KE stawia Polsce ultimatum

Komisja Europejska postawiła ultimatum, dając Polsce miesiąc na przedstawienie planów redukcji mocy produkcyjnych stoczni Gdańsk.Jeśli to nie nastąpi, zakład będzie musiał zwrócić pomoc publiczną, jaką dostał od polskiego rządu po 1 maja 2004 roku.

"Dajemy władzom Polski ostatnią szansę, by uratowały stocznię Gdańsk" - powiedział na konferencji prasowej rzecznik KE ds. konkurencji, Jonathan Todd.

Jednocześnie KE zatwierdziła zgłoszone redukcje mocy dla stoczni Gdynia i Szczecin.

"Wyłączenia urządzeń produkcyjnych zaproponowane przez Polskę w odniesieniu do stoczni w Gdyni i Szczecinie wydają się adekwatne. Współpraca w tym zakresie z polskim rządem i obiema stoczniami była bardzo konstruktywna. Niemniej jednak, inne istotne aspekty dotyczące tych dwóch stoczni pozostają do rozwiązania, a jeśli chodzi o Gdańsk, jeżeli nie uzyskamy szybko informacji na temat przewidywanych cięć zdolności produkcyjnych, nie będziemy w stanie zaakceptować pomocy" - zagroziła komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.

Reklama

Komisarz ubolewa, że przez dwa lata rozmów Polska nie zaproponowała odpowiednich redukcji zdolności produkcyjnych w Gdańsku. Dlatego KE skierowała do Polski tzw. nakaz udzielenia informacji. Jeśli w ciągu najbliższego miesiąca Polska nie zdoła przedstawić informacji o odpowiednich redukcjach zdolności produkcyjnych, Komisja grozi, że stocznia Gdańsk będzie musiała zawrócić pomoc, co może oznaczać jej likwidację. Termin odpowiedzi upływa 21 sierpnia.

"Jeśli nie dostaniemy do tego czasu odpowiedzi, rozpoczniemy przygotowywanie negatywnej decyzji, którą KE może przyjąć już 29 sierpnia, na swoim pierwszym posiedzeniu po przerwie wakacyjnym" - ostrzegł na konferencji prasowej Jonathan Todd.

Sprecyzował, że KE domaga się zamknięcia w stoczni Gdańsk dwóch pochylni.

Zatwierdzone redukcje mocy w Gdyni polegają na wyłączeniu jednego doku. W Szczecinie KE zaaprobowała wyłączenie jednej pochylni (dwie pozostają operacyjne).

Takie redukcje - zdaniem KE - stanową "niezbędny krok w procesach restrukturyzacji finansowanych przy udziale pomocy państwa". Są też "pozytywnym sygnałem dla potencjalnym inwestorów w trwających procesach prywatyzacji i tym samym umożliwią przedstawienie planów restrukturyzacyjnych prowadzących to odzyskania długookresowej rentowności stoczni".

KE niechętnie patrzy na pomoc publiczną, ponieważ zakłóca ona konkurencję na wspólnym unijnym rynku. Zawsze bardzo uważnie bada wsparcie przedsiębiorstw z państwowej kasy, uzależniając - jak w przypadku polskich stoczni - swoją zgodę od radykalnej restrukturyzacji zakładów, która musi być finansowana nie tylko przez dotacje publiczne, ale również przez kapitał prywatny. Efekt zakłócenia konkurencji wynikający z pomocy musi być zrekompensowany redukcjami zdolności produkcyjnych.

Zatwierdzenie redukcji w stoczniach Gdynia i Szczecin to dopiero pierwszy, choć istotny etap zatwierdzenia pomocy publicznej. Zanim KE wyda ostateczną zgodę, Polska będzie musiała wykazać, że plany restrukturyzacyjne tych zakładów rzeczywiście zapewnią im długookresową rentowność bez dalszego wsparcia ze strony państwa.KE podkreśla także konieczność prywatyzacji, która zapewni kapitał niezbędny do przeprowadzenia gruntownej modernizacji i pozwoli stoczniom stanąć na nogi.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: zdolności | Komisja Europejska | redukcje | stoczni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »