Jak sfinansować polski atom?

Polski rząd ma zamiar wybudować elektrownię atomową. Koszt inwestycji przekroczy z pewnością 100 mld zł. W jaki sposób zostanie ona sfinansowana i czy inwestycja ma szansę się zwrócić?

Od kilku lat polski rząd przymierza się do budowy elektrowni atomowej. Projekt wciąż jest we wczesnej fazie, ale w ostatnich miesiącach sporo się w tej sprawie działo. W grudniu 2021 r. władze RP poinformowały, że pierwszy reaktor miałby stanąć w gminie Choczewo na Pomorzu, w okolicy wsi Lubiatowo i Kopalino. Państwowa spółka celowa Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) ubiega się o niezbędne decyzje administracyjne. Przygotowywany jest raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko.

Wedle Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, w naszym kraju mają zostać zbudowane duże reaktory typu PWR, czyli reaktory wodne ciśnieniowe. Jest to technologia bezpieczna (jak do tej pory tylko jeden reaktor, spośród ją stosujących, uległ awarii). Na początku lutego prezydent RP Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o prawie wodnym, co ułatwi postępowanie dotyczące oceny środowiskowej dla lokalizacji elektrowni.

Reklama

Potrzebne ponad 100 mld zł

Ile  będzie kosztowała elektrownia atomowa? Według Planu Polityki Energetycznej Polski, do 2033 r. ma powstać pierwszy reaktor o mocy od 1 GW do 1,6 GW, a kolejne bloki mają być uruchamiane co dwa-trzy lata i do 2043 r. ma ich powstać sześć - będą mieć łączną moc 6-9 GW. Jeszcze nie wiadomo, w jakiej technologii powstanie elektrownia: amerykańskiej, południowokoreańskiej czy francuskiej? A to właśnie wybór technologii w dużej mierze zdeterminuje koszt inwestycji. Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że koszt wyniesie około 105 mld zł, co pochłonęłoby trzecią część państwowych środków przeznaczonych na inwestycje energetyczne do 2040 r.

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!

Wydaje się, że ten szacunek jest zgodny z realiami rynkowymi. Zobaczmy, ile wydają na ten cel inni. Elektrownia jądrowa Hinkley Point C (dwa reaktory), która powstaje w hrabstwie Somerset w Wielkiej Brytanii, ma kosztować 22-23 mld funtów (120 mld zł). Nowy reaktor francuskiej elektrowni Flamanville to wydatek 12,7 mld euro (58 mld zł). Elektrownia Barakah - cztery reaktory w Zjednoczonych Emiratach Arabskich - powstaje kosztem 25 mld dolarów (110 mld zł). Z danych OECD wynika, że koszt budowy takiego obiektu waha się między 1,5 mln euro za 1 megawat (jak w Korei Płd.), do nawet 5,5 mln euro za MW (przypadek brytyjskiej Hinkley Point).

Rozwój programów atomowych w Polsce otrzymał niejako "zielone światło" z Brukseli, bo na początku lutego br. Unia Europejska uznała, iż inwestycja w atom będzie klasyfikowana jako zrównoważona. To oznacza, że - jeżeli Komisja Europejska nie zmieni zdania - będzie można dość łatwo pozyskać środki na ten cel od UE i na rynkach finansowych. Poza tym obecnie, po wybuchu wojny na Ukrainie, sytuacja geopolityczna zmieniła się w zasadniczy sposób i pojawiła się paląca konieczność uniezależnienia się od węglowodorów z Rosji.

Eksperci podkreślają, że wydatek na atom ma sens, mimo że blok jądrowy jest cztery razy droższy niż węglowy. Jednak elektrownię jądrową można eksploatować przez co najmniej 60 lat, a bloki węglowe około 40 lat. Poza tym, zbudowanie "atomówki" w dużej mierze uniezależni Polskę energetycznie od zagranicy.

Jak sfinansować "atomówkę"

Jak dokładnie sfinansować budowę elektrowni atomowej? Czy tylko za pieniądze państwowe i z funduszy UE? A może jednak w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego? Jak to się robi na świecie?

Inwestycja w atom jest bardzo wysoko kapitałochłonna, a kapitał wykłada się już na samym jej początku. Dlatego koszt tego kapitału odgrywa kolosalną rolę w całej inwestycji. Bardzo ważna staje się w tym przypadku kwestia gwarancji państwowych oraz to, ile w tym projekcie jest rynku. Istnieje wiele modeli biznesowych finansowania tej inwestycji - jedne lepiej zabezpieczają inwestora, inne wykonawcę. Inwestycji prywatnej zawsze jednak towarzyszy gwarancja państwa, np. pod postacią gwarancji zakupu energii elektrycznej po cenie uzgodnionej z inwestorem prywatnym (tzw. kontrakty różnicowe, contract for difference).

Leonard Rozenberg, profesor ekonomii z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego (ZUT), wskazuje, że finansowanie wielkoskalowych atomowych elektrowni systemowych z reguły realizowane jest z pomocą państwa, głównie z uwagi na ogromne potrzeby finansowe oraz konieczną dywersyfikację ryzyka. - W Polsce nie mamy prywatnego kapitału zdolnego samodzielnie podjąć się finansowania inwestycji w elektrownię jądrową dużej mocy - zaznacza w rozmowie z "Gazetą Bankową" prof. Rozenberg.

Również Philippe Costes, starszy doradca World Nuclear Association, podkreśla, że - historycznie rzecz biorąc - większość elektrowni jądrowych jest finansowana przez państwo lub spółki państwowe, czasami z niewielkim udziałem kapitału prywatnego. Np. elektrownia Barakah w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest finansowana w 66 proc. pieniędzmi państwowymi, resztę dały podmioty prywatne (banki, fundusze) emitując dług lub akcje. - Spółki celowe budujące elektrownię są zazwyczaj w pełni zintegrowane i odpowiedzialne za optymalizację inwestycji oraz późniejszego jej funkcjonowania przed rządem centralnym lub regionalnym - wyjaśnia "Gazecie Bankowej" Philippe Costes.

Pomoc państwa przy inwestycji w "atomówkę" może mieć postać zasadniczej składowej finansowania elektrowni oraz gwarancji redukcji wysokiego ryzyka finansowego i długiego okresu zwrotu z kapitału. - Według dostępnych danych, koszt pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce może wahać się pomiędzy 90 mld zł a 120 mld zł, w zależności od wykonawcy oraz zastosowanej technologii. Jest to poziom inwestowania niedostępny dla większości inwestycji finansowych w naszym kraju, choć przy gwarancji Skarbu Państwa można oczekiwać stworzenia konsorcjum finansującego. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że najpewniej będziemy poszukiwać zagranicznych partnerów do tej inwestycji: wśród rządów krajów, których technologię zastosujemy; wśród wielkich globalnych firm inwestycyjnych; wśród globalnych banków i funduszy inwestycyjnych - podkreśla prof. Rozenberg.

- Wysoki CAPEX (bezpośrednie wydatki inwestycyjne na wdrożenie projektu - przyp. red.) i długi czas budowy wymagają specyficznych rozwiązań w zakresie finansowania elektrowni jądrowej. Wdrożenie sprawdzonych projektów wraz z odpowiednią alokacją ryzyka z udziałem rządu znacznie obniża koszt kapitału - podkreśla Costes. - Wielka Brytania proponuje model Regulated Asset Based (RAB), który ma być wykorzystany do budowy Sizewell C, dwureaktorowej elektrowni odtwarzającej konstrukcję Hinkley Point C. W ramach programu państwo zarówno samo zainwestuje, jak i zaoferuje inwestorom gwarancje. Ponadto RAB oferuje gwarantowaną przez rząd stopę zwrotu - podaje przykład Costes.

Na świecie samodzielne (bez gwarancji państwa) inwestycje prywatne w wielkoskalowej energetyce jądrowej są niezmierną rzadkością, gdyż w tym segmencie rynku czai się mnóstwo czynników ryzyka. - Kiedy nastąpiła liberalizacja i deregulacja rynku - w niektórych stanach USA i krajach UE - energia jądrowa pozostała konkurencyjna, jednak mechanizmy finansowe wspierające rozwój OZE, wraz z niskimi kosztami produkcji paliw kopalnych, znacząco wpłynęły na rentowność elektrowni jądrowych, wskazuje Costes. - W USA, ze względu na bardzo niską cenę gazu łupkowego, zamknięto pewną liczbę elektrowni jądrowych z powodów ekonomicznych. Były to elektrownie rentowne przez 40 lat, ale niskie ceny energii elektrycznej nie pozwoliły im inwestować w programy przedłużania życia. Niektóre stany USA, np. Nowy Jork czy Illinois, wsparły finansowo wybrane elektrownie jądrowe, uznając ich wkład w stabilność sieci energetycznej czy ochronę miejsc pracy. Tym niemniej, niskie ceny paliw kopalnych i duża zmienność cen na rynku energii elektrycznej to są czynniki obniżające rentowność inwestycji długoterminowych w energetykę jądrową - tłumaczy ekspert WNA. - Ta sytuacja nie jest korzystna dla odbiorców końcowych, bo wysoki udział energii odnawialnej w miksie energetycznym podnosi koszt działania systemu, gdyż wymusza potrzebę utrzymania większej liczby linii przesyłowych i dystrybucyjnych, magazynowania energii elektrycznej oraz przyczynia się do spadku jakości usług - dodaje Costes.

A ile może zarobić prywatny inwestor na inwestycji w energetykę jądrową? Z wyliczeń World Nuclear Association wynika, że nominalna stopa zwrotu (po opodatkowaniu) z prywatnej inwestycji w energetykę jądrową w zależności od stopnia ryzyka spoczywającego na inwestorze prywatnym waha się dość mocno, od 2 proc. przy niemal wszystkich czynnikach ryzyka po stronie państwa do 12 proc. przy niemal wszystkich czynnikach ryzyka po stronie inwestora prywatnego.

Czytaj również: Tylko atom uniezależni Europę od Rosji. Tak twierdzi Elon Musk

Czy bank centralny może dać gwarancje

Czy to możliwe, żeby gwarancji przy finansowaniu budowy elektrowni jądrowej udzielał nie tylko Skarb Państwa, ale też bank centralny? Czy udział Narodowego Banku Polskiego (NBP) w takiej inwestycji byłby jakimś ewenementem? - Z całą pewnością NBP nie jest instytucją powołaną do udzielania gwarancji podmiotom komercyjnym, w tym także podmiotom, w których istotny udział posiada Skarb Państwa. Co prawda Ustawa o NBP wspomina w rozdziale 8. o możliwości realizowania gwarancji NBP w obrocie zagranicznym, ale nie jest to z pewnością delegacja właściwa do udzielenia gwarancji do budowy elektrowni atomowej. Tak więc udział NBP we współfinansowaniu budowy i eksploatacji elektrowni atomowej w Polsce uznać należy za niemożliwy - odpowiada prof. Rozenberg.

Zdaniem Costesa, banki centralne mają jednak swego rodzaju "mandat" do angażowania się w inwestycję w atom. - Reaktory wielkoskalowe to ogromne projekty infrastrukturalne, które przynoszą znaczne korzyści rozwojowe i ekonomiczne w regionie. Angażują lokalne łańcuchy dostaw, generują zatrudnienie, przynoszą korzyści lokalnym gospodarkom. Biorąc to pod uwagę, banki centralne rzeczywiście mogłyby odegrać rolę w realizacji tych projektów, gdy podpis rządu pod gwarancjami nie jest wystarczający - uważa analityk WNA.

Małe reaktory mogą być tańsze

Co ciekawe, zanim powstanie wielkoskalowa "atomówka", zobaczymy prawdopodobnie w Polsce stuprocentowo prywatne inwestycje w atom, które zaowocują małymi elektrowniami jądrowymi. Miedziowy gigant KGHM wraz z amerykańską firmą NuScale Power ma zbudować elektrownię w technologii małych reaktorów atomowych (SMR). Pierwsza ma zostać uruchomiona do 2029 roku. Technologia NuScale jest dopuszczona do stosowania w USA i interesują się nią również inne polskie firmy: Unimot, Orlen, Synthos, Ciech, grupa Polsat.

SMR to reaktory o mocy poniżej 300 MW, czterokrotnie mniejszej, niż w przypadku wielkoskalowych elektrowni. Są one konkurencyjne wobec gigantów, gdyż koszty ich budowy - w wyniku możliwej standardyzacji i seryjnej produkcji, czyli modułowej metodzie konstrukcji - powinny być niższe o około 10 proc. wobec reaktorów wielkoskalowych, wynika z szacunków International Atomic Energy Agency. Dzięki możliwości w miarę łatwego transportu SMR, technologia ta pozwala na standaryzację procesu estymacji kosztów budowy elektrowni. Ryzyko finansowe przy inwestycji w SMR jest znacząco niższe, niż przy inwestycji w reaktory wielkoskalowe.

Jak do tej pory jedynie w Rosji stoją komercyjnie działające SMR, mimo, że technologia jest znana od kilkudziesięciu lat. Jednak eksperci wskazują, że małe reaktory są idealne dla dużego przemysłu np. chemicznego czy naftowego, a także wygodne do stosowania w trudno dostępnych terenach z ograniczonym zapotrzebowaniem na energię. Kolejne SMR-y powstają już w Chinach i Argentynie. Technologie SMR rozwijają m. in. amerykański GE Hitachi Nuclear Energy oraz brytyjski Rolls-Royce.

Czytaj również: Czy Europa przetrwa bez rosyjskiej ropy? Energia jądrowa może być kluczowa

Podróż w jedną stronę

Budowa elektrowni atomowych lubi się przeciągać i generować koszty znacznie wyższe od zakładanych. Projekt Olkiluoto 3 (Finlandia) został ukończony na jesieni 2021 r. z 13-letnim poślizgiem, a jego budżet został przekroczony o około 70 proc. Projekt Flamanville (Francja) ma już dziewięcioletnie opóźnienie, a koszt jego budowy wzrósł już trzykrotnie w stosunku do pierwotnych założeń.

Nie można się jednak dziwić, że projekty te niejako "na siłę" kontynuowano. Należy bowiem pamiętać, że nie ma nic gorszego niż niedokończona inwestycja w atom. Amerykańska atomistyka do dziś odczuwa dotkliwą porażkę, której w 2017 r. doznała kontrolowana przez Toshibę firma Westinghouse Electric. Nie ukończyła ona dwóch projektów - w Georgii i Karolinie Południowej - i musiała dokonać odpisów, bagatela, na 6,1 mld dol., ogłaszając tym samym upadłość. To oznacza, że projekt budowy "atomówki" to niejako podróż w jedną stronę: gdy już ruszy, nie ma od niego odwołania, musi zostać dokończony. Poza tym, jak pokazują badania Międzynarodowego Funduszu Walutowego, mnożnik inwestycyjny w przypadku energetyki jądrowej jest bardzo wysoki, gwarantuje on duże długoterminowe korzyści społeczno-ekonomiczne.

Warto dodać, że być może na horyzoncie jest już technologia, która znacznie obniży koszty energetyki jądrowej. Nad innowacyjną metodą produkcji tej energii - ale opartą na torze, a nie na uranie - pracuje firma Transmutex ze Szwajcarii. Prototyp jej autorskiego reaktora ma być zaprezentowany za około 10 lat, a całkowity koszt jego budowy to 1,5 mld franków szwajcarskich (około 7 mld zł według kursu z połowy marca).

Piotr Rosik

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Zobacz również:

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »