Jak "zielona wyspa" przetrwała kryzys?

Pod koniec lutego Ministerstwo Finansów opublikowało na swoich stronach szczegółowy raport ukazujący, jak Polska poradziła sobie z wielkim kryzysem. Konkluzja w nim zawarta chwali rząd i rodzimą gospodarkę, ugruntowując epos "zielonej wyspy" w pogrążonej w kryzysie Europie.

Przedstawione dane pokazują, że Unia Europejska przez ostatnie lata praktycznie pozostawała w miejscu pod względem wzrostu gospodarczego, podczas gdy nasza gospodarka urosła o kilkanaście procent przy relatywnie niskim poziomie zadłużenia i bezrobocia na tle Europy.

Z pewnością są to wyniki, które powinny cieszyć, ale trzeba zadać sobie pytanie, czy są one wystarczające, aby szybko dogonić "bogaty Zachód". Czy dług publiczny kraju narasta w zastraszającym tempie, czy też nie? W końcu, czy mamy podwaliny pod długotrwały stabilny wzrost? Krytyczna analiza przedstawionego przez ministerstwo raportu z pewnością udzieli odpowiedzi na część z tych pytań.

Reklama

Polska liderem wzrostu

Skumulowany wzrost gospodarczy w latach 2008-2011, jaki odnotował nasz kraj, stawia nas na miejscu lidera wśród krajów Unii Europejskiej. Wynik na poziome 15,8 proc., czyli prawie dwukrotnie wyższy od drugiej w rankingu słowackiej gospodarki, jest imponujący. Średnia krajów wspólnoty to wynik lekko poniżej zera, co z pewnością potwierdza, że Polska bardzo dobrze przeciwstawiła się zagrożeniom z zewnątrz.

Trzeba jednak pamiętać o tym, że kryzys dotarł do naszego kraju z ponad rocznym opóźnieniem i licząc wzrost w latach 2009-2012 (przy prognozie wzrostu na poziomie 2,5 proc. dla 2012), wynik jest niższy - na poziomie 12,9 proc. Jednak i tak w ciągu ostatnich pięciu lat urośliśmy w sumie o 18,6 proc., podczas gdy w pozostałych krajach wspólnoty ta średnia oscylowała wokół 0 proc.

Teraz wiadomości gospodarcze przeczytasz jeszcze szybciej. Dołącz do Biznes INTERIA.PL na Facebooku

Taki pozytywny wynik zawdzięczamy względnej stabilności sektora finansów publicznych (mimo najwyższego wzrostu poziomu inwestycji publicznych o 2,2 pp. PKB), ogromnym środkom rozwojowym z Unii Europejskiej, znacznej poprawie konkurencyjności polskich towarów i bilansu handlowego wynikającego z silnej deprecjacji złotego.

Dług publiczny nie taki wysoki?

Analizując zmiany zadłużenia instytucji publicznych, Ministerstwo Finansów wskazuje, że poziom długu relatywnie nie odbiega od średniej europejskiej. Jednak deficyt sektora finansów publicznych rósł zatrważająco szybko z poziomu 2 proc. PKB w 2007 do prawie 8 proc. PKB w 2010 wobec dopuszczalnych 3 proc. przez Komisję Europejską. Całościowy dług w tym czasie wzrósł z 45 proc. do 55 proc. krajowej produkcji brutto. Na szczęcie w ostatnich dwóch latach deficyt sektora finansów publicznych zanotował odwrotną tendencję i według planów osiągnie 3 proc. PKB pod koniec bieżącego roku. W latach 2008-2011 skumulowane zadłużenie wzrosło o 11,6 proc. wobec 23,5 proc. w UE.

W sumie dług publiczny w 2011 roku wyniósł 56,6 proc. PKB wobec średnio 82,5 proc. w krajach wspólnoty. Ministerstwo wskazuje, że przyczynami zwiększonego zadłużenia są między innymi wydatki związane z wykorzystaniem środków z UE, ale także znaczna deprecjacja złotego wobec euro i dolara, w których denominowana jest 1/5 zadłużenia. W latach 2008-2011 wpłynęło to na wzrost długu o 4,3 proc. PKB.

Raport prezentuje również dane z wyłączeniem wydatków OFE, ale wydaje się, że z zestawień nie można wyłączać płatności na rzecz funduszy emerytalnych, gdyż są to pieniądze polskich podatników. Ponadto wyliczenia nie uwzględniają długu publicznego ukrytego związanego ze zobowiązaniami państwa wobec przyszłych emerytów, Krajowego Funduszu Drogowego i zobowiązań NFZ.

Co ważne, metodologia liczenia polskiego długu różni się od tej przyjętej przez Eurostat na niekorzyść Polski o kilka procent. Według niej, przekroczyliśmy już ustawowy próg 55 proc. w 2011 roku. Trzeba również pamiętać, że ostatnio rząd znacząco obniżył płatności do OFE przez zmniejszenie składki z 7,3 proc. do 2,3 proc., podniósł VAT z 22 proc. do 23 proc. oraz akcyzę na olej napędowy. Mimo tych podwyżek, zadłużenie wciąż rośnie. Wprawdzie w stosunku do PKB powoli się ono obniża, ale wynika z szybszego wzrostu krajowej produkcji niż przyrostu zadłużenia.

Wpływy i wydatki

W latach 2008-2010 wpływy podatkowe spadły o 3 punkty procentowe (średnia unijna na poziomie -0,9 pp.), co związane jest z obniżką podatku PIT i spadku dochodów z CIT. Natomiast poziom obciążeń podatkowych w stosunku do PKB w 2010 r. kształtował się na poziomie 31,5 proc. wobec średniej unijnej 39,4 proc. i wyników pozostałych krajów na poziomie 28 proc. na Słowacji, 32,7 proc. w Hiszpanii, 39,2 proc. w Niemczech i 48,3 proc. w Danii.

Co ciekawe, porównując poziom rodzimych obciążeń do tych innych krajów w czasach, gdy ich PKB per capita (PPP) był na poziomie Polski, dochodzimy do wniosku, że w naszym kraju obciążenia te są stosunkowo niskie (31,8 proc. w Polsce w 2012, 39,0 proc. w Niemczech w 1976, 37,3 proc. we Francji w 1976 i 39,1 proc. w Wielkiej Brytanii w 1983).

Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Świat utknął w kryzysie finansowym"

Wydatki sektora publicznego w okresie 2008-2010 wzrosły o 3,2 pp. wobec 2,1 pp. w UE. Porównując ich poziom z innymi krajami, gdy ich PKB per capita (PPP) był na takim samym poziomie, uzyskujemy wynik 42,6 proc. dla Polski, 42,6 proc. dla Francji, 48,4 proc. dla Niemiec i 47,7 proc. dla Wielkiej Brytanii.

Dług sektora publicznego w latach 2008-10 wzrósł w Polsce o 9,9 proc. wobec 21,1 proc. w UE. Z danych tych wynika, że w Polsce mamy stosunkowo niskie obciążenia podatkowe wobec PKB (31,5 proc.), ale wydatki są już średnie (42,6 proc.), co w długim okresie w sposób oczywisty generuje rosnące zadłużenie.

Stabilność na rynku pracy

Liczba miejsc pracy w latach 2008-2011 wzrosła w Polsce o 880 tysięcy (współczynnik aktywności zawodowej o 2,9 pp.) i pod tym względem nasz kraj ustępuje tylko zachodnim sąsiadom, gdzie ta liczba wzrosła o 1,2 miliona, przy czym musimy pamiętać, że populacja Niemiec jest prawie 2,5 razy większa.

Ogólnie stopa bezrobocia spadła w powyższym okresie o 0,3 pp., gdy Unia średnio odnotowała wzrost o 2,5 pp. W Hiszpanii, tak często porównywalnej do Polski, stopa bezrobocie wzrosła o 12,6 pp. Jednak problem braku pracy dla ponad 13 proc. ludzi aktywnych zawodowo znacznie obniża produktywność polskiej gospodarki i negatywnie odbija się na sytuacji budżetowej.

Rating mocno inwestycyjny

Według oceny ratingowej S&P i Reutersa z 14 lutego 2012 roku, Polska utrzymała ocenę A-, wobec AAA dla Niemiec, AA+ dla Francji, A dla Hiszpanii, BBB+ dla Włoch, BB+ dla Węgier i CC dla Grecji. Stawki 5-letnich CDS-ów, które odzwierciedlają ryzyko niespłacenia obligacji państwa, dla Polski wyniosły 201,1 i odpowiednio: Niemiec 39,8, Francji 110,5, Hiszpanii 289,3, Włoch 314,7, Węgier 496,8 i Grecji 9241,4. Ponadto ostatnio agencje ratingowe ogłosiły, że jeżeli nasz kraj będzie realizował plan konsolidacji, prawdopodobne jest podwyższenie oceny wiarygodności w najbliższym czasie.

Jednak trzeba zadać sobie również pytanie, czy instytucje oceniające są obiektywnym i rzetelnym źródłem wyceny ryzyka po ich wpadkach w trakcie ostatniego kryzysu. Polska niezależnie od ocen i tak jest postrzegana jako część regionu należącego do tego samego koszyka co Węgry i Czechy. Dopóki sytuacja gospodarcza w regionie znacznie się nie poprawi, nie mamy co liczyć na znaczny napływ inwestycji z Zachodu.

Co przyniesie przyszłość?

Rząd i Ministerstwo Finansów planują dalszą konsolidację wydatków publicznych. Do 2015 zakłada się, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych spadnie do 50,2 proc., a dług państwowy do 47,4 proc. Do 2020 r. dług publiczny ma spaść do 41,8 proc., a dług państwowy do 39,8 proc. Zgodnie z założeniami Ministerstwa Finansów, ujemne saldo deficytu budżetowego ma docelowo oscylować w granicy 1 proc. PKB, aby w fazie recesji nie przekraczać 3 proc. PKB i nie pozbawić Polski środków europejskich przez procedurę nadmiernego zadłużenia. Zaznaczono również, że ważne jest, aby w momentach ekspansji gospodarczej starać się generować nadwyżkę na poziomie 1 proc. PKB na wsparcie gospodarki w kryzysie. Jednak do 2015 roku saldo będzie nadal ujemne, więc realizacja planu rządu wydaje się niepewna.

Porównując wzrost gospodarczy Polski do innych krajów, nie możemy popadać w samozachwyt. Wprawdzie skumulowany wzrost w latach 2008-2012 wyniesie 18,6 proc., ale już skumulowany wzrost w krajach rozwijających się w tym okresie sięgnie imponujących 32,7 proc. Na świecie w tym okresie jest szacowany na 17,4 proc., co stawia nasz kraj trochę ponad średnią. W najgorszej sytuacji są kraje Unii Europejskiej, które w tym czasie nie zanotują żadnego wzrostu.

Wprawdzie wyniki rodzimej gospodarki są świetne na tle kontynentu, ale tylko trochę lepsze od przeciętnej na tle światowej społeczności. Trzeba zadać sobie pytanie, czy obecny wynik nas zadowala, czy może powinniśmy podjąć walkę o jeszcze szybszy wzrost, konsolidując finanse publiczne, zwiększając poziom strategicznych inwestycji, ale również długoterminowych oszczędności, które są motorem rozwoju gospodarczego. Doganianie europejskiej średniej nie może być jedynym celem, bo w szybkim tempie zbliżają się do nas również kraje rozwijające się i zanim się obejrzymy, mogą nas prześcignąć.

Bartłomiej Kutyła

TREND - Miesięcznik o sztuce inwestowania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »