Euro za nami - gospodarka w opałach
Nad polską gospodarką zbierają się ciemne chmury. Liczba plajtujących firm wzrasta od wielu miesięcy, ale dopiero teraz - gdy upadłości dotyczą naprawdę dużych podmiotów - coraz częściej donoszą o tym media - informuje "PRESS-SERVICE Monitoring Mediów".
To niebezpieczne zjawisko zwłaszcza dlatego, że medialność tematu uruchamia samonapędzający się mechanizm. Kreuje lub utwierdza przedsiębiorców w przekonaniu, że sytuacja gospodarcza jest naprawdę trudna, co skłania ich do cięcia wydatków. To z kolei hamuje rozwój i powoduje pogłębianie się kryzysu.
Liczba publikacji na temat upadłości firm wzrosła lawinowo na przełomie maja i czerwca. Wiązało się to z problemami branży budowlanej, a zwłaszcza wnioskiem o upadłość układową złożonym przez PBG - jedną z największych firm sektora. Nie ucichły także echa głośnego bankructwa DSS, czyli wykonawcy odcinka autostrady A2. W czerwcu sporo mówiło się o plajtach, które dotknęły dużych graczy branży mięsnej.
Już od ponad roku "PRESS-SERVICE Monitoring Mediów" notuje zauważalny wzrost liczby publikacji, dotyczących upadłości. W okresie czerwiec 2011 - maj 2012 zwiększyła się ona o 47 proc. Jednak obecnie zjawisko diametralnie się nasiliło. Wzrost w czerwcu w porównaniu do maja wyniósł aż 76 proc. Nic nie wskazuje, by trend miał się zmienić, zwłaszcza zważywszy na skalę doniesień dotyczących plajty Sky Clubu i Triady z początku lipca. Warto również mieć świadomość, że analitycy prognozują dalsze nasilenie się bankructw w polskiej gospodarce.
Wygląda więc na to, że po okresie stymulowania gospodarki przez polsko-ukraińskie mistrzostwa Europy, za chwilę możemy mieć do czynienia z poważnym tąpnięciem. Ostrzeżeniem jest też zachowanie wskaźnika WMR, obrazującego występowanie w środkach masowego przekazu słowa "recesja". Oznacza to pogorszenie się nastrojów i klimatu w gospodarce. Wartość WMR wzrasta od marca. W dodatku analitycy mediów zapowiadają - tuż przed najbliższym odczytem 6 lipca - jego kolejny, jeszcze większy przyrost.
Opr. MD