Indusi zaskoczeni gwałtownym wzrostem cen żywności

Tylko w grudniu warzywa w Indiach zdrożały o 60 proc., a inne podstawowe produkty spożywcze o 10-35 proc. Na bazarach coraz głośniej mówi się o kryzysie. Gospodarka rośnie najwolniej od siedmiu lat, a ratunkiem mają być rządowe wydatki na infrastrukturę.

- Ceny warzyw oszalały - mówi Deepa Banu, mieszkająca w Malviya Nagar, w południowym Delhi. - Podstawowe produkty są nawet o połowę droższe niż jeszcze miesiąc wcześniej. A o cebuli nawet nie warto wspominać - załamuje ręce. Cebula, obowiązkowy składnik indyjskiej kuchni, podrożała trzykrotnie, a ziemniaki i pomidory o 35 proc.

Wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych ogłoszony przez Narodowe Biuro Statystyczne osiągnął w grudniu poziom 7,4 proc. i jest najwyższy od pięciu lat. Sama żywność podrożała średnio o ponad 14 proc.

Reklama

Władze tłumaczą, że ceny żywności rosną sezonowo w związku z zimą i wszystko wróci do normy, gdy się ociepli. W trybie awaryjnym rząd sprowadza cebulę z Turcji i Egiptu, ale ceny nie spadają.

- Mnie to nie przekonuje. Dla mnie najważniejsze są ceny na bazarze - podkreśla Deepa Banu. Dla przeciętnego Indusa wydatki na żywność stanowią 40 proc. domowego budżetu.

- Ludzie złoszczą się, że podnosimy ceny, ale nie mamy wyboru - twierdzi Deepak, który pracuje w przydrożnej garkuchni na rondzie Golchakkar w Malviya Nagar. Deepak serwuje warzywne curry z chlebem roti wypiekanym w okrągłym piecu tandori. Jedzą tutaj rikszarze, robotnicy i pół dzielnicy. "Teraz niektórzy stali klienci przychodzą (tylko) raz dziennie" - dodaje.

- Rosnące ceny żywości szkodzą próbom ratowania gospodarki, bo wiele osób będzie musiało ograniczyć wydatki na inne produkty niż żywność, aby zarobić na dwa posiłki dziennie - powiedział dziennikowi "Hindustan Times" Himanshu, wykładowca ekonomii na delhijskim Uniwersytecie Jawaharlala Nehru.

Najnowsze oficjalne szacunki mówią o wzroście gospodarczym w bieżącym roku budżetowym na poziomie 5 proc., najniższym od siedmiu lat. - Dane jasno pokazują, że wydatki rządowe napędzają gospodarkę, a udział sektora prywatnego jest niewielki - ocenia w rozmowie z portalem biznesowym LiveMint.com Dharmakirti Joshi, główny ekonomista indyjskiego oddziału firmy analitycznej Crisil.

- Żeby utrzymać tempo wzrostu, rząd będzie musiał utrzymać wydatki na dotychczasowym poziomie - podkreśla. Minister finansów Nirmala Sitharaman ma ogłosić budżet na początku lutego. Spodziewane są dalsze inwestycje w infrastrukturę - przede wszystkim w budowę dróg i koleje.

Rząd Narendry Modiego w ubiegłym roku obniżył podatki dla firm, co pozwoliło im zaoszczędzić około 20 mld USD. Łączone są państwowe banki i prywatyzowane inne przedsiębiorstwa należące do skarbu państwa.

- Naprawdę jesteśmy bardzo blisko punktu, w którym zaczyna się poważna recesja - powiedział w grudniu na oficjalnym spotkaniu w Bombaju Abhijit Banerjee, indyjski laureat Nagrody Nobla z ekonomii. - Krytycznym problemem Indii jest popyt. Zdecydowanie należy stymulować popyt - podkreślił.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »