Gdzie jest nasz transatlantyk?

Norweskie linie lotnicze Norwegian, jako pierwszy z przewoźników niskobudżetowych, rozpoczną w czerwcu międzykontynentalne loty z Oslo i Sztokholmu do Nowego Jorku i Bangkoku. Trasy te mają obsługiwać na razie uziemione Boeingi 787 Dreamliner, których linia ma otrzymać osiem.

Sprzedaż biletów trwa już od listopada. Kłopoty amerykańskiego producenta powodują opóźnienie w dostawach, lecz nie w lotach i - jak zapowiedziała linia - wszyscy, którzy kupili bilety wylecą punktualnie i wrócą do domu jak planowali.

Kiedy kłopoty Boeinga z wadliwymi akumulatorami po serii usterek doprowadziły w styczniu do uziemienia wszystkich maszyn tego typu przez amerykańskie władze lotnictwa cywilnego, szef Norwegian Bjoern Kjos skomentował ironicznie: - Nie obawiam się większych kłopotów. To tylko kwestia czasu i sądzę, że fabryka, która buduje statki kosmiczne chyba potrafi wymienić zwykły akumulator.

Reklama

W marcu Norwegian zdecydował się jednak na rozwiązanie alternatywne i wypożyczył dwa czterosilnikowe Airbusy A340 300 razem z załogami od portugalskich linii HiFly. Wcześniej maszyny były używane przez Singapore Airlines, a przez ostanie pięć lat, do 2012 r., przez Emirates. Dreamlinery zamówione przez Norwegiana mają mieć 291 miejsc, a luksusowo wykończone airbusy 267 miejsc w trzech klasach, więc na kłopotach Boeinga skorzystają skandynawscy pasażerowie, którzy kupowali bilety w cenie od 200 dol. (623,08 zł) do Nowego Jorku i od 300 dol. (934,62 zł) do Bangkoku w jedną stronę.

Pobierz za darmo program PIT 2012

Linia zapowiedziała też, że każdy, kto kupił bilet, może bezpłatnie przełożyć datę wylotu, jeżeli chce poczekać na Dreamlinera, albo odzyskać pieniądze bez żadnych kosztów manipulacyjnych.

Norwegian podkreślający konsekwentnie, że nie jest tzw. tanią linią, lecz regularną, tylko z niskimi cenami, jest skandynawskim ewenementem biznesowym i kiedy flagowy skandynawski przewoźnik SAS znajduje się na skraju bankructwa, akcje norweskiego osiągają na giełdzie w Oslo nowe rekordy i nazywane są all time high . Wartość giełdowa firmy wynosiła w marcu 8,4 mld koron.

- Dreamliner to transatlantyk za pomocą którego zrewolucjonizujemy rynek lotniczy na długich dystansach - podkreślił Kjos. Zwrócił uwagę, że według jego ocen kierunek Bangkok nie jest ofertą głównie dla Skandynawów, ale dla Azjatów. - Ten rynek będzie rósł w bardzo szybkim tempie i osiągnie wielkie rozmiary. Teraz to Azja zaczyna latać do Europy, lecz na razie jest dla nich zbyt drogo i dlatego Norwegian z tanią ofertą i flotą ekonomicznych dreamlinerów wyprzedzi konkurencję o kilka lat i stanie się dużym graczem. Norwegian zamówił sześć maszyn 787, później odkupił dwie zamówione przez islandzkie linie Icelandair. Cały czas jest to zbyt mało, ponieważ docelowym planem jest flota 15 transatlantyków.

Dwa airbusy będą według wstępnych szacunków kosztować milion euro miesięcznie, lecz Norwegian zamierza ubiegać się o odszkodowanie i w kolejce klientów Boeinga jest chyba najsilniejszym negocjatorem, ponieważ przed rokiem zamówił 100 maszyn Max8 i 22 typu 737 800 (kupił też 100 Airbusów A320neo). Jak uważa się w Oslo i Sztokholmie, odszkodowanie niekoniecznie musi mieć wymiar gotówkowej wypłaty, lecz może oznaczać lepszą cenę dostarczanych od 2016 r. maszyn.

Norwegian latający do 120 miejsc w Europie oraz do Dubaju i północnej Afryki przewiózł w ubiegłym roku 17,7 mln pasażerów i z roku na rok w swojej zaledwie 10-letniej historii notuje wzrost. - Na początku naszym celem była Skandynawia, później Europa, a teraz stajemy się graczem globalnym - stwierdził Kjos.

Zbigniew Kuczyński

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: linie lotnicze | Norwegia | Private Banking
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »