Chińskie wyzwanie dla polskich firm spożywczych

Współpraca Polski z Chinami od lat rozwija się dobrze, jednak musimy w niej dojść do zmiany różnicy w obrocie handlowym, która jest niekorzystna dla naszego kraju. Ale dzięki rozwojowi popytu w Chinach na import produktów spożywczych z Europy mamy szanse na te zmiany. Trzeba tylko chcieć.

Chiny to przede wszystkim ogromny potencjał demograficzny z ok. 1,4 mld potencjalnych konsumentów, dlatego kraj ten wydaje się idealnym celem dla polskich firm.

Właśnie mija 60 lat od nawiązania współpracy gospodarczej między naszymi krajami, a Polska jest największym partnerem Chin w naszym regionie Europy, jednak z żadnym krajem nie mamy tak "niezrównoważonych" relacji handlowych jak z Chińską Republiką Ludową - na korzyść Chin. To parytet stosunku aż 12:1, bo importujemy z Chin towary za ok. 24 mld dolarów, zaś eksportujemy za około 2 mld.

W ocenie ekspertów jest szansa, by zmienić ten niekorzystny bilans. - Mając na uwadze, iż władze centralne Państwa Środka w perspektywie 3-5 lat stawiają na promocję importu do Chin oraz uwzględniając inwestycje chińskie w Polsce, ten bilans, mam nadzieję, poprawi się na naszą korzyść. Nie będzie to oczywiście proporcja 1:2, ale raczej 1:9 - mówił w lutym tego roku szef biura PAIH w Szanghaju Andrzej Juchniewicz.

Reklama

Jeśli chodzi o wymianę handlową produktów rolno-spożywczych z Chinami, to jest ona niewielka. W 2016 i 2017 r. wartość eksportu z Polski do Chin była na poziomie 101 mln euro, tj. trzykrotnie mniejszym niż wartość importu produktów spożywczych z Chin. Polska głównie sprzedaje na tamten rynek produkty mleczne, np. serwatkę, mleko i śmietanę oraz ekstrakt słodowy, kupujemy zaś przede wszystkim ryby, tytoń, herbatę i warzywa suszone.

A Chiny coraz bardziej otwierają się na świat - rozszerzają dostęp do swojego rynku i stwarzają lepsze warunki do inwestycji, chcą zwiększać import oraz rozszerzać działalność swoich firm za granicą. W 2018 roku chcą osiągnąć wzrost gospodarczy na poziomie ok. 6,5 proc., mimo pojawiających się opinii, że druga połowa roku będzie trudna z uwagi na wojnę handlową z USA.

Chiny są drugą co do wielkości gospodarką światową, a aspirują do bycia liderem. Wartość PKB Chin to 16 proc. ogólnoświatowego PKB i co roku gospodarka ta dokłada 1 proc. do globalnego wzrostu PKB. Wygląda na to, że sytuacja w Chinach stanowi olbrzymie pole do rozwoju inwestycji dla Polski.

Grunt to współpraca

Tomasz Pisula, prezes PAIH, mówi, że na przestrzeni lat okazało się, że jedynymi firmami, które w pełni podjęły rękawice i zaczęły skupiać się na rynku chińskim, były firmy z branży rolno-spożywczej. - Polscy producenci mleka i drobiu najszybciej zrozumieli, że do skutecznego obsłużenia rynku chińskiego niezbędne jest odpowiednie zaplecze, które umożliwi wyprodukowanie odpowiednio dużych partii produktów - mówi prezes PAIH.

Chiny to rynek, który reprezentuje ogromny potencjał, ale jest także bardzo konkurencyjnym rynkiem. Walczy o niego cały świat. To może być pole minowe dla niedostosowanych firm. Firmy muszą wiedzieć m.in., jak rejestrować znaki handlowe i umieć odnaleźć się w chińskiej administracji. Jeśli polskie firmy chciałyby wejść na rynek chiński - muszą mieć tam partnerów.

Zdaniem Tomasza Pisuli trzeba być odpowiednio dużym przedsiębiorstwem, aby dać sobie radę na chińskim rynku. Prezes PAIH radzi więc polskim producentom żywności współpracę przy wchodzeniu na rynek chiński, np. poprzez zrzeszanie się lub tworzenie wspólnych podmiotów gospodarczych, które są w stanie skoncentrować potencjał kilku firm na raz, dostarczyć odpowiednio dużą partię towaru i obsłużyć handel finansowo. Często bowiem producenci nie są mentalnie przygotowani na ilość towaru, który muszą wysłać do Chin. I dodaje, że jeśli firmy myślą o wejściu do jednej lub do kilku sieci supermarketów, to powinny przygotować bardzo dużą ilość towaru, większą niż na rynek Unii Europejskiej.

Według Tomasza Pisuli, uniwersalna rada dla polskich przedsiębiorstw, które wychodzą na rynek chiński i w ogóle na rynki pozaunijne, jest taka, by konkurować z innymi polskimi firmami tylko na rynku krajowym. Jego zdaniem ekspansja jest na tyle trudna, że nie warto walczyć z polskimi konkurentami na rynkach zagranicznych i lepiej jest współdziałać w celu pokonania rywali z krajów Europy Zachodniej.

Minister Ardanowski mówi zaś, że Chiny są też m.in. zainteresowane importem wołowiny, miodu, produktów mlecznych z przeznaczeniem na pasze. Chińska strona interesuje się także wymianą naukowo-ekspercką dotyczącą afrykańskiego pomoru świń (ASF), bowiem Chiny jako największy producent trzody na świecie obawiają się ASF. W Chinach wzrasta zapotrzebowanie na wysokiej jakości towary importowane.

Janusz Piechociński, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Azja, zaznacza, że szanse eksportowe w Chinach ma nie tylko polski przemysł rolno-spożywczy i takie produkty jak wieprzowina, masło czy mleko, ale także takie branże jak automatyka, technologie (odnawialne źródła energii, technologie czystego węgla) czy turystyka.

Janusz Władyczak, prezes zarządu Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, mówi z kolei, że rynek chiński tworzy wiele możliwości dla polskich przedsiębiorców, chociażby na rynku restauracyjnym, który jest największy na świecie i nasza żywność ma spore możliwości zaistnienia w tym kanale. - Ważną rzeczą jest to, aby przedsiębiorcy posiadali wiedzę oraz instrumenty wsparcia. KUKE jest w stanie ubezpieczyć eksport do Chin. Badamy chińskiego klienta dla polskiego przedsiębiorcy. Klient będzie mógł się skupić, aby doprowadzić kontrakt do końca, a po naszej stronie leży ryzyko ubezpieczenia - zaznacza.

Nasz kraj prowadzi na rynku chińskim trzy kampanie promocyjne: "Smaki Europy - jakość i tradycja" (wołowina, wieprzowina, owoce i warzywa), "Europejski drób - w jakości siła" oraz "Makarony Europy". Chiny są bowiem jednym z priorytetowych krajów w promocji polskiej żywności, ze względu na duże zainteresowanie polskich przedsiębiorców wymianą handlową z chińskimi partnerami. Świadczą o tym między innymi częste kontakty dwustronne na poziomie rządowym, jak też regularny udział w najważniejszych imprezach targowych - m.in. obecność w maju polskiego resortu rolnictwa na targach SIAL China w Szanghaju.

W lipcu odbyło się zaś w Polsce dwustronne spotkanie polsko-chińskie. Rozmowy dotyczyły m.in. wymiany doświadczeń w dziedzinie rozwoju i zarządzania obszarami wiejskimi, promowania wymiany handlowej i inwestycji rolnych, pogłębienia współpracy w dziedzinie technologii oraz nauk o rolnictwie. Strona chińska zadeklarowała np. zainteresowanie korzystaniem z polskich doświadczeń w zakresie zarządzania obszarami wiejskimi i rolnictwem ekologicznym. Polski resort rolnictwa zwrócił się zaś do resortu rolnictwa Chin o wprowadzenie istotnych uproszczeń formalności związanych z uzyskiwaniem zgody na eksport artykułów rolno-spożywczych z Polski do Chin.

W lipcu polski minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski i chiński minister generalnej administracji celnej (GACC) Ni Yufeng podpisali też umowy, na mocy których polski mrożony drób oraz ikry pstrąga i łososia trafią na chiński rynek. Polska już eksportowała drób do Chin w 2015 r., ale wysyłki zostały przerwane z powodu pojawienia się w Polsce na początku 2016 r. ptasiej grypy. Jednak pod koniec listopada 2017 r. władze chińskie uznały Polskę za kraj wolny od grypy ptaków.

Chiński rynek został ponownie otwarty dla polskiego drobiu 25 września tego roku. Główny Lekarz Weterynarii, Paweł Niemczuk, poinformował o ponownym otwarciu Chin dla pięciu polskich zakładów drobiarskich oraz jednej chłodni składowej, posiadających uprawnienia do eksportu na tamtejszy rynek.

Dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa Łukasz Dominiak mówi, że wydarzenie to jest olbrzymią szansą dla polskiej branży drobiarskiej, a zainteresowanie tego sektora eksportem do Chin jest bardzo duże. W Chinach rośnie zamożność społeczeństwa i wiele osób chętnie kupuje europejskie, w tym polskie, produkty wysokiej jakości, choć są nieco droższe niż importowane kurczaki z Brazylii i Stanów Zjednoczonych.

Polska jest obecnie jedynym krajem w Europie dopuszczonym do eksportu drobiu do Chin. Oprócz nas tylko pięć krajów na świecie ma możliwość eksportu drobiu na ten rynek.

Wyższy poziom relacji

Zdaniem ekspertów relacje gospodarcze pomiędzy Polską a Chinami są o krok od przeniesienia na wyższy poziom. Jest szansa na rozwój współpracy, a także wzrost eksportu polskich firm oraz na wzrost inwestycji. - W ostatnich latach nasza współpraca jest najsilniejsza w takich dziedzinach jak handel, inwestycje, finanse i łączność. Ogólnie jest warta ok. 22 mld dolarów. Co warto podkreślić, chińskie inwestycje w Polsce charakteryzują się tym, że są realizowane "od początku" - mówi Liu Guangyuan, ambasador Chińskiej Republiki Ludowej w Polsce.

- Są szanse na rozwój tej współpracy. Są to m.in. zwiększająca się liczba chińskich biur handlowych w Polsce, rozwój transportu i logistyki, jak również umowa dotycząca Nowego Jedwabnego Szlaku - dodaje i zapewnia, że Chiny chcą nawiązywać jeszcze ściślejsze stosunki z Polską.

Jego zdaniem możliwości wynikające z otwarcia Nowego Jedwabnego Szlaku wpłyną na wzmocnienie współpracy handlowej i gospodarczej. - Obecnie istnieje deficyt w wymianie handlowej po stronie Polski, ale mamy nadzieję, że agencje promujące polskie towary umożliwią tu rozwój. Polskie produkty mają wysoką jakość - np. polskie jabłka mają duże szanse na przyjęcie się na rynku chińskim - mówi i podkreśla, że trzeba też zachęcać obywateli Polski i Chin, aby mieli bardziej otwarte podejście. - Wymiana kulturowa i know-how jest tak samo ważna jak handlowa - wskazuje.

Zdaniem Janusza Piechocińskiego chiński kapitał jest aktywny w całej Azji, czyli umowa o wolnym handlu UE-Wietnam może spowodować rozszerzenie współpracy także z firmami z chińskim kapitałem.

Chiny obniżyły od 1 lipca nawet o ponad połowę cła na 1449 towarów konsumpcyjnych, by stymulować import, kontynuować otwieranie gospodarki i podnieść jej konkurencyjność. Obniżone zostały cła m.in. na produkty spożywcze (m.in. na ryby i owoce morza z hodowli i połowu, wodę mineralną i przetworzone produkty spożywcze średnio z 15,2 do 6,9 proc.), ale też odzież i obuwie, sprzęt AGD, kosmetyki. Ogłoszona obniżka ceł dotyczy znacznie większego spektrum towarów niż poprzednia. W grudniu 2017 r. spadły cła na prawie 200 importowanych do Chin produktów, w tym niektóre rodzaje żywności, suplementów diety i lekarstw.

Szef biura PAIH w Szanghaju Andrzej Juchniewicz w lutym tego roku podzielił się swoimi spostrzeżeniami i radami ważnymi dla polskich firm. Jeśli dany przedsiębiorca myśli o wejściu do Chin, jeszcze przed wysłaniem pierwszego kontenera produktów powinien zarejestrować tam swoją markę. To podstawa jakichkolwiek dalszych rozmów dotyczących tego rynku. W Chinach działa system, który zakłada, że kto pierwszy zarejestruje markę, ten ma do niej prawo. I jeśli polski producent czy eksporter to zaniedba, naraża się na to, że marka, którą od lat budował na rynku lokalnym, nie będzie jego w Chinach, bo wcześniej zostanie zarejestrowana przez chińskiego kooperanta czy dystrybutora.

Zdaniem Juchniewicza ważne jest też dopasowanie produktów do gustów chińskich odbiorców, np. jabłka muszą być niezwykle słodkie. Warto też zwrócić uwagę na rodzaj i kolorystykę opakowań - bardzo dobrze sprzedają się tam kolory ciemne, złote, czerwone. Jeśli mówimy o żywności, to opakowanie musi być dostosowane do chińskiej specyfiki logistycznej, szczególnie w sektorze e-commerce. Produkty są składowane na rowerach, nie są niczym zabezpieczone, więc gdy trwa pora deszczowa, wszystko moknie.

W Chinach coraz lepiej idzie sprzedaż polskich produktów mleczarskich. Branża nauczyła się już dopasowywać zarówno opakowania, jak i walory smakowe swoich produktów pod chińskiego konsumenta.

Jedną z polskich firm mleczarskich, które coraz lepiej radzą sobie na rynku najludniejszego kraju świata, jest OSM w Łowiczu. W należącym do tej spółdzielni zakładzie mleczarskim w Toruniu powstaje słodki jogurt naturalny - jeden z produktów opracowanych konkretnie na rynek Chin. Jak wyjaśnia Szymon Makoś, specjalista ds. eksportu z OSM w Łowiczu, jogurt jest bardzo słodki, bo tego właśnie oczekuje chiński konsument. Spółdzielnia dostarcza obecnie do Chin około 600 kontenerów rocznie, a są to głównie produkty z długim terminem przydatności, takie jak mleko UHT, jogurty oraz serwatka i mleko w proszku. A popyt na jogurty w Chinach rośnie z roku na rok.

Inna polska firma, SM Mlekpol, informowała wcześniej, że w pierwszym kwartale 2018 roku wysłała do Chin ponad 400 kontenerów mleka UHT, w tym mleka smakowego, zaś SM Mlekovita, która według jej przedstawicieli jest liderem w eksporcie polskich produktów mlecznych do Chin, dostarcza tam "setki kontenerów miesięcznie".

Mimo dużej odległości dzielącej Polskę od Chin, polscy producenci rywalizują tam z wytwórcami nowozelandzkimi czy australijskimi jakością i ceną. Chińczycy cenią towary wytworzone w Europie, a polskie mleko jest tańsze niż mleko z innych krajów europejskich.

Według danych przekazanych przez Polską Izbę Mleka wartość eksportu polskich produktów mleczarskich do Chin wyniosła w ubiegłym roku prawie 48,2 mln euro, co oznacza wzrost z poziomu ok. 38 mln euro w roku poprzednim. Największy udział w ubiegłorocznym eksporcie miały serwatka w proszku (26,1 mln euro), mleko i śmietana płynna niezagęszczone (11,2 mln euro) oraz mleko i śmietana zagęszczone lub w proszku (9 mln euro).

Wojna handlowa Chiny-USA

Chińskie władze są przekonane, że osiągną cel wzrostu gospodarczego na 2018 rok na poziomie ok. 6,5 proc., mimo pojawiających się opinii, że druga połowa roku będzie trudna z uwagi na konflikt handlowy z USA. Wzrost gospodarczy Chin w drugim kwartale 2018 roku zwolnił do 6,7 proc. w porównaniu z 6,8 proc. w pierwszym kwartale roku. Odnotowany w drugim kwartale spadek wzrostu nastąpił jeszcze przed wejściem w życie pierwszej partii karnych ceł na chińskie towary sprowadzane do USA.

Według opinii niektórych ekonomistów, Chinom ciężko będzie utrzymać stabilny wzrost gospodarczy w drugiej połowie roku ze względu na spór handlowy z USA oraz problemy strukturalne chińskiej gospodarki.

6 lipca rozpoczęła się wojna handlowa USA-Chiny. USA zarzucają Chinom nieuczciwe praktyki handlowe. Wprowadzona w życie 6 lipca pierwsza partia karnych 25-procentowych ceł na chiński eksport do USA obejmowała produkty warte 34 mld dolarów rocznie. Tego samego dnia weszły w życie chińskie taryfy odwetowe o podobnej wartości. Chiński resort handlu ocenił to jako wybuch "wojny handlowej o największej skali w historii gospodarki".

We wrześniu władze USA wprowadziły karne cła na kolejne chińskie towary warte 200 mld dolarów rocznie. Obecnie karne taryfy Waszyngtonu obejmują więc chińskie towary warte 250 mld dolarów, a chińskie cła odwetowe - produkty z USA za 110 mld dolarów. Prezydent USA Donald Trump grozi ocleniem nawet całego chińskiego eksportu do USA, jeśli Pekin nie zmieni swojej strategii handlowej. A skoro amerykańskie produkty spożywcze są obłożone w Chinach dodatkowymi cłami, to Chińczykom mogą zasmakować nasze polskie.

Barbara Woźniak

Więcej informacji na portalspozywczy.pl

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »