Koronawirus - jak epidemia wpłynie na poziom inflacji?
Główny Urząd Statystyczny przedstawił dane dotyczące poziomu inflacji w marcu. W ubiegłym miesiącu ceny wzrosły przeciętnie o 0,2 proc. - a w stosunku do zeszłego roku był to już wzrost o 4,6 proc., po zwyżce o 4,7 proc. w lutym.
Wcześniej pojawiały się obawy związane z nagłym robieniem zapasów i zwiększonym popytem na produkty niezbędne do przetrwania w czasie epidemii. Część cen wzrosła, zwłaszcza produktów żywnościowych, środków czystości i medykamentów. Potaniały za to paliwa.
Najprawdopodobniej to ten czynnik utrzymał inflację w ryzach. Obecna sytuacja rodzi pytanie, jak zmieni się poziom inflacji w przyszłości. Już wcześniej przewidywano, że pierwszy kwartał będzie bardzo zły. Następnie ze względu na efekty bazowe powinna ona stopniowo spadać.
Istnieje szansa, że latem roczny wskaźnik wyniesie ok. 3,5 proc. W grudniu natomiast może spaść do poziomu 3 proc. Przy górnych widełkach celu inflacyjnego w postaci 3,5 proc. to nadal wysoki wynik. W tym przypadku prognozy są jednak szczególnie trudne i niepewne.
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019
- Dane GUS potwierdzają także wpływ zamknięcia wielu lokali handlowo-usługowych na zmniejszenie popytu na niektóre dobra. To także skutek obostrzeń dotyczących poruszania się - powiedział serwisowi eNewsroom Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
- Wielu przedsiębiorców bardzo poważnie odczuwa już konsekwencje wprowadzonych zakazów - zwłaszcza ostatnich, które wyłączyły z normalnego funkcjonowania kolejne przedsiębiorstwa. Mamy do czynienia z wyjątkowym rokiem - kiedy nie można przewidzieć tego, co będzie się działo w rolnictwie, w różnych obszarach działalności, czy z cenami usług - ze względu na istotny wzrost płacy minimalnej - dodał.
- Dzisiaj jedną z podstawowych niewiadomych jest to, co będzie działo się z kursem walutowym. Gdyby na rynku światowym pojawiło się bardzo duże zamieszanie, a polski złoty znacząco by się osłabił, nastąpiłby dość mocny impuls proinflacyjny. Obecnie złoty jest już słabszy niż na początku kryzysu gospodarczego, ale na razie poziom ten nie jest jeszcze niepokojący - powiedział Soroczyński.
- Z drugiej strony nie wiadomo, jak konsumenci będą reagowali na dobra i usługi oferowane na rynku. Struktura zakupów może się istotnie zmienić - nawet kiedy gospodarka będzie odmrażana. W tej chwili nie do końca da się przewidzieć preferencje klientów. Być może będą chcieli wrócić do tego, co było - a może jednak zaczną inaczej oceniać, co im potrzebne i na co wydawać pieniądze. Stąd też wiele znaków zapytania, jeśli chodzi o przyszłość inflacji. Ważne, że nie doszło do jej dramatycznego wzrostu w marcu - kiedy zwiększyły się ceny produktów, głównie spożywczych. Nadal możliwe, że pokaże się on w kwietniu, ze względu na wciąż widoczny wyższy poziom cen - analizuje Soroczyński.