Energetyczna droga przez mękę

Grupa pracowników Vattenfalla chce kupować energię od własnej firmy. Dwa miesiące starają się zmienić dostawcę. Bez skutku.

Grupa pracowników Vattenfalla chce kupować energię od własnej firmy. Dwa miesiące starają się zmienić dostawcę. Bez skutku.

Wśród energetyków krąży anegdota: pierwszym klientem, do którego utraty po lipcowym otwarciu rynku energii przyznał się warszawski RWE Stoen, miał być... Tuomo Hatakka, mieszkający w Warszawie prezes Vattenfall Poland - konkurenta RWE. Plotka głosi, że dla przeniesienia szefa Vattenfalla powołano specjalny zespół, który pracuje nad tym od dwóch miesięcy - na razie bez sukcesów. Ta historia nie jest prawdziwa, ale szef Vattenfall Sales przyznaje, że grupa pracowników szwedzkiej firmy faktycznie stara się zmienić dostawcę ze Stoenu na Vattenfalla.

Reklama

- Rzeczywiście, zajmuje się tym zespół, który w firmie odpowiada za przenoszenie klientów - mówi Torbjorn Wahlborg.

Za drogo i za długo

Vattenfall chwali się już ponad 2 tys. umów z odbiorcami z różnych rejonów Polski, którzy po ogłoszeniu rynkowej oferty spółki (5 lipca, kilka dni po liberalizacji) zdecydowali się z niej skorzystać. Nie udało się przenieść jeszcze ani jednego.

Spółki odpowiedzialne za obrót energią i eksperci są zgodni. Procedury związane ze zmianą dostawcy są zdecydowanie zbyt długotrwałe, pracochłonne i kosztowne. Co gorsza, nie są jednolite, bo Urząd Regulacji Energetyki, zatwierdzając instrukcje dla spółek, zgodził się m.in. na różne maksymalne terminy zakończenia procedury przenosin. W większości spółek jest to 60 dni, ale w niektórych, np. w Stoenie, aż 90.

To jeden z głównych powodów, dla których na detaliczny rynek energii nie wybierają się na razie firmy nieposiadające bazowej puli klientów (od kilkuset tysięcy do kilku milionów) odziedziczonej po zakładzie energetycznym, który do niedawna zajmował się i dystrybucją, i obrotem.

- Przenosiny powinny odbywać się online. Ale nie stworzono do tego warunków. To bardzo długotrwały i skomplikowany proces, który po prostu się nie opłaca. Marża, jaką sprzedawca ma szansę uzyskać na kliencie detalicznym, nie uzasadnia ponoszenia takich kosztów. Dlatego na razie nas to nie interesuje - mówi Grzegorz Górski, prezes Electrabela Polska, właściciela Elektrowni Połaniec.

Dodaje, że np. w Wielkiej Brytanii detaliczne marże są na tyle wysokie, że odbiorców warto zdobywać nawet przy wykorzystaniu domokrążców (czyli najkosztowniejszego kanału), bo roczna umowa zarabia na koszty już po pół roku.

Na podbój rynku detalicznego w Polsce nie wybiera się też na razie Everen (spółka z grupy EDF).
- Ten segment nas interesuje, ale to raczej odległa perspektywa. Nie należy od nas oczekiwać aktywności w detalicznym handlu energią w 2008 r. Przy braku odpowiednich procedur i niechęci do zmian ze strony beneficjentów dotychczasowego systemu nie ma do tego warunków. Dodatkową barierą są niezbędne nakłady inwestycyjne, ponadto marże możliwe do uzyskania są znikome - mówi Joachim Wojaczek, prezes Everen.

Regulator coś z tym zrobi

Adam Szafrański, nowy prezes URE, obiecuje procedury związane ze zmianą sprzedawcy energii.
- Pracujemy nad zmianą instrukcji operatorów sieci dystrybucyjnych. Uważam, że maksymalny termin zakończenia procedury zmiany sprzedawcy należy zdecydowanie skrócić - na przykład do 30 dni - mówi regulator.

Agnieszka Berger

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Vattenfall | procedury | firmy | kupować
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »