Gwiazdy muszą upaść

Thatcher to jest ta pani, która w 1988 roku przyjechała do stoczni gdańskiej, aby pewnemu elektrykowi uścisnąć dłoń, co miało zdopingować robotników do obalenia komunizmu w Polsce, oczywiście w ich interesie. Trochę to dziwne, bo ta pani kilka lat wcześniej prowadziła największą w historii Wielkiej Brytanii wojnę przeciw robotnikom.

8 kwietnia 2013 roku upłynął w polskich mediach pod znakiem gwiazd. Śmierć Margaret Thatcher, megagwiazdy brytyjskiej polityki w XX wieku, wywołała wielkie poruszenie wśród gasnących gwiazd światowej i polskiej polityki ostatnich dziesięcioleci. Tym, którzy nie pamiętają dokonań słynnej żelaznej damy, przypomnę.

To jest ta pani, która w 1988 roku przyjechała do stoczni gdańskiej, aby pewnemu elektrykowi uścisnąć dłoń, co miało zdopingować robotników do obalenia komunizmu w Polsce, oczywiście w ich interesie. Trochę to dziwne, bo ta pani kilka lat wcześniej prowadziła największą w historii Wielkiej Brytanii wojnę przeciw robotnikom. I nawet nie starała się oszukiwać, że walczy w ich interesie. Świat dobrze wiedział, że pani Thatcher u siebie brutalnie rozprawia się z robotnikami w interesie własnej klasy, czyli drobnej burżuazji zwanej eufemistycznie klasą średnią. Klasy średniej od drobnej burżuazji nie różni status majątkowy ale to, że ta druga panicznie boi się pauperyzacji, a jej najważniejszym celem życiowym jest utrzymanie dystansu do klasy niższej.

Reklama

Z tego powodu Anglicy, tak jak my, swoich "roszczeniowych", biednych rodaków nie lubią. Większość Anglików pretenduje co najmniej do "lower lower midlle class" (niższa niższa klasa średnia), a wielu marzy, aby przeskoczyć do "upper" midlle class (wyższej klasy średniej).

Ale gdzie tam Anglikom do naszego elektryka; on przeskoczył z najniższej klasy w PRL-u do najwyższej nowobogackiej klasy w III RP.

Pobierz: program do rozliczeń PIT

Był gwiazdą pierwszej wielkości, a teraz świeci światełkiem gasnącej świeczki. Jaką ma teraz klasę każdy widzi. A to dlatego, że nie trzymał z własną klasą, zdradził ją, podczas gdy pani Thatcher wspierała swoich i brała odwet na obcych jej klasowo. Boleśnie ugodziła klasę wyższą, pozbawiając ją przyjemności polowań z nagonką na zające. I za to najbardziej ją cenię, bowiem kilkakrotnie widziałem polowania z nagonką, nie tylko na zające, w wykonaniu klasy wyższej PRL-u. Obawiam się, że w III RP nic się nie zmieniło, mordowane zające pewnie kwilą jak dawniej, a ludzie są równie bezradni i bezsilni.

Anglicy docenili też determinację, z jaką pani premier broniła brytyjskich, imperialnych zdobyczy. Wojna o Falklandy przyniosła jej sławę. Ale mało Anglików przyzna, że bez poparcia kolegi Reagana wojenna gwiazda pani premier spadłaby z nieba jak meteor. Anglicy bardziej niż jakikolwiek inny naród chcą być z siebie dumni.

Dlatego są dumni ze swojej żelaznej damy. Z kolei wielu rodaków dumnych z naszej historii nie zdaje sobie sprawy, że bez udziału polskiego papieża i Reagana, bez poparcia milionów robotników z całego świata Kreml tak łatwo by nie skapitulował. Zanim by to nastąpiło, gadatliwy elektryk wylądowałby na śmietniku historii. No ale stało się inaczej. W rezultacie w III RP najbardziej dumni z obalenia PRL-u i zmian, jakie w naszym kraju nastąpiły, są dawni prominenci reżimu, a najmniej robotnicy. Czy to nie paranoja.

Innym ważnym (!?) wydarzeniem w 8 kwietnia był program o katastrofie smoleńskiej prowadzony w TVP 1 przez Piotra Kraśkę. Gwiazdor publicystyki telewizyjnej zaprosił do dyskusji kilka gwiazd dziennikarskich prezentujących skrajne stanowiska w tej, tak bulwersującej i dzielącej nasz naród, sprawie.

Tylko prof. Kleiber zachował klasę i mówił rozsądnie. Przyznaję, że obejrzałem zaledwie drobne fragmenty programu, częściej spoglądałem na CNN i BBC, aby nie przegapić co naprawdę ważnego wydarzyło się w świecie. Zastanawiam się jednak, kto lansuje w telewizji publicznej takie beznadziejne programy, w których uczestnicy przekrzykują się jak pijani dygnitarze PRL po polowaniu.

Zagłosuj w internetowym referendum w sprawie OFE

W telewizji komercyjnej to zrozumiałe, po prostu komercja. Zapewne gwiazdy publicystyki mówią tam sobie po cichu, a niech się kłócą i żrą, widzowie to lubią, zaliczymy wysoką oglądalność, sprzedamy reklamy. Patrząc jak p. Kraśko, p. Lis i wiele innych gwiazd publicystyki w TVP gorąco reklamuje swoje programy (których nie oglądam), odnoszę wrażenie, że oni też występują w kategorii show-biznes i prowadzą ze sobą cichą rywalizację, aby w gwiazdozbiorze medialnym piąć się wyżej i świecić jaśniej. Nie wiem tylko czy oni naśladują polityków, czy politycy naśladują showmenów.

Aby prawda dotarła do ludzi a rozsądek brał górę w życiu publicznym, gwiazdy żerujące na emocjach i lękach społeczeństwa muszą upaść.

Nie chodzi tylko o gwiazdy mediów i bieżącej polityki. Chodzi także o oldbojów starego reżimu i ojców złodziejskiej prywatyzacji. To że oni coraz lepiej się ze sobą dogadują niczego dobrego nie wróży ludziom okradanym i oszukiwanym. Ci co zabierali biednym, aby dać bogatym mieliby teraz robić coś odwrotnego? Nawet gdyby szczerze chcieli naprawiać to co nabroili, to i tak dzierżąca władzę, pazerna, nowobogacka burżuazja na to im nie pozwoli.

Na poważne działania na rzecz walki z bezrobociem i na dyskusje o redystrybucji dochodu narodowego u nas się nie zanosi, choć cały świat tymi problemami żyje. Sprawa harmonizacji podatków to kwestia kluczowa w UE. Natomiast nasi politycy coś tam bzdurzą o potrzebie wejścia do strefy euro, ale nawet się nie zająkną na temat harmonizacji podatków, czyli konieczności dostosowania progów podatkowych do poziomu obowiązującego w krajach UE. A więc w praktyce nasi politycy są za euro a nawet przeciw. I tak "politykują" od lat. Perspektywa, że jeśli wejdziemy do strefy euro oni też będą płacić większe podatki i zarabiać mniej na lokatach, z pewnością ich paraliżuje.

Tylko solidarna postawa klasy robotniczej z udziałem tej części klasy średniej, która nie ma chodów i widzi nie tylko swoje interesy, ale interes państwa i społeczeństwa może "dać progres", jak mówią sportowcy. Oni dobrze wiedzą, że nie mogą siebie oszukiwać, jeśli chcą osiągać wyniki. Natomiast weekendowi kopacze piłki z emblematami polityków i dziennikarzy nie mają wyników, bo o ciężkiej pracy nic nie wiedzą, a o sprawach państwa i społeczeństwa zaledwie co nieco.

Jan Kazimierz Kruk

Tygodnik Solidarność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »