Kościół: bogactwo to nie grzech

Nie popadajmy w skrajność. Nie każdy biznesmen to od razu człowiek zły, sprzedajny - mówi abp Sławoj Leszek Głódź.

"Puls Biznesu": Księże arcybiskupie - bogactwo?

Abp Sławoj Leszek Głódź, ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej: Ja wam dam! Taka sentencja: "Kto upił się winem, wytrzeźwieje. Ale, kto upił się bogactwem, trzeźwy nie będzie nigdy". O!

- To może inaczej: przesłanie pielgrzymki Benedykta XVI brzmi: "Trwajcie mocni w wierze". Jak powinni je interpretować ludzie bogaci - ze świata biznesu?

- Przesłanie bardzo krótkie, lecz ma wielką wymowę. Te słowa w ustach papieża brzmią szczególnie. To nakaz apostolski. Każdy z nas jest tą latoroślą, wszczepioną w krzew Chrystusowy. Ale każda latorośl - człowiek, może być uschła. Oderwana od pnia. Dzisiaj wierni są doświadczani ? przez sekularyzm, przez izolację. Wielu nie trwa we wspólnocie ludu bożego. Używając określeń teologicznych: trwanie to życie we wspólnocie ? od chrztu. Tego wiernym brakuje, również biznesmenom.

Reklama

- W czym ten brak się przejawia?

- Ot, choćby w wydarzeniach z ostatnich dni. Mamy do czynienia z bluźnierczą powieścią i filmem "Kod da Vinci", które są jednocześnie fikcją i oszustwem. Żerują na religijnych pojęciach. W chrześcijańskim kraju ? w Polsce, w dniu premiery ogląda go 340 tys. osób. Więcej niż ?Pasję?. To nie jest dobry znak.

- Showbiznes. Najważniejsze, że film się dobrze sprzedaje.

- Ale to doskonałe świadectwo, w jakim świecie żyjemy.

- W jakim?

- Merkantylnym i sprzedajnym. Kaznodzieja Domu Papieskiego o. Raniero Cantalamessa w kazaniu wygłoszonym podczas liturgii Męki Pańskiej w Bazylice św. Piotra niezwykle krytycznie wypowiedział się o próbach fałszowania historii Chrystusa w celach komercyjnych. Podkreślił: "Chrystus nadal jest sprzedawany, ale nie za 30 srebrników, lecz za miliony dolarów, które płacą wydawcy za tę literaturę pseudoapokryficzną". Nie może wolny rynek decydować o wartościach duchowych każdego człowieka. Dwie różne płaszczyzny. To smutny aspekt dotyczący pieniądza i głębi duszy ludzkiej, który świadczy, jak powierzchowna może być ludzka wiara. Wiara niedoskonalona.

- A propos powierzchowności. Dzisiaj na mszy papieskiej przy pl. Piłsudskiego w specjalnym wyznaczonym sektorze zagości kilka tysięcy VIP-ów. Wielu z nich będzie tam tylko dlatego, że tak wypada - ważne wydarzenie medialne. Wśród nich biznesmeni.

- Nie popadajmy w skrajność. Nie każdy biznesmen to od razu człowiek zły, sprzedajny. Jest takie przysłowie japońskie: "Popielniczka i bogaty im więcej gromadzą, tym bardziej stają się brudni". Tak być nie musi. Jeżeli ludzie zamożni dzielą się swym bogactwem, mają okazję do oczyszczenia. Pamiętam, jak kiedyś Zanussi - mieliśmy sporo czasu, czekając na samolot w drodze do Wrocławia - zapytał mnie: "A dlaczegóż to Kościół zajmuje się wciąż biednymi, a nie bogatymi"?. Rzeczywiście, tyle mówi się o Kościele dla ubogich. Pismo Święte przypomina słowa Jezusa Chrystusa: "Albowiem ubogich zawsze u siebie mieć będziecie, lecz mnie nie zawsze mieć będziecie". Kto się ma zająć bogatymi? Tylko prałat Henryk Jankowski? Organizując pielgrzymki na Jasną Górę? Nad nimi też trzeba pracować.

- Może wizyta Benedykta XVI tych majętnych bardziej zdopinguje?

- Ależ są tacy, którzy się włączyli w pokrywanie kosztów tej pielgrzymki. Sponsorują. To ich udział i piękne świadectwo wiary. Oczywiście to dla nich również reklama, bo logotypy ich firm wszędzie figurują. Ale przy tym nie ukrywają swoich uczuć religijnych. To ludzie, którzy nie zamiatają - jak mawia pani Jaworowicz - tylko coś posiadają. Ale się dzielą. Nawet Orlen się włączył.

- Myśli ksiądz arcybiskup, że nowy papież będzie kontynuował posłannictwo Jana Pawła II - mam na myśli refleksje o ubogich, napomnienia dla bogatych.

- Z pewnością, kiedy będzie w Łagiewnikach i powie o wyobraźni miłosierdzia, to nawiąże do przemówienia Jana Pawała II - i w tym kontekście powie także o ubogich. Zresztą Benedykt XVI już dawno o tym powiedział, bo połowa jego pierwszej encykliki "Deus caritas est" ma charakter społeczny, opowiada o wyobraźni miłosierdzia, potrzebie miłości w wymiarze socjalnym. Kraje bogate i biedne, relacje zamożnych i potrzebujących. W Łagiewnikach z pewnością pojawi się ten kontekst.

- Rok temu ksiądz arcybiskup przekonywał w wywiadzie, że mit zimnego Josepha Ratzingera określanego mianem "Panzerkardinal" pryśnie, gdy tylko oficjalnie zacznie urzędować jako papież. Tak się stało?

- W dużej mierze mit surowego kardynała teologa już prysł. Wszyscy teologowie niemieccy znani są z operowania zdaniami długimi i trudnymi - czasem po cztery linijki. Tymczasem Joseph Ratzinger jako Benedykt XVI stawia zdania proste. Nawet bez zdań podrzędnych. Takie było przemówienie do młodzieży w Kolonii. I tak na ogół formułował swoje przemówienia do biskupów polskich podczas wizyty ad limina apostolorum. Chociażby takie stwierdzenie: "Brońcie polskiej tożsamości - katolickiej i narodowej!". Brzmi jak rozkaz wojskowy. To też zauważył Hans King, który dobrze zna myśl teologiczną Ratzingera i jego sposób budowania wypowiedzi: że Benedykt XVI używa zupełnie innego języka - duszpasterskiego, prostego i zrozumiałego. Nie dopatrzył się tego w jego poprzednich pismach. Oczywiście jego poglądy się nie zmieniły, jednakowoż nie były zawarte w takiej formie.

- Poglądy Benedykta XVI się nie zmieniły - czyli?

- Ojciec Święty szczególnie wrażliwy jest na proces sekularyzmu i indyferentyzmu religijnego, czyli sprowadzania wszystkich religii do jednego mianownika. Cały świat będzie oczekiwał od niego konkretów w tej kwestii ? głównie ten liberalny, zeświecczały, europejski. Myślę, że należy oczekiwać jasnych, mocnych i czytelnych sformułowań.

- Nie będzie naśladował Karola Wojtyły?

- Wielokrotnie powtarzałem - nie ma pontyfikatów pod kalkę i nie ma papieży pod kalkę. Myśl Jana Pawła II była bardzo szeroka, ale Benedykt XVI nie jest tym samym papieżem. Jego tożsamość osobowa, teologiczna, rzekłbym: także pochodzeniowa, jest inna i z pewnością będzie formułował nieco inaczej swe myśli. Ale - podobnie jak Jan Paweł II - zajmie bardzo czytelne stanowisko wobec współczesnego człowieka. Należy się spodziewać, że mocno zaakcentuje zagrożenia.

- To pierwsza wizyta w Polsce Benedykta XVI, ale dziesiąta Josepha Ratzingera. Bywał w Polsce wielokrotnie. Zna go dobrze przede wszystkim nasze duchowieństwo. Ale jak go przyjmie społeczeństwo?

- Relacjom między wiernymi Kościoła polskiego i Benedyktem XVI towarzyszy miłość i pasterska więź. Dowodem tego są tysiące polskich pielgrzymów na placu św. Piotra, którzy się tam udają nie tylko odwiedzić grób Jana Pawła II, ale starają się też o audiencję, by spotkać się z jego następcą. Arcybiskup Piero Marini, Mistrz Papieskich Ceremonii Liturgicznych, przy każdej okazji mówi mi: "W każdą środę, gdy patrzę przez okno mojego urzędu, to widzę setki powiewających białoczerwonych sztandarów i jestem zdumiony. Jest ich więcej niż niemieckich". Ludzie wierzący w Polsce podchodzą z wiarą do każdego papieża - apostoła naszych czasów. W wymiarze religijnym tej pielgrzymki należy dostrzegać wielką motywację dogłębną, chęć poczucia wspólnoty, bycia w wielkiej masie wiernych, przynależności do Kościoła. I wsłuchać się w jego nauczanie. To prawda, że Benedykt XVI dobrze zna Polskę. Ale nie tylko duchowieństwo, bo był w wielu miejscach jako kardynał, jako biskup. Zna Kościół polski jako wieloletni prefekt kongregacji doktryny wiary i z relacji biskupów z ad limina apostolorum. Dobrze wie, jaką jakość prezentuje Kościół w Polsce w odniesieniu do innych w Europie i na świecie. Mam na myśli powołania kapłańskie, żywotność, praktyki religijne. I niezależnie od tego, co niektóre liberalne dzienniki czy pisma bądź nieodpowiedzialni dziennikarze o Kościele polskim powiedzą, ma o nas dobre zdanie. Bo my się nie boimy głosów krytycznych, znamy także nasze wady i potrafimy przyznać się do błędów. Oceny polskiego katolicyzmu należy dokonywać w sposób sprawiedliwy ? porównując z Kościołami Francji, Belgii, Holandii. Czy też Kościołem Irlandii, który dzisiaj przeżywa olbrzymi kryzys.

- Mówimy o wymiarze religijnym, ale chyba wymiar polityczny zdominował w mediach klimat tej pielgrzymki.

- Bo na co dzień żyjemy polityką - tymi antagonizmami.

- To Waszą Ekscelencję irytuje?

- Najbardziej mnie irytuje, gdy słyszę takie stwierdzenia od niechcenia. Na przykład wypowiedź redaktora Wojewódzkiego - skóra cierpnie, gdy się słucha banałów w stylu "A to taki zaściankowy, ludowy katolicyzm". Jeżeli ateusz uczy modlitwy, a próżniak - etosu pracy, to coś jest nie tak. Ktoś, kto stoi z dala od Kościoła, nie zna go i nie wie, na czym polega ludowość ani katolicyzm, ani zaściankowość, niech się lepiej powstrzyma od takich mocnych stwierdzeń. Dlatego, że one są obraźliwe i irytują ludzi wierzących.

- Sondaże w stylu: Polacy oczekują od Benedykta XVI uporządkowania sprawy Radia Maryja. Co na to ksiądz arcybiskup?

- Nie dziwi mnie. Ten dziennik potrafi się rozpisywać o Radiu Maryja na trzech stronicach. Od uporządkowania spraw tego radia jest Konferencja Episkopatu. I to czyni ? odpowiedzialnie. Tyle mam do powiedzenia. Ale widziałem też sondaż o poluzowaniu w dogmatach wiary. Nie da się czytać! Co to znaczy "rezygnacja z dogmatów"? Czy jakieś ulgi w wyznawaniu wiary? To żonglowanie pojęciami, których ten, co pisze, albo nie rozumie, albo taką miazgę celowo wkłada do głowy ludziom pozostającym z dala od Kościoła. Może warto, by ci, którzy publikują takie bzdury, przypomnieli sobie wierszyk: "Murarz niech muruje mieszkania, krawiec szyje ubrania, a wszyscy dla dobra wspólnego mój miły kolego". Bo dzisiaj piekarz mówi, co ma robić złotnik. Niestety, w rodzimej polityce jest tylu ludzi z łapanki, że inaczej być nie może. Wiele osób w najwyższych urzędach państwowych nie zna nawet podstawowych pojęć - a powinny nimi swobodnie operować. To tak, jakby chórzyście dać partyturę i kazać zaśpiewać arię. A on na nutach się nie zna! Jeżeli w polskim parlamencie od wielu kadencji brakuje prawników, a trzy czwarte posłów nie zna się na rzeczy, to jak ma być dobrze? Większość posiłkuje się rzeszami ekspertów; ci za każdą kartkę ekspertyzy biorą krocie. Mają z czego żyć profesorowie, którzy powinni wykładać na swoich uniwersytetach. Jeszcze raz zaznaczam: nie krytykuję wyłącznie obecnego parlamentu. Tak jest od dawna.

- Ale może się zmieni.

- Nowoczesna, profesjonalna klasa polityczna musi się wykluć i przejść fermentację - jak dobre wino. A do tego trzeba czasu i dobrych szczepów.

- A co z tym bogactwem "polskiej klasy próżniaczej" księże arcybiskupie? Od tej kwestii wyszliśmy, to może i skończymy na niej?

- Kiedyś wyczytałem w polskiej prasie (za PRL-u, kiedy jeszcze byłem w Rzymie): w kraju wielkie poruszenie. W Poznańskiem aresztowano jakiegoś dziadka, który miał mnóstwo złota - przechowywał je w sztabkach. Niezwykle bogaty człowiek. Nastawienie społeczne mniej więcej było takie: i dobrze, że drania władza ludowa dziabnęła! Czytałem na głos, a przysłuchiwał się temu pewien Włoch. Słysząc moje słowa, krzyknął: "Cosa successov? Peccate!". Czyli: "Jaki sukces? Wielka szkoda!". Prawda. Bo gdybyśmy mieli z 10 proc. populacji takich dziadków, to kraj byłby bogatszy. I tego należy życzyć: by klasa polityczna była bogatsza. Niech się nie rozliczają w oświadczeniach majątkowych z maluchów i starych mondeo. Niech jeżdżą mercedesami, ale niech to będą samochody, na które sami uczciwie zapracowali. Seneka mówi: "Bogactwa bowiem u mądrego męża pozostają na służbie - u głupiego przy władzy". U nas właśnie, ponieważ ci ubodzy są przy władzy, to chcą się szybko wzbogacić - i dlatego jest w nich to pragnienie, by skądś to wyssać. Stąd ta zła motywacja i źródełko, z którego wypływa strumyczek korupcji. Rozmawiał Wojciech Surmacz

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »