Dziś polski protest w Brukseli

Ponad 500 rybaków zadeklarowało udział w zaplanowanym na poniedziałek proteście przeciwko wprowadzonemu przez Komisję Europejską zakazowi połowu dorsza na Bałtyku Wschodnim - poinformował Jerzy Wysoczański, prezes Związku Rybaków Polskich (ZRP).

Wysoczański powiedział, że protest ma zacząć się w samo południe i będzie polegał na ustawieniu rybackich jednostek na redach portów w Gdyni, Ustce (Pomorskie) i Kołobrzegu (Zachodniopomorskie). - Nie będziemy blokować wejść do portów, a jedynie przez dwie godziny stać na redach - wyjaśnił prezes ZRP.

Na lądzie rybaków będą wspomagać przetwórcy ryb. Ubrani na biało pracownicy kilku zakładów mają stanąć w południe na kejach portów objętych protestem.

Rybacki protest ma również - po części - odbyć się w Warszawie. Związkowcy z "Solidarności'80" zamierzają w poniedziałek w południe pikietować przedstawicielstwo Unii Europejskiej w stolicy Polski.

Reklama

Protest - w założeniu organizatorów - ma wspomóc zaplanowane na poniedziałek w Brukseli rozmowy ministra gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka i jego zastępców z unijnym komisarzem do spraw rybołówstwa Joe Borgiem na temat zniesienia zakazu połowów dorsza.

Zakaz połowów dorsza do końca 2007 r. na Bałtyku Wschodnim (na wschód od 15. południka, który przebiega przez leżącą w woj. zachodniopomorskim miejscowość Trzęsacz) - przez statki pływające pod banderą Polski - Komisja Europejska wprowadziła 9 lipca. Zaczął on obowiązywać 16 września po zakończeniu trzymiesięcznego okresu ochronnego na dorsza.

Wprowadzenie zakazu KE umotywowała tym, że - jak napisano w lipcowym rozporządzeniu nr 804/2007 - połowy tego stada (Bałtyk Wschodni - PAP) - przez polskie statki w 2007 r. trzykrotnie przekroczyły ilości zgłoszone przez Polskę, co oznacza całkowite wyczerpanie tegorocznego limitu, który wynosił 10,8 tys. ton.

Przełowienie wschodniego stada dorsza stwierdzili unijni kontrolerzy, którzy na początku roku sprawdzali dwa polskie porty i część polskich jednostek rybackich.

Rybacy kwestionują wyniki kontroli. Według nich nałożony przez KE zakaz na Polskę to kara za głośne mówienie o tym, że limity połowowe na dorsza przekraczają wszystkie państwa basenu Morza Bałtyckiego.

Zdaniem rybaków utrzymanie zakazu będzie oznaczać największy kryzys w polskim rybołówstwie po II wojnie światowej i może nawet doprowadzić do likwidacji tej branży. Konsekwencją wprowadzenia zakazu może być bowiem nieprzyznanie Polsce dorszowego limitu połowowego na lata 2008-2010.

Choć część rybaków zapowiadała złamanie unijnego zakazu, to z informacji przekazanych przez Jerzego Wysoczańskiego wynika, że dotychczas żadna jednostka nie wyszła w morze łowić dorsze. - Z decyzją w sprawie połowów wstrzymujemy się do czasu zakończenia rozmów w Brukseli - powiedział Wysoczański.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Polskie | Komisja Europejska | akcja protestacyjna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »