 proc. - dodał.

Mamy więc szansę na ograniczenie wzrostu zapotrzebowania na energię, co może być dobrą pozycją negocjacyjną względem polityki klimatycznej UE - ocenił też Tomaszewski.

Antczak wskazał z kolei, że wnioski z raportu różnią się znacznie od prognoz ministerstwa gospodarki co do zapotrzebowania na energię finalną. W wariancie 3 proc. jest ono w 2030 r. rocznie niższe o 6,8 Mtoe (ekwiwalentu tony ropy naftowej), a w wariancie 1,5 proc. - o 2,8 Mtoe. Różnica jest dość znaczna, 3 Mtoe odpowiada rocznemu zużyciu energii finalnej przez rolnictwo, a 6 Mtoe to prawie połowa zużycia energii w przemyśle i budownictwie.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: ceny energii | ceny surowców | ceny energii elektrycznej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »