Kończy się cierpliwość wobec Polski!

Minister finansów Jacek Rostowski ocenia, że Polska nie może sobie pozwolić na pat ustawodawczy, blokujący reformy strukturalne. W środę w Katowicach minister przekonywał, że pata nie będzie, gdy wybory prezydenckie wygra Bronisław Komorowski.

Rostowski zarzucił kandydatowi PiS, Jarosławowi Kaczyńskiemu, hipokryzję w jego stanowisku dotyczącym spraw służby zdrowia. "Przez 2,5 roku mieliśmy pat ustawodawczy - wszystkie najważniejsze reformy były blokowane przez poprzedniego prezydenta. Jest wszelki powód przypuszczać, że jeżeli wybrany byłby Jarosław Kaczyński, to ten pat potrwałby jeszcze do wyborów parlamentarnych, czyli przez jeszcze prawie 1,5 roku" - powiedział w środę minister dziennikarzom w Katowicach.

Agencje czekają na nasz ruch

Jego zdaniem, "w niezmiernie groźnej sytuacji", jaka ma miejsce w europejskich finansach, "Polska na taki pat ustawodawczy pozwolić sobie absolutnie nie może". "Pata nie będzie, jeżeli będzie wybrany na prezydenta Bronisław Komorowski. Sytuacja jest naprawdę bardzo prosta" - uważa Rostowski.

Reklama

Minister przyznał, że agencje ratingowe od dłuższego czasu sugerują, że jeżeli w 2011-12 roku w Polsce nie będzie reform strukturalnych, będą musiały zastanowić się nad obniżeniem ratingu Polski. "A tych reform nie będzie, jeżeli będzie pat ustawodawczy" - ocenił.

Pytany o rządowy pakiet reform strukturalnych Rostowski podkreślił, że aby wprowadzać reformy naprawdę uzdrawiające finanse publiczne, są potrzebne ustawy, które nie napotkają na weto prezydenta. "Dlatego kluczową rzeczą, jeśli o to chodzi, jest wybór Polaków w niedzielę 4 lipca" - podkreślił.

40 proc. wzrost składki wystarczy!

Odnosząc się do służby zdrowia, w kontekście zorganizowanego w środę "okrągłego stołu" w tej sprawie, Rostowski przypomniał, że pieniądze na ten cel pochodzą ze składki zdrowotnej, którą płacą wszyscy obywatele. Przypomniał, że w 2007 r. w przeliczeniu na pacjenta wydatki wynosiły 1070 zł, a w tym roku 1470 zł. "Jest to prawie 40-procentowy wzrost i można przypuszczać, że będzie dalszy wzrost w 2011 r." - ocenił.

Minister finansów zaznaczył, że opowiada się za przyjęciem ustawy, którą rząd złożył w 2008 r., a która została zawetowana przez prezydenta. "To ustawa, która przewiduje komunalizację i komercjalizację szpitali, czyli przekształcenie zoz-ów () w spółki, które będą należały do samorządów. I nie przewidujemy - nie widzę żadnej, jakiejkolwiek potrzeby - żeby była prywatyzacja tych szpitali" - podkreślił.

Szpitale nadal publiczne

Według Rostowskiego, po zastosowaniu tej ustawy publiczne szpitale nadal będą publiczne, ale będą spółkami należącymi do samorządów. "Dlatego, że będą miały formę spółek, będą zarządzane bardziej efektywnie przez menedżerów, tak jak powinny być" - zaznaczył.

Za inną najważniejszą dla służby zdrowia sprawę uznał przyjęty w 2008 r. koszyk świadczeń medycznych, zagwarantowanych każdemu obywatelowi. "O to leczenie będzie można wystąpić idąc do szpitala skomunalizowanego, albo - jeżeli nowy szpital prywatny chce takie usługi udzielać - to będzie można też, tak jak i dziś, pójść do szpitala prywatnego, który ma kontrakt z NFZ" - tłumaczył.

"Co jest ciekawe, tutaj nie ma żadnej różnicy między stanowiskiem PO, Bronisława Komorowskiego i Jarosławem Kaczyńskim. Poza tym, że Jarosław Kaczyński głosował przeciwko ustawie o komunalizacji i komercjalizacji, która spowodowałaby bardziej efektywne zarządzanie szpitalami i - co więcej - utrudniłaby - sprzedaż jakiejś części mienia tych szpitali w ręce prywatne" - uważa Rostowski.

Jego zdaniem, ponieważ ustawa została zablokowana przez głosy posłów PiS i weto Lecha Kaczyńskiego, dzisiaj samorządom jest łatwiej sprzedać część majątku należącego do szpitala, niż wówczas gdyby ta ustawa była przyjęta. "Warto pamiętać, że w latach 2008-10 miało miejsce mniej takich sprzedaży niż w latach 2006-2007, czyli za rządów samego Jarosława Kaczyńskiego. I warto też pamiętać, że Jarosław Kaczyński nic nie zrobił, aby ukrócić ten proceder sprzedaży części majątku szpitali. Uważam, że to jest dalszy przykład dość daleko idącej hipokryzji ze strony Jarosława Kaczyńskiego" - mówił Rostowski.

"Nie rozumiem i uważam za przejaw dość daleko idącej nieszczerości to, że Jarosław Kaczyński mówi - zresztą udowodniono, że to jest kłamstwo - iż PO i Bronisław Komorowski chcą prywatyzować szpitale, skoro w latach 2006-2007, gdy był premierem, sprywatyzowano więcej mienia szpitali niż w latach 2008-10" - dodał.

W opinii ministra, to za rządów Kaczyńskiego "było najwięcej dzikiej prywatyzacji; to głos jego i jego partii oraz weto jego brata uniemożliwiło przegłosowanie ustawy, która by ukróciła tę dziką prywatyzację. Taka jest prawda. Nie rozumiem, dlaczego Jarosław Kaczyński nie chciał działać przeciwko dzikiej prywatyzacji; nie zrobił tego jak był premierem i przeciwstawiał się naszym działaniom przeciwko tej dzikiej prywatyzacji jak był liderem opozycji" - podsumował Rostowski.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »