Czekamy na konkrety

Wyniki wyborów w Grecji i we Francji są różnie interpretowane. Dla części komentatorów jest to przybliżenie rozpadu strefy euro. Warto jednak podkreślić, że o scenariuszu rychłego końca wspólnoty walutowej słyszymy już od przynajmniej dwóch lat. Szczególnie ze strony tych, którzy od początku pomysłu wspólnej waluty nie darzyli szczególnym entuzjazmem.

Faktem jest jednak, że sytuacja znowu stała się bardziej skomplikowana. Lub - to może lepsze określenie - scenariusz, do którego przybliżyli się wszyscy, trzeba będzie zmodyfikować.

Wzrost nerwowości

Jeśli przyjmiemy, że pod koniec 2008 r. na świecie zaczął szaleć sztorm, to z pewnością nie możemy stwierdzić, że się on skończył. Co najwyżej przeniósł się w inne miejsce. Brak przewidywalności wydarzeń i ilość czynników, które zaskakują, choćby rynki finansowe, jest ogromna. Każdy, co normalne, chce spokoju i przewidywalności. A szczególnie wtedy, kiedy nerwowość stała się integralna częścią rzeczywistości. Jeśli pojawia się kolejny element ryzyka, to reakcje są obecnie znacznie bardziej emocjonalnie, niż miało to miejsce przed upadkiem banku Lehman Brother's.

Reklama

Taka jest konsekwencja największego w historii kryzysu rynków finansowych. Poziom rozchwiania emocji jest co prawda mniejszy niż trzy i pół roku temu, ale do względnej stabilności jeszcze daleko. Skoro zatem mieliśmy naszkicowany jakiś scenariusz opanowania sytuacji w strefie euro, to zaistnienie w nim odstępstw musi doprowadzić do wzrostu nerwowości. I doprowadza, czego dowodem jest reakcja rynków na decyzje wyborców w Grecji oraz we Francji.

Exodus Hellady?

Grecja wydaje mi się mniejszym problemem. W najgorszym razie Grecy albo opuszczą strefę euro, albo zostaną z niej wyrzuceni. W obu przypadkach nie wiemy dokładnie jakby się to miało technicznie odbyć, ale taki proces można zaplanować i przeprowadzić. Jeśli wyjście Grecji nastąpiłoby dwa lata temu, rzeczywiście mogłoby oznaczać kataklizm. Bo wtedy taki proces nikomu się nie mieścił w głowie. Podobnie zresztą jak w 2008 r. wariant upadłości największych banków, instytucji zaufania publicznego. Załamanie rynku pieniężnego, będącego krwiobiegiem systemu bankowego, doprowadziło w konsekwencji do jego blokady, a to z kolei zablokowało finansowanie gospodarki. W tym przypadku nie chodziło o upadek Lehman Brother's. On jest symbolem tamtych wydarzeń, ale nie był bankiem uniwersalnym. I w tym sensie nie był instytucją zaufania publicznego. Problemem było zagrożenie upadłością - do której, gdyby nie pomoc państwa, musiałoby dojść - banków, które taki status posiadały. I to dlatego ratowanie świata musiało kosztować aż tak dużo. To jakim szokiem musiałaby być upadłość kraju, który był częścią strefy euro? Albo jego wyjście z tej strefy, które de facto, oznaczałoby to samo? A w każdym razie mogłoby tak być odbierane. Dzisiaj mamy jednak do czynienia z inną sytuacją. Świat przyzwyczaił się do myśli, że ktoś ze strefy może wylecieć. A w przypadku Grecji są i tacy, którzy wręcz chcieliby takiego scenariusza, dla wyczyszczenia sytuacji. Dla wielu Grecja jest wrzodem, który najlepiej wyciąć. I są to tezy prezentowane także przez sporą grupę wpływowych ekonomistów i inwestorów. Oczywiście taki scenariusz jakieś zamieszanie by wywołał, ale z pewnością nie załamanie sytemu finansowego. Pod warunkiem, to jasne, odpowiednich decyzji, część z nich zostało już zresztą podjętych, pozostałych państw strefy euro. Zupełnie inną kwestią jest to, co opuszczenie strefy będzie oznaczało dla Grecji. Bo chyba Grecy nie zdają sobie z tego do końca sprawy. Teza o możliwości załatwienia kryzysu drukowaniem własnego pieniądza, która króluje w wielu środowiskach, jest dość niebezpieczna. Choćby z tego powodu, że w pierwszych miesiącach musi dojść do dramatycznego zubożenia greckiego społeczeństwa. A bez reform w dłuższym okresie i tak do sukcesu nie doprowadzi.

Paradygmat prowzrostowy

Znacznie ważniejsza jest dla mnie sytuacja we Francji. Inwestorzy przyzwyczaili się do widoku niemiecko-francuskiego tandemu, który kierował reformami strefy euro w ostatnim okresie. Mało tego, zachowanie wielu polityków w czasie francuskiej kampanii, utwierdziło rynki w przekonaniu, że tylko zwycięstwo Sarkoz'ego daje szanse na dalsze reformy. Ale dlaczego właściwie tak miałoby być? Jeśli w czasie kampanii wyborczej padły jakieś tezy czy hasła, które mogą niepokoić, to przede wszystkim pamiętajmy, że to kampania, a nie precyzyjna zapowiedź reform. Ale nawet, jeśli mielibyśmy je traktować na poważnie, to warto parę zdań im poświecić. Jeśli nowy prezydent mówi o konieczności wsparcia wzrostu gospodarczego, to dokładnie to samo ma na myśli znaczna część ekonomistów i to już od miesięcy. Brak wyraźnych programów tego wsparcia uważają oni za największy problem planu ratunkowego strefy euro. W podobnym tonie wypowiada się choćby premier Włoch, który jest zresztą jednym z najwybitniejszych ekonomistów europejskich. Pytanie tylko, bo to do końca nie zostało sprecyzowane, czy wsparcie wzrostu gospodarczego ma być dodatkiem do planu porządkowania finansów publicznych, czy go zastąpić? Bo jeżeli to drugie, to rzeczywiście nie oznacza to nic dobrego. Renegocjacja pakietu fiskalnego? Brzmi rzeczywiście groźnie, ale kompletnie nie wiemy, co oznacza. Wyższy podatek dla najbogatszych? Podobne pomysły ma Barack Obama i George Soros. Nie sądzę, żeby akurat ta koncepcja, jeśli wejdzie w ogóle w życie, miała rozmontować strefę euro.

Stan niepewności

Z pewnością znowu pojawił nam się element niepewności. I do momentu, kiedy nie zniknie, będzie bardziej nerwowo. Zresztą takie sytuacje w ciągu ostatnich kilku lat przeżywaliśmy nader często. Czekamy zatem na dalszy rozwój sytuacji. Dla mnie najważniejszy będzie realny plan działań nowego prezydenta Francji. Być może zresztą, że bardzo wiele wyjaśni się już podczas jego spotkania z kanclerz Niemiec.

Marek Zuber

Autor jest wybitnym polskim ekonomistą i analitykiem rynków finansowych, czołowym polskim komentatorem ekonomicznym i cenionym powszechnie ekspertem. W przeszłości pełnił funkcję szefa zespołu doradców ekonomicznych premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Jego opinie są jednymi z najczęściej pokazywanych w największych ośrodkach opiniotwórczych.

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: wyniki wyborów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »