Gazowy taniec z niedźwiedziem?

PGNiG i Gazprom współpracują handlowo od lat. Mówi się o możliwości pogłębienia współpracy, ale bez zgody polityków nie ma na to szans. Jest czego żałować?

Gazprom to największy koncern gazowy na świecie. Zatrudnia prawie 400 tys. pracowników. Roczne wydobycie przekracza pół biliona metrów sześc. gazu. Szefowie rosyjskiej firmy obracają astronomicznymi kwotami.

Dość powiedzieć, że ubiegłoroczne przychody spółki przekroczyły 158 mld dolarów, a zysk netto wyniósł 44,6 mld dolarów. Gazprom to także największy dostawca gazu do Unii Europejskiej. W pierwszej połowie tego roku na wszystkich rynkach sprzedał 255,5 mld m sześc. surowca.

Na tym tle PGNiG wygląda niczym ubogi krewny. Na przykład roczne wydobycie gazu przez naszą spółkę to nieco ponad 4 mld m sześc. To tyle, ile Gazprom wyeksportował do UE w pierwszej dekadzie grudnia ub. r. Czy biorąc pod uwagę te dysproporcje, możemy myśleć o partnerskiej współpracy?

Reklama

Idzie nowe

Obecnie współpraca pomiędzy obiema firmami opiera się na najprostszym scenariuszu. Jedna (Gazprom) sprzedaje drugiej (PGNiG) gaz. Rocznie około 10 mld m sześc. Ale Gazprom chciałby sprzedawać więcej...

Polska ma bowiem duży - jak na UE - potencjał wzrostu sprzedaży gazu.

- W większości krajów Unii zużycie gazu spada. U nas powoli, ale rośnie - przypomina Radosław Dudziński, wiceprezes PGNiG-u, odpowiedzialny w spółce za handel.

Czy rosyjskiej firmie uda się sprzedać do naszego kraju dodatkowe ilości gazu? Wydaje się to dość wątpliwe. Co więcej, Gazprom, dostawca większości zużywanego w Polsce gazu, może mieć problem z utrzymaniem obecnego wolumenu sprzedaży do Polski. Politycznym celem kilku ostatnich rządów jest bowiem zmniejszenie zależności gazowej od Rosji.

Dróg do tego celu jest kilka. Po pierwsze budujemy gazoport. Według planów, ma on zostać uruchomiony w połowie 2014 roku. Początkowo zdolność regazyfikacyjna ma wynieść około 5 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie, co stanowi jedną trzecią zużycia gazu w Polsce.

Po rozbudowie gazoport będzie mógł odbierać około 7,5 mld m sześc. gazu.

Rozwiązaniem jest też rozbudowa interkonektorów.

Już teraz mamy gazowe połączenie z Niemcami, spekuluje się o kolejnych. Rozbudowane może być połączenie z Czechami, trwają prace nad planami budowy połączenia ze Słowacją.

Na koniec warto jeszcze dodać gaz łupkowy. Jeśli się okaże, że mamy duże jego ilości, miejsca dla rosyjskiego surowca jeszcze ubędzie.

Wszystkie te działania przynieść mogą jeden efekt. Do Polski będzie można przesłać większe ilości gazu z innego niż rosyjski kierunku. Ponieważ cała sytuacja grozi nadpodażą surowca, perspektywy dla Gazpromu nie są zbyt duże.

Jednak nie oznacza to, że Gazprom z polskiego rynku zrezygnuje. Paradoksalnie dużo będzie zależało od tego, co będzie się działo w Brukseli. Jeśli zwolennicy ograniczania emisji przeforsują swoje plany, wówczas przed Gazpromem w Polsce i w całej Unii otworzy się świetlana przyszłość.

Energia, wydobycie, przesył?

W jakich obszarach obie spółki mogłyby ze sobą współpracować? Jest kilka potencjalnych obszarów współpracy.

Z punktu widzenia Gazpromu najważniejsze są te, które zaowocują zwiększeniem sprzedaży gazu.

Rosyjski gigant mógłby być zainteresowany wspólnym z PGNiG-iem rozwojem energetyki gazowej.

- Zresztą pierwsze sondażowe rozmowy w tej kwestii miały miejsce już wiele miesięcy temu - podkreśla wiceprezes Dudziński.

Tyle że późniejsza awantura o ceny, oddanie sprawy do arbitrażu zamroziły jakiekolwiek dyskusje. Jednak teraz, gdy doszło do porozumienia, sprawa mogłaby się ponownie stać aktualna.

Specjaliści rolę Gazpromu w ewentualnym przedsięwzięciu widzą jako źródło kapitału inwestycyjnego i późniejszego dostawcę surowca. Jak tłumaczy sprawę analityk DI BRE Banku Kamil Kliszcz, wynika to z ogromnych zobowiązań finansowych polskiego potentata, który sam nie udźwignąłby kosztownej inwestycji.

Czy sprawa może być w ogóle dla Gazpromu interesująca? Raczej tak, bo duża gazowa elektrownia to poważny odbiorca gazu. Rocznie taki zakład może zużywać nawet kilka miliardów surowca. Problem w tym, że obecnie niewiele wskazuje na opłacalność takiego biznesu. Dane ekonomiczne są dla siłowni gazowych miażdżące.

Szacuje się, że gaz musiałby być tańszy nawet o ponad trzydzieści procent, by mógł skutecznie rywalizować jako paliwo z węglem.

Jednak nie tylko energetyka jest potencjalnym polem współpracy. Z naszego punktu widzenia bardzo interesujący byłby segment poszukiwawczy i budowa infrastruktury gazowej.

W poprzednim roku w PGNiG-u doszło do ważnej zmiany. Powołanie PGNiG Poszukiwania (jedynym właścicielem jest PGNiG) oznacza, ze spółka poważnie myśli o zwiększeniu swoich możliwości w tym segmencie. Nasze firmy poszukiwawcze są dobrze znane w Afryce Północnej, Kazachstanie czy w Europie. Problem w tym, że ze względu na ograniczone możliwości finansowe nie mogły dotychczas starać się o pracę na najbardziej lukratywnych rynkach. Jednak sytuacja szybko się zmienia, a rynek rosyjski kusi. Biorąc pod uwagę jego skalę, naprawdę warto.

Tylko w 2013 roku Gazprom na inwestycje chce przeznaczyć niemal bilion rubli (około 33 mld dolarów). Oczywiście znaczną część skonsumują projekty budowy i rozbudowy strategicznych gazociągów m.in. South i North Streamu.

Jednak kwoty, które pozostaną, nadal będą ogromne. Interesujące dla polskich firm mogłyby być także projekty związane z budową sieci przesyłowej dla rosyjskiego olbrzyma. Teraz ze względu na inwestycje na rodzimym rynku należące m.in. do PGNiG-u spółki nie mają nadmiaru mocy przerobowych, ale za kilka lat, kiedy fala inwestycji opadnie, kto wie?

Chłodno i nieufnie

Skoro interesy obu firm krzyżują się ze sobą w tylu miejscach, to dlaczego relacje pomiędzy nimi ograniczają się do handlu? Wynika to z wielu względów - najważniejsza przyczyna to polityka.

Gazprom - nie tylko zresztą w Polsce - jest traktowany dość nieufnie. Spółka jest uważana za ekonomicznego przedstawiciela Kremla (państwo ma 50,01 proc. akcji potentata). Zresztą rosyjski rząd niejednokrotnie dawał do zrozumienia, że może użyć surowców jako broni. Jego zastosowanie jako narzędzia presji w polityce międzynarodowej potwierdzają doświadczenia ostatnich lat.

A skoro tak się sprawy mają, to czy budowa siłowni gazowej nie powodowałaby ryzyka dla naszego systemu energetycznego?

Politycy odpowiedzialni za poziom bezpieczeństwa energetycznego z pewnością się nad tym zastanawiają.

Co więcej, niechęć Gazpromu do podporządkowania się obowiązującym w państwach UE i WTO regułom (mimo wciąż świeżego członkostwa w tej ostatniej) także nie zachęca do współpracy z rosyjskim gigantem.

Ponadto ewentualna ściślejsza współpraca PGNiG-u i Gazpromu byłaby mocno kontestowana przez polskich polityków i to nie tylko z opcji tradycyjnie nieufnych wobec wielkiego sąsiada.

Warto jednak podkreślić, że także sam Gazprom może nie chcieć pogłębienia współpracy z polskim podmiotem.

W rosyjskiej spółce Polska nie cieszy się największym uznaniem. Nasz sprzeciw przeciwko budowie North Streamu, a wcześniej słynnej pieremyczki (omijającego Ukrainę połączenia gazowego przez terytorium wschodniej Polski) zostały na ulicy Namietkina 16 w Moskwie (siedziba Gazpromu) bardzo źle odebrane.

Jeśli weźmie się pod uwagę plany dotyczące wydobycia gazu łupkowego i związane z tym perspektywy powstania silnego konkurenta, chłód ze strony Gazpromu jest jak najbardziej zrozumiały.

Wydaje się zwyczajnie, że Gazprom może nie chcieć wzmacniać finansowo potencjalnego konkurenta.

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: Gazprom | tańce | niedzwiedź | polityków | Nowy Przemysł | PGNiG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »