Czy cypryjski parlament podjął dobrą decyzję?

We wtorek cypryjski parlament odrzucił uzgodniony w sobotę plan ratunkowy, zakładający między innymi kontrowersyjne jednorazowe opodatkowanie depozytów. Zgromadzony przed parlamentem tłum przyjął tę decyzję okrzykiem triumfu. Czy słusznie?

Nadzwyczajny podatek depozytowy był de facto sposobem na przeniesienie straty banków cypryjskich bezpośrednio na depozytariuszy. Cypryjskiego rządu nie stać na dokapitalizowanie banków tak, by depozyty utrzymały nominalną wartość, gdyż jego dług już teraz wynosi prawie 90 proc. PKB. Pożyczka od krajów Unii nie może zaś przekroczyć możliwości jej obsługi.

To co Unia zdecydowała się zaoferować (10 miliardów euro) stanowi i tak aż 55 proc. cypryjskiego PKB, co w połączeniu z dotychczasowym długiem stanowi już bardzo poważną sumę. Dlatego właśnie Cypr miał znaleźć brakujące 6 miliardów euro, sięgając po depozyty.

Reklama

Co stałoby się, gdyby Cypryjczycy zupełnie odrzucili unijny plan? W takiej sytuacji Europejski Bank Centralny nie miałby wyjścia i zmuszony byłby odciąć banki cypryjskie od finansowania. Gotówka z EBC jest zaś niezbędna, ponieważ ich aktywa warte są mniej niż depozyty, dlatego nikt inny nie pożyczy im pieniędzy. Bez pomocy EBC cypryjskie banki nie będą więc w stanie zabezpieczyć się przed runem, zatem w takiej sytuacji jedynym wyjściem byłoby opuszczenie przez Cypr strefy euro. Czy naprawdę tego chciałby cypryjski parlament?

Jak się wydaje, oprócz nacisków społecznych cypryjskimi deputowanymi kierowały inne przesłanki. Niektórzy mówili, że podatek depozytowy podkopuje reputację wyspy jako regionalnego centrum finansowego. Bano się też reakcji Rosji, gdyż obywatele tego kraju posiadają około 30 proc. cypryjskich depozytów.

Jednak gdyby doszło do wyjścia Cypru ze strefy euro, zarówno dla cypryjskiego sektora finansowego, jak i dla Rosjan, byłaby to sytuacja znacznie gorsza. Dewaluacja nowego cypryjskiego funta w stosunku do euro sięgnęłaby co najmniej 30 proc., a początkowo pewnie więcej ze względu na ucieczkę kapitału z wyspy. W porównaniu z tym uszczuplenie depozytów średnio o 7 proc. (wedle pierwotnej propozycji) nie wydaje się aż tak przerażające.

Podobnie ma się sprawa z ucieczką kapitału. Jeżeli banki zostaną otwarte, a nadzwyczajny podatek depozytowy nie wejdzie w życie, spodziewam się błyskawicznego opróżnienia kont bankowych. To zrozumiała reakcja w sytuacji, gdy problem niewypłacalnego rządu i będącego pod kreską sektora bankowego nie zostałby rozwiązany.

Gdyby zaś plan pomocowy został wdrożony, można byłoby mieć uzasadnioną nadzieję na to, że pieniądze są teraz bezpieczne. Motywacja do ucieczki kapitału byłaby więc mniejsza. Niepopularny podatek bankowy wydaje się też lepszym rozwiązaniem niż będące alternatywą drastyczne podniesienie podatków. Lepiej z punktu widzenia ekonomicznego raz oddać państwu niewielką część oszczędności (co nawet motywuje do pracy), niż płacić co roku więcej w podatkach dochodowych, które czynią pracę i działalność gospodarczą mniej opłacalną.

Czym więc kierował się cypryjski parlament, skoro dla jakiejś formy podatku bankowego tak naprawdę nie ma alternatywy? Widzę dwie możliwości - jedną poważną, drugą naiwną, obie prawdopodobne. Po pierwsze deputowani mogą liczyć na to, że wyspa dostanie jakąś korzystniejszą ofertę od UE bądź Rosji.

Udawanie, że Cypr poradzi sobie samemu z kryzysem w połączeniu z szantażem, że opuści strefę euro, może skłonić pozostałe państwa do dalszych ustępstw. Chociaż takie granie gospodarczą przyszłością wyspy jest ryzykowne, w obliczu powtarzanych od trzech lat obaw o trwałość strefy euro mały Cypr może coś dla siebie ugrać.

Jest też druga możliwość. Przedstawiciele mieszkańców wyspy mogą liczyć nie na drobne ustępstwa, lecz na spory prezent od Unii Europejskiej. Czują, że na niego zasłużyli, gdyż bankructwo cypryjskiego rządu jest wynikiem ratowania Grecji przez cypryjskie banki. Mogą więc oczekiwać podobnego gestu solidarności.

Moim zdaniem jednak liczenie na to, że parlamenty Niemiec czy Finlandii zgodzą się na darowanie Cyprowi kilku miliardów euro, jest wielką naiwnością. Po takim precedensie bowiem inne, większe kraje Południa także domagałyby się transferów, co wywołałoby napięcia polityczne grożące rozpadem strefy.

Na szczęście z obecnej sytuacji ciągle jest wyjście. Podatek bankowy był niesprawiedliwy, ponieważ dotyczył zarówno depozytariuszy trzymających pieniądze w wypłacalnych bankach, jak i tych, którzy swoje środki powierzyli bankrutom. Ponadto obciążeni nim mieli zostać zarówno depozytariusze ubezpieczeni (do 100 tys. euro), jak i nieubezpieczeni (powyżej tej kwoty), co jest ewidentnym złamaniem ducha ustawy o gwarancjach bankowych.

Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby, proponowane od dawna przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, bankructwo tylko niewypłacalnych banków (zwłaszcza dwóch największych) i pokrycie strat wyłącznie z nieubezpieczonych depozytów. Bogaci Rosjanie pewnie nie byliby zachwyceni takim scenariuszem, jednak pozwoliłby on deputowanym zachować twarz, a Cypr mógłby pozostać przy wspólnej walucie.

Pobierz: program do rozliczeń PIT

Maciej Bitner

Wealth Solutions
Dowiedz się więcej na temat: Cypr | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »