Gorączka sobotniej nocy referendalnej

Debata referendalna Sejmu przebiegła i tak spokojniej, niż można było się spodziewać. Ponieważ posiedzenie musiało skończyć się przed uroczystościami Wielkiego Czwartku, antyunijna opozycja czyniła przez cały dzień proceduralną obstrukcję, aby nie dopuścić do podjęcia na wczorajszym posiedzeniu uchwały o zarządzeniu referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Debata referendalna Sejmu przebiegła i tak spokojniej, niż można było się spodziewać. Ponieważ posiedzenie musiało skończyć się przed uroczystościami Wielkiego Czwartku, antyunijna opozycja czyniła przez cały dzień proceduralną obstrukcję, aby nie dopuścić do podjęcia na wczorajszym posiedzeniu uchwały o zarządzeniu referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Koalicja rządząca wraz z opozycją proeuropejską stworzyły jednak zdecydowaną większość (ponad 2/3 głosów) i referendum zostało w końcu uchwalone 366:16, przy 22 głosach wstrzymujących się. Była to psychologiczna próba, jak przebiegnie ratyfikacja traktatu akcesyjnego w Sejmie, jeśli 8 czerwca okazałoby się, iż frekwencja nie przekroczyła 50 procent.

Trzeba przyznać, że przeprowadzenie sondażu społecznego w sprawie wariantów pytania referendalnego było pomysłem bardzo dobrym. Wynik son-dażu okazał się jednoznaczny i został uszanowany przez posłów, którzy dokonali tylko językowej korekty w wariancie najbardziej odpowiadającym elektoratowi. Dzięki temu po raz pierwszy w powojennej historii Polski (przypomnijmy - referenda odbywały się w latach 1946, 1987 i 1996) pytanie wreszcie okaże się zrozumiałe dla uprawnionych do głosowania, co jest warunkiem jakichkolwiek nadziei na sukces frekwencyjny.

Reklama

Stosunek głosów na TAK i NIE, które zostaną wrzucone 7 i 8 czerwca do urn, jest oczywisty zarówno dla euroentuzjastów, jak i przeciwników akcesji Polski do UE. Obu stronom sen z powiek spędza jedynie frekwencja. W nadziei jej poprawienia o 2-3 procent Sejm postawił na głosowanie dwudniowe - wbrew ne-gatywnej opinii Państwowej Komisji Wyborczej, która widzi zagrożenia dla takiego referendum. Za to i premier Leszek Miller, i minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik z dużą pewnością siebie gwarantują nietykalność blisko 25 tys. lokalom wyborczym w nocy z soboty na niedzielę. Opozycja antyunijna właśnie na gorączce owej nocy opiera swoje nadzieje na bardzo realne zaskarżenie wyników referendum - do Sądu Najwyższego, Europejskiego Trybunału Spra-wiedliwości i wszystkich świętych.

Zamieszczona obok kartka do głosowania zawiera uchwalone wczoraj pytanie referendalne, ale inne jej elementy są daleko idącym uproszczeniem. W rzeczywistości będzie biała, dużo większa (przypuszczalnie formatu A4), a w dolnej części zawierać będzie wyjaśnienie dotyczące przedmiotu referendum - w tym oficjalne nazwy 15 państw już należących do UE oraz 10 przystępujących na mocy traktatu podpisanego 16 kwietnia w Atenach. Elementem najprawdziwszym są oba możliwe warianty odpowiedzi (wstrzymanie się od głosu nie wchodzi w grę). Redakcyjny krzyżyk z pełnym przekonaniem postawiliśmy w kratce TAK - wszak od wielu miesięcy codziennie deklarujemy to przy winiecie tytułowej...

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: opozycja | referendum. | referendum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »