Grecja: Pozytywne reakcje rynków, ulicy - nie

Rynki pozytywnie zareagowały na przyjęcie przez Grecję planu oszczędnościowego. W nocy grecki parlament przyjął plan, który zakłada między innymi zmniejszenie płacy minimalnej o 20 procent i redukcję zatrudnienia w sektorze publicznym o 150 tysięcy etatów w ciągu najbliższych trzech lat. Pozytywne informacje z Aten spowodowały, że tydzień na giełdach i rynkach walutowych rozpoczął się od wzrostów.

Przed południem główne indeksy na warszawskim parkiecie zyskują około procenta. Podobne, optymistyczne nastroje widać na najważniejszych giełdach europejskich. Złoty się umacnia - za euro na rynku międzybankowym trzeba płacić 4 złote 18 groszy, za dolara 3 złote i 15 groszy, a za franka szwajcarskiego 3 złote 46 groszy.

Główna ekonomistka Banku Pocztowego Monika Kurtek wyjaśnia, że wiadomość o pozytywnym wyniku głosowania w Atenach poprawiła nastroje inwestorom, jednak przez kilka dni atmosfera na rynkach wciąż będzie niepewna. Ekspert zwraca uwagę, że ostateczna decyzja o przyznaniu Grecji kolejnej transzy pomocy zapadnie w środę na spotkaniu ministrów finansów strefy euro. Jej zdaniem bez tych pieniędzy Atenom groziłby szybki krach.

Reklama

Unijny komisarz do spraw gospodarczych i walutowych powiedział, że Unia Europejska z radością przyjmuje decyzję greckiego parlamentu. Olli Rehn dodał, że pomoże to przerwać nakręcanie spirali długu, którego nie można spłacić. Jednocześnie, Unia potępiła akty przemocy, do których doszło w nocy w Atenach.

Przyjęcie przez deputowanych cięć oznacza dla Greków między innymi zmniejszenie płacy minimalnej o 20 procent i redukcję zatrudnienia w sektorze publicznym o 150 tysięcy miejsc w ciągu najbliższych trzech lat. W zamian za to Grecja może liczyć na pomoc unijną i wsparcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W czasie, gdy w parlamencie ateńskim trwało głosowanie, na ulicach greckiej stolicy doszło do najgorszych od wielu miesięcy zamieszek. Podpalono wiele budynków.

Ważne

Grecki parlament przyjął w nocy plan cięć i oszczędności budżetowych. Od tej decyzji zależało, czy Ateny otrzymają 130 miliardów euro pomocy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Przyjęcie przez deputowanych cięć oznacza dla Greków m.in. zmniejszenie płacy minimalnej o 20 procent i redukcję zatrudnienia w sektorze publicznym o 150 tysięcy miejsc w ciągu najbliższych trzech lat. W czasie gdy w parlamencie trwało głosowanie, na ulicach Aten doszło do najgorszych od wielu miesięcy zamieszek. Debata w greckim parlamencie trwała niemal całe popołudnie i wieczór.

Grecki premier Lukas Papademos przekonywał deputowanych, że Grecja nie ma już wyjścia i musi wprowadzić drastyczne cięcia. "Od tego głosowania zależy, czy Grecja pozostanie w strefie euro czy też stanie się bankrutem. Przegłosowanie tego programu oznacza położenie fundamentów pod solidny program odbudowy tego kraju" - oświadczył premier. Ostatecznie partie wchodzące w skład koalicji zagłosowały za cięciami, choć 40 deputowanych wyłamało się z dyscypliny. Szefowie partii zapowiedzieli już, że buntownicy zostaną wyrzuceni z ugrupowań.

W tym samym czasie na ulicach Aten trwały starcia demonstrantów z policją. Chuligani plądrowali sklepy, podpalili także co najmniej 10 budynków w tym kino, bank i sklep z telefonami komórkowymi. Rannych zostało kilkudziesięciu policjantów i 37 protestujących. 23 osoby zabrano do aresztów. Były polski ambasador w Atenach Grzegorz Dziemidowicz podkreślił w rozmowie z Polskim Radiem, że w najbliższych tygodniach w Atenach z pewnością dochodzić będzie do kolejnych protestów. Jak podkreśla stopień frustracji społecznej, a także wyrzeczenia, zwolnienia z pracy mogą doprowadzać do częstego wychodzenia przez Greków na ulice. Według greckiej telewizji, do zamieszek doszło także w Salonikach oraz na turystycznych Krecie i Korfu.

Opinia

Były polski ambasador w Atenach Grzegorz Dziemidowicz podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że oszczędności są drastyczne, ale Grecja nie ma już innego wyjścia. "Grecja ma przed sobą kilkuletni przynajmniej okres bardzo trudnego odrabiania zaniedbań, którym poprzednie rządy nie potrafiły sprostać" - powiedział były dyplomata. Przypomniał też o tym, iż kraje Unii Europejskiej nie szczędzą Grekom słów krytyki.

Po przegłosowaniu kontrowersyjnego pakietu ustaw greckie partie, wchodzące w skład rządu, wydaliły ze swoich szeregów aż 40 deputowanych, którzy zagłosowali przeciwko cięciom. Głosowaniu w parlamencie towarzyszyły też największe od tygodni zamieszki na ulicach Aten. Rannych zostało kilkudziesięciu policjantów i 37 protestujących. 23 osoby zostały aresztowane. Grzegorz Dziemidowicz dodaje, że w najbliższych tygodniach w Atenach z pewnością dochodzić będzie do kolejnych protestów. Jak podkreśla stopień frustracji społecznej, a także wyrzeczenia, zwolnienia z pracy mogą doprowadzać do częstego wychodzenia przez Greków na ulice. Według greckiej telewizji, do zamieszek doszło także w Salonikach oraz na turystycznych Krecie i Korfu.

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: pozytywne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »