Co kryje tajna umowa o wolnym handlu UE-USA?

Negocjowana obecnie umowa o wolnym handlu między UE i USA (TTIP) budzi wiele kontrowersji.

Negocjowana umowa o wolnym handlu między UE i USA (TTIP) budzi sprzeciw organizacji społecznych, istnieje więc niebezpieczeństwo, że podzieli los ACTA - umowy o zwalczaniu handlu podróbkami, która została odrzucona przez PE po protestach społecznych.

Przedstawiciele Parlamentu Europejskiego oraz organizacji społecznych zwracają uwagę, że negocjacje między Komisją Europejską i rządem USA na temat Transatlantyckiego Partnerstwa Handlu i Inwestycji (TTIP) odbywają się za zamkniętymi drzwiami, a obywatele unijni poznają prawdę o wynegocjowanej umowie dopiero na sam koniec.

Reklama

W tym tygodniu na sesji plenarnej w Strasburgu, gdzie odbywała się debata europosłów z udziałem Karela de Guchta, komisarza ds. handlu odpowiedzialnego za negocjacje, posłowie ponownie nawoływali do większej przejrzystości procesu. Komisarz natomiast schował się za państwa członkowskie, dając do zrozumienia, że Rada, czyli państwa członkowskie nie chcą ujawnić mandatu negocjacyjnego UE.

Francuski zielony eurodeputowany Yannick Jadot powiedział: "przedmiotem negocjacji jest to, jak traktować ochronę środowiska, usługi publiczne, własność intelektualną, rolnictwo i żywność. Te kluczowe sprawy są negocjowane za zamkniętymi drzwiami".

Społeczeństwa UE poznają wyniki kompromisu dopiero po zakończeniu negocjacji, a kompromis sprawi, że racje spotkają się gdzieś po drodze, a więc Unia częściowo zrezygnuje ze swoich standardów na korzyść producentów amerykańskich.

Obok ISDS (patrz depesza PAP Legislacja z 15 lipca), czyli mechanizmu rozwiązywania sporów na linii inwestor-państwo, kolejną sporną kwestią wzbudzająca społeczne kontrowersje jest właśnie sprawa standardów.

Przedstawicielka Europejskiej Organizacji Konsumentów (BEUC) Sylvia Maurer na panelu organizowanym przy okazji negocjacji podkreśliła problem obniżenia standardów unijnych w kosmetykach.

Jak skomentowała dla PAP, "w najgorszym scenariuszu, mogłoby to oznaczać, że będziemy mogli znaleźć na naszych półkach sklepowych kosmetyki zawierające substancje zakazane w UE". W UE mamy ponad 1300 substancji zakazanych, a w Stanach tylko 12 na poziomie federalnym, podobnie jest z etykietami, unijne zawierają więcej informacji ważnych dla klientów UE. Np. jeśli produkt zawiera jeden z 26 alergenów musi to być wyszczególnione na etykiecie, ale nie w USA. A to już stanowi zagrożenia dla zdrowia. Lista składników na amerykańskiej etykiecie nie musi zawierać też nanoskładników.

W USA koncept bezpieczeństwa żywności oparty jest na wystarczającej pewności braku szkodliwości, przenosząc odpowiedzialność na producenta. Unia stara się działać pro-aktywnie i uprzedzać ryzyko, podczas gdy w Stanach musi się wydarzyć szkoda, aby stworzyć prawo, które ją powstrzyma. Unijne podejście do zapewnienia bezpieczeństwa żywności polega na tym, że zasady higieny są obecne w całym procesie jej powstawania, na każdym etapie, i można ustalić skąd żywność pochodzi, co ma zapewnić bezpieczeństwo dla konsumenta. System zza oceanu za to sprawdza bezpieczeństwo finalnego produktu. Stąd na przykład sprzeciw europejskich konsumentów przeciwko chlorowanym kurczakom amerykańskim. W USA, by pozbyć się na końcowym etapie produkcji patogenów używa się chlorowania, podczas gdy od europejskich wymaga się przestrzegania zasad higieny na każdym etapie.

BEUC ma zastrzeżenia także co do przejrzystości skutków, jakie niesie transatlantycka umowa dla konsumenta europejskiego i samych negocjacji. Jak stwierdza szefowa BEUC Monique Goyens (www.beuc.eu), "negocjacje TTIP odbywają się za zamkniętymi drzwiami, a opinia publiczna ma jedynie dostęp do oficjalnych komunikatów".

STOP TTIP to międzynarodowa kampania 120 organizacji pozarządowych i obywatelskich sprzeciwiająca się umowie UE -USA, m.in. ze względu na niebezpieczeństwa jakie w sobie kryje i brak przejrzystości.

Zainicjowała ona Europejską Inicjatywę Obywatelską (możliwość nadana obywatelom unijnym Traktatem z Lizbony - zarówno w sprawie inicjowania jak i sprzeciwiania się stanowieniu prawa europejskiego) składania podpisów pod petycją sprzeciwiającą się tym negocjacjom. Kolejnym przykładem niezadowolenia może być piątkowe wystąpienie międzynarodowego ruchu Alter Summit zrzeszającego 180 organizacji oraz belgijskiej platformy Alliance D19-20, które domagały się pod budynkiem KE w Brukseli: "Dajcie nam tekst"!

Wczoraj zakończyła się w Brukseli szósta runda negocjacyjna (trwająca pięć dni) w sprawie TTIP umowy negocjowanej w imieniu UE przez KE, która obejmowała wiele dziedzin, m.in. samochody, kosmetyki, wyroby farmaceutyczne, czy aparatura medyczna, a także energia.

W ostatniej kwestii pozycje obu gigantów gospodarczych różnią się. Stronie unijnej zależy na osobnym rozdziale dotyczącym energii czy surowców, jednak Dan Mullan - główny negocjator amerykański kwestionował wartość dodaną takiego rozdziału. Dla UE taki rozdział jest ważny politycznie w czasie kryzysu na Ukrainie i napiętych stosunków z Rosją.

Jeśli strona amerykańska nie dostrzeże zalet takiego osobnego rozdziału w umowie, będzie to oznaczać, że UE będzie tak samo traktowana jak inni partnerzy handlowi, z którymi USA podpisały umowy handlowe. Amerykańska ustawa wymaga od firm uzyskania licencji na import lub eksport gazu; UE chce zniesienia wszelkich restrykcji.

Z Brukseli Renata Bancarzewska

_ _ _ _ __ _

Energia, rolnictwo, inwestycje i usługi - to tematy rundy negocjacyjnej dotyczącej umowy o wolnym handlu Unii Europejskiej z USA.

Unia szacuje, że zniesienia barier handlowych przyniesie jej korzyści w wysokości 120 miliardów euro rocznie. Negocjacje będą jednak trudne z powodu różnicy zdań w wielu kwestiach.

W związku z kryzysem na Ukrainie jedną z najważniejszych spraw jest energia. Europejczycy chcą zmniejszyć zależność od dostaw Rosji i szansę widzą w negocjowanej właśnie umowie o wolnym handlu.

Podczas rokowań Bruksela ma zabiegać o zniesienie ograniczeń w eksporcie amerykańskich surowców energetycznych do Europy, zwłaszcza gazu. Stany Zjednoczone jednak nie chcą rezygnować z systemu licencji. Każdy producent w USA, który chce sprzedać surowce poza granicami musi otrzymać specjalne pozwolenie. To ma gwarantować Stanom bezpieczeństwo energetyczne i pozwala utrzymywać niskie ceny energii.

Różnice zdań pojawiają się także w rolnictwie.. W tym przypadku to Unia nie chce zmienić swoich restrykcyjnych przepisów dotyczących bezpieczeństwa żywności i produktów genetycznie modyfikowanych. Tymczasem USA chcą właśnie do Europy sprzedawać uprawy GMO. Stany Zjednoczone chcą także zagwarantować dostęp do unijnego rynku swoim instytucjom finansowym, ale nie chcą się zgodzić na wspólne regulacje. Rozmowy mają się zakończyć w 2016 roku.

IAR

PAP/IAR
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »