Gość Pulsu Biznesu Wojciech Kostrzewa, prezes BRE Banku

Bank planuje emisję akcji za około 400 mln zł. Pieniądze przeznaczy m.in. na zakupy. Zdecydowanie ograniczy natomiast działalność inwestycyjną.

Bank planuje emisję akcji za około 400 mln zł. Pieniądze przeznaczy m.in. na zakupy. Zdecydowanie ograniczy natomiast działalność inwestycyjną.

Puls Biznesu:Commerzbank zamierza zwiększyć zaangażowanie kapitałowe w BRE Banku do 66-75 proc. Analitycy podejrzewali, że robi to po to, by akcje BRE Banku skupić, a potem sprzedać?

Wojciech Kostrzewa: - Commerzbank nie zamierza sprzedawać BRE Banku, bo wierzy w szybki rozwój polskiego rynku, największego w tej części Europy. To również dowód wiary w powodzenie wdrożonej w BRE Banku nowej strategii, dzięki której w przyszłym roku wszystkie spółki naszej grupy zaczną przynosić zyski.

Ile akcji BRE Banku może docelowo trafić w ręce Commerzbanku?

Reklama

Do 75 proc. Na więcej nie zezwolą organy nadzorujące rynek bankowy.

Chyba że, podobnie jak w przypadku wezwania na Bank Handlowy lub Bank Śląski, zdarzy się wypadek przy pracy i inwestor przekroczy ten udział...

W naszym przypadku taki scenariusz raczej nie wchodzi w grę. Obecny układ cen jest taki, że jeśli wezwanie zostanie ogłoszone po cenie będącej wypadkową średniego kursu z ostatniego półrocza, to będzie ona znacznie niższa od obecnego kursu rynkowego. Nie sadzę więc, że znajdzie się wielu zainteresowanych takim wezwaniem i wtedy - być może - Commerzbank zacznie kupować akcje z rynku, tak by mógł dojść do 66-75 proc. akcji, na które ma zgodę.

Scenariusz, o którym Pan mówi, jest prawdopodobny tylko wówczas, gdy wezwanie ogłoszone zostanie w najbliższym czasie, a przecież inwestor ma na to 12-miesięcy. Tymczasem kurs akcji BRE Banku rośnie...

- No właśnie.

Więc wezwania możemy spodziewać się lada dzień?

- Odmawiam odpowiedzi.

Z Państwa komunikatów wynika, że bank nie zamierza przeprowadzać osobnej emisji akcji dla inwestora. Tymczasem współczynnik wypłacalności wynosi 9,5 proc. Z czego Pan zamierza finansować rozwój spółki?

Częściowo z zysku za ten rok. Zastanawiamy się też, czy nie zaproponować akcjonariuszom, by zrezygnowali z dywidendy za 2003 r. I jeszcze jedno. W Ministerstwie Finansów i NBP dyskutowane są obecnie zmiany algorytmu wyliczania współczynnika wypłacalności, by można było zaliczać do niego zysk okresu bieżącego. To jeden z elementów dostosowywania polskiego prawa do wymogów Unii Europejskiej.

A co musi się zdarzyć, żeby BRE Bank zdecydował się na emisję akcji?

Jeśli pojawi się możliwość zakupu niewielkiego banku, to zwrócimy się do rynku o zastrzyk świeżego kapitału. Również wówczas, gdy wzrost popytu kredytowego będzie wyższy od oczekiwanego.

- Co zamierza Pan konsolidować?

Nie wykluczam, że nadarzy się okazja odkupienia od Eurohypo, naszego partnera, pozostałych 50 proc. udziałów w banku hipotecznym Rheinhyp BRE.

A to oznacza, że emisji możemy spodziewać się już w przyszłym roku. Jak duże pieniądze wchodzą w grę?

- Wysokość emisji powinna wynosić około 10 proc. funduszy własnych BRE Banku.

Który z małych banków jest w orbicie waszego zainteresowania?

- Jesteśmy otwarci na akwizycje, ale też bardzo ostrożni. Nowy partner musiałby mieć co najmniej 1-proc. udział w rynku, bardzo dobrze rozpoznane ryzyka. Ważne są też dla nas koszty ewentualnej integracji. Nie jesteśmy zainteresowani bankiem detalicznym.

Opis ten pasuje do Fortis Banku...

- Ja nic nie mówiłem.

Część środków z emisji mogłaby trafić do spółki faktoringowej. Czy to prawda?

Intermarket Bank jest obecny na pięciu rynkach - Austrii, Węgier, Czech, Słowacji i Polski. Zastanawiamy się, czy nie nadszedł czas, by rozpocząć ekspansję na kolejnych.

A więc nowa emisja wydaje się wręcz konieczna...

- Jeszcze nic nie kupujemy i nigdzie się nie wybieramy...

A skoro rynek wraca do równowagi, czy nie kusi Pana, by wrócić do pomysłu wprowadzenia na giełdę mBanku i MultiBanku?

- Nie, już nie. Ten rozdział jest dla nas zamknięty.

Ale rozdziałem wciąż otwartym jest kwestia sprzedaży udziału w PTE Skarbiec-Emerytura...

- Spodziewam się, że w tym roku - po dużych stratach w latach poprzednich - PTE powinno zanotować wynik bliski zera. Nie musimy więc wychodzić z tego projektu za wszelką cenę.

- Ile do tej pory pochłonął?

Ponad 700 mln zł.

A ile można zarobić?

- Czas pokaże. Wiadomo już teraz, że w przypadku PTE dopiero przy 8-10-proc. udziale w rynku otrzymuje się maksymalny zwrot z zainwestowanego kapitału. Teraz największe trzy fundusze podzieliły między siebie 50 proc. rynku. To oznacza, że z reszty musi się utrzymać od 5 do 6 funduszy. Stoimy więc w obliczu konsolidacji.

Zamierza Pan sprzedać tylko część akcji PTE Skarbiec-Emerytura czy wszystkie?

- Myślimy o części. Nie wykluczamy, że połączymy go z innym funduszem przy zaakceptowaniu zmniejszenia naszego udziału w takim PTE. Rozmowy wszystkich ze wszystkimi trwają, a ich rozstrzygnięć należy spodziewać się w przyszłym roku.

- Kilka lat temu BRE Bank bardzo odważnie zaangażował się na rynku inwestycyjnym i poniósł dość spektakularną klęskę. Poważnie została nadszarpnięta jego wiarygodność. Warto było?

- Nie przewidzieliśmy reakcji inwestorów, którzy w czasach załamania rynków giełdowych zdecydowanie surowiej zaczęli podchodzić do naszej działalności inwestycyjnej. I zapłaciliśmy za to wysoką cenę. Tym ważniejszy jest teraz dla nas problem wiarygodnej zmiany profilu. Na pewno nie wrócimy już na pole działalności inwestycyjnej w takim wymiarze, jak poprzednio.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | BRE Bank SA | bańki | Kostrzewa | puls
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »