Kolejowe kłopoty w kraju i za granicą

13 listopada, dokładnie minutę po północy staną wszystkie pociągi w Polsce. Dziś przyglądamy się sytuacji kolei, nie tylko polskich, ale także tych za granicą. Sprawdzimy, czy może być dochodowa i przynosić zyski.

Jak już informowaliśmy, kolejarze chcą protestować, bo ich zdaniem rząd i władze PKP nie wywiązują się z lipcowych porozumień, które dotyczyły m.in. dofinansowania kolei, przygotowania PKP do prywatyzacji i ochrony miejsc pracy.

Naszą kolejową podróż rozpoczyna reporter RMF Piotr Sadziński, który jechał pustym pociągiem relacji Białystok-Ełk. Posłuchaj:

Dla okolicznych mieszkańców pociąg jest często jedynym środkiem lokomocji. Problem w tym, że w Polsce ogromna większość połączeń jest deficytowa: Nie jeżdżą, bo nie mają ludzie pracy, ma złotówkę tylko na chleb, to gdzie on pojedzie? - to powszechna opinia nielicznych pasażerów w białostockim pociągu.

Reklama

Kolejowe kłopoty mają jednak nie tylko Polacy. W Austrii już drugi tydzień trwa protest kolejarzy - strajk włoski. Spór toczy się o reformę kolei. Rząd chce je częściowo sprywatyzować oraz zdyscyplinować kolejarzy, np. by musieli pracować w nadgodzinach, jeśli ktoś tego zażąda.

Strajk nie jest jednak specjalnie uciążliwy - pociągi pasażerskie kursują punktualnie, jedynie towarowe mają spóźnienia. Na początek listopada obie strony zapowiedziały zaostrzenie walki, chyba że dojdą do porozumienia. A tak bywało już nieraz.

Jedną z najbardziej rozwiniętych sieci kolejowych w Europie ma Wielka Brytania. Po prywatyzacji ogólnonarodowa sieć została podzielona na kilka regionów, przy czym w każdym z nich za tabor kolejowy i trakcję elektryczną odpowiedzialne są dwie różne firmy.

Ów podział doprowadza często do konfliktów, na czym cierpią pasażerowie. Np. jednego dnia pociąg nie wyjeżdża, bo spóźnił się maszynista, innym razem wadliwe są zwrotnice. Rząd nie dopłaca do kolei, bo uznano, że po prywatyzacji dobrze działające pociągi będą niezłym biznesem. Jednak na Wyspach coraz częściej pada pytanie, czy prywatyzacja rzeczywiście wszystkim wyszła na zdrowie.

Jedno z bardziej popularnych połączeń brytyjskich to pociąg na trasie Londyn -Paryż. Podróż trwa nieco ponad 2,5 h, a w czasie jazdy pasażerowie dostają trufle, szampana i kelnera, który grzecznie serwuje trzydaniowy posiłek. Towarzyszy temu cicha i bezszelestna jazda oraz relaksująca muzyka.

Wizytówką francuskich kolei jest ekspres TGV, punktualny i bardzo komfortowy. Jeśli pociąg spóźni się co najmniej pół godziny, pasażerowie dostają z powrotem część ceny biletu (lub cały, jeśli opóźnienie jest wyjątkowo duże). Pociągi pędzą z prędkością do 350 km/h, ale trzeba za to słono zapłacić.

Koleje proponują więc cały wachlarz zniżek, od "przecenionych" biletów w Internecie, przez ulgi dla młodzieży i rodzin z dziećmi, aż po abonamenty dla biznesmenów. Wszystko to ma poważny minus - koleje są deficytowe. W tym roku w kasie brakuje ponad 300 mln euro i na pociągi musi dać budżet państwa.

Dobrze radzi sobie niemiecka kolej, stawiająca na jakość usług. Pociągi mkną z prędkością 160 km/h, jest w nich czysto i przyjemnie. Najważniejsze są te dalekobieżne, przede wszystkim bardzo szybkie składy ICE. Istotną rolę odgrywają także połączenia regionalne, które są konkurencją dla innych środków transportu. Przeciętnie kursują one co godzinę.

W Rosji jeszcze do niedawna istniało osobne ministerstwo kolejowe i było ono jednym z najbardziej wpływowych resortów (ich szef parę lat temu o mało nie został prezydentem Rosji). W tamtejszych kolejach pracuje milion osób, mają one własne szpitale, sanatoria, ośrodki wypoczynkowe, a nawet szkoły wyższe.

Gigantyczny majątek i niejasna księgowość powodują, że nikt do końca nie wie, jakie straty przynoszą. Władze kolei twierdzą, że przewozy pasażerskie nie dają zysków, a deficyt nadrabiany jest dzięki przewozom towarów. Rosyjskie pociągi są bardzo powolne, ale za to rzadko się spóźniają.

Okazuje się więc, że większości krajów europejskich - tych na Wschodzie i tych na Zachodzie - kolej jest deficytowa, a państwa sporo dokładają do nich ze swego budżetu. Tym, co jednak wyróżnia pociągi, np. francuskie czy niemieckie od polskich, jest stan techniczny taboru, czystość i elegancja. Tu do Europy nam jeszcze bardzo daleko i tą koleją, którą dziś mamy, tam nie zajedziemy...

RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: pociągi | kłopoty | kolejowe | pasażerowie | pociąg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »