Katastrofa ekologiczna i finansowa

Federalna Służba Nadzoru Zasobów Naturalnych oszacowała szkody wyrządzone środowisku w wyniku wycieku oleju napędowego w rosyjskim Norylsku na blisko 150 mld rubli, czyli ponad 2 mld dolarów. Po przedstawieniu tych wyliczeń oraz propozycji rezygnacji z wypłaty dywidendy kurs Norilsk Nikiel spadł o 5 proc. - wcześniej spółka zapewniała, że pokryje wszystkie koszty.

Do wycieku doszło na terenie należącej do grupy elektrowni. Podana przez nadzór kwota jest bardzo wysoka i dotkliwa dla giełdowej firmy. Nic dziwnego, że jej notowania od razu poszły w dół. Według raportu za 2019 rok, stan środków pieniężnych i ich ekwiwalentów wyniósł w spółce 2,78 mld dol.

Firma nie opublikowała jeszcze raportu za pierwsze półrocze, ale pozycja gotówkowa mogła się w tym czasie jeszcze zmniejszyć ze względu na kryzys wywołany koronawirusem. Norilsk Nikiel jest największym na świecie dostawcą palladu dla przemysłu motoryzacyjnego, a ten sektor bardzo mocno ucierpiał w wyniku pandemii. Już w samym pierwszym kwartale nastąpił wyraźny spadek produkcji palladu, platyny i miedzi w grupie.

Reklama

Finansowy wstrząs

Na początku czerwca szef i największy akcjonariusz Norilsk Nikiel, Władimir Potanin, zapewnił w trakcie spotkania z prezydentem Federacji Rosyjskiej Władimirem Putinem, że kierowana przez niego spółka pokryje w całości koszty usuwania awarii. Przekonywał, że nie będzie potrzeby angażowania środków z krajowego budżetu. - Wydamy tyle, ile potrzeba - mówił. Szacował wówczas, że naprawa szkód w regionie pochłonie ok. 10 mld rubli.

Wydatki będą znaczące i wpłyną na kondycję finansową firmy. Problemem może być w tej sytuacji wypłata dywidendy. Jak podała agencja Interfax, Potanin zaproponował partnerom porozumienia akcjonariuszy rezygnację z dalszych wypłat dywidendy w 2020 roku. - Decyzja o zmniejszeniu płatności pozwoli akcjonariuszom okazać solidarność z firmą - mówił agencji szef Norilsk Nickel.

Do tragedii doszło 29 maja. Ponad 21 tys. m sześciennych paliwa wyciekło do gleby i rzek Ambarnaja i Daldykan. Zanieczyszczony został obszar 180 tys. mkw. Ilość oleju napędowego, który wylał się z uszkodzonego zbiornika, mogłaby pomieścić się w 350 cysternach kolejowych.

Wskazano, że przyczyną wypadku było rozmarzanie w efekcie zmian klimatycznych wiecznej zmarzliny, na której posadowiony był zbiornik z paliwem. Służby ratownicze przystąpiły do prac nad naprawą szkód, instalując zapory, które miały zapobiec rozprzestrzenianiu się zanieczyszczeń w wodach i przetwarzając glebę sorbentami absorbującymi ciecze.

Prace w toku

Władimir Potanin, szef Norilsk Nikiel, zapewniał w wywiadzie dla kanału telewizyjnego Rossija 24 pod koniec czerwca, że zebrano 90 proc. paliwa z wody i przetworzono 70 proc. zanieczyszczonej gleby. Teraz trwają prace związane z utylizacją zanieczyszczeń.

Informował, że spółka przeprowadza przegląd wszystkich podobnych obiektów pod kątem bezpieczeństwa. Wieloletni program inwestycyjny firmy zakłada wydatki rzędu 100 mld rubli. Na pilne wzmocnienie środków bezpieczeństwa spółka planuje wydać 2,5 mld rubli w tym roku i kolejne 11,5 mld rubli w następnym. Norilsk Nikiel zamierza przechodzić na alternatywne źródła paliwa, modernizować rurociągi, wodociągi i konkretne obiekty.

Tereny wokół Norylska były w złym stanie również przed wypadkiem. Silnie rozwinął się tu bowiem przemysł. Miasto jest ośrodkiem hutnictwa, górnictwa metali nieżelaznych i węgla kamiennego. Nad całą miejscowością wisi smog, w wodach obecne są metale ciężkie.

- Jeśli mówimy o perspektywie 5-7 lat, myślę, że ogólnie chcielibyśmy zmienić krajobraz przemysłowy wokół miasta, aby był nie tylko bardziej bezpieczny i funkcjonalny, ale także bardziej akceptowalny dla oka - podsumował prezes. Miałby to być zapewne również element poprawy wizerunku firmy.

W kolejnych okresach spółka będzie prowadzić badania nad wieczną zmarzliną, monitorując jej stan. Jak podawano wcześniej, przyczyną wycieku ropy w elektrowni w Norylsku jest rozmarzanie w wyniku zmian klimatycznych wiecznej zmarzliny, na której posadowiony był zbiornik z paliwem.

Kryzys będzie długotrwały

Biolodzy podkreślają, że północne ekosystemy zwykle odbudowują się powoli. Przez cały rok utrzymują się tam niskie temperatury, co nie sprzyja regeneracji. Według Władimira Wierszynina, szefa katedry bioróżnorodności i bioekologii Uralskiego Federalnego Uniwersytetu, likwidacja skutków wycieku ropy w Norylsku potrwa minimum 6 lat. Dużo oczywiście zależy od tempa prac i właściwej utylizacji zanieczyszczeń.

Rosyjski Instytut Badawczy Rybołówstwa i Oceanografii wskazywał, że najbardziej narażone na wyginięcie są młode osobniki zamieszkujące cieki wodne. Dorosłe teoretycznie mogą opuścić strefę skażoną. W rzeczce Piasina żyje około 40 gatunków ryb. Ale problem dotyczy też ssaków, m.in. lisów,  lemingów, wilków polarnych, niedźwiedzi, reniferów, a także ptaków.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: katastrofa ekologiczna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »