Kraje same zadecydują ws. ośrodków narciarskich

Przed sezonem narciarskim szykują się prawdziwe podchody pod narciarzy. ​Decyzje w sprawie zamknięcia bądź otwarcia stoków narciarskich są wyłączną kompetencją państw członkowskich, jednak powinny one brać pod uwagę sytuację epidemiczną - oświadczył rzecznik KE Stefan de Keersmaecker.

Wraz ze zbliżającym się sezonem dyskusja na ten temat rozgorzała w wielu państwach członkowskich. W Polsce początkowo stoki miały być zamknięte, ale po protestach branży rząd zmienił decyzję w tej sprawie.

Wiele wskazuje na to, że alpejskie stoki we Francji czy we Włoszech będą niedostępne dla entuzjastów białego szaleństwa w okresie świąt Bożego Narodzenia i po nich. W Szwajcarii na razie stoki pozostają otwarte.

- Decyzja, czy pozwolić na narciarstwo, jest krajową, a nie europejską kompetencją - powiedział na konferencji prasowej de Keersmaecker, podkreślając, że "znoszenie restrykcji zbyt wcześnie może zwiększyć ryzyko ponownego wzrostu zakażeń wirusem".

Reklama

Jak zaznaczył, z tego powodu na poziomie europejskim jeszcze na wiosnę przyjęto mapę drogową z rekomendacjami, aby zapewnić ostrożne wychodzenie z ograniczeń. Ówczesne podejście należy stosować również teraz - wskazał zwracając uwagę, że nie ma jednego rozwiązania dla wszystkich.

Europejczycy, którzy chcieli pojechać na kilka dni w góry, mają utrudnione zadanie, jeśli chodzi o planowanie. Poza tym, że nie wiadomo, czy otwarte będą wyciągi, nie jest jasne, jak będzie wyglądał ruch graniczny - np. czy kraje nie zdecydują się na zatrzymywanie samochodów ze sprzętem narciarskim na dachu. Komisja Europejska nie ma na razie rozwiązania w tej kwestii, sugeruje jednak współpracę stolic.

"Bardzo ważne jest, byśmy mieli wysoki poziom koordynacji i współpracy pomiędzy państwami członkowskimi. To odnosi się to transportu, narciarstwa itp." - zaznaczył Keersmaecker.

Obecnie wyciągi narciarskie są zamknięte m.in. we Włoszech, Francji, Niemczech, Austrii i Słowenii. Branża protestuje.

Kanclerz Austrii Sebastian Kurz sprzeciwia się podejmowaniu decyzji dotyczących ośrodków narciarskich na poziomie ogólnoeuropejskim. Zgody na inaugurację sezonu narciarskiego domagają się od rządu Włoch lokalne władze z północy kraju. W środę górskie regiony przedstawiły prognozę, według której zablokowanie całej infrastruktury narciarskiej przyniesie turystyce i wszystkim miejscowościom łączne straty w wysokości 20 miliardów euro.

Premier Włoch Giuseppe Conte przekazał, że wraz z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem oraz kanclerz Niemiec Angelą Merkel prowadzi rozmowy nad wspólnymi europejskimi zasadami dotyczącymi korzystania z ośrodków narciarskich. Obecnie wyciągi narciarskie są zamknięte m.in. we Włoszech, Francji, Niemczech, Austrii i Słowenii.

Według włoskiego dziennika "La Repubblica" Conte planuje uzgodnić z sąsiednimi krajami, by ośrodki narciarskie były zamknięte co najmniej do 10 stycznia.

- Myślę, że jest to ogólnoeuropejski problem" - podkreślił Conte. Zaznaczył, że gdyby tylko Włochy zdecydowały się na dalsze zamknięcie wyciągów narciarskich, bez koordynacji z Francją, Austrią i innymi państwami, włoscy turyści ryzykowaliby wyjazd za granicę, gdzie mogliby się zakazić koronawirusem i z infekcją wrócić do domu. Według premiera Włoch otwarcie stoków przyczyniłoby się do wzrostu liczby infekcji, na co - podkreślił - nie można sobie w tej chwili pozwolić. "Wszystko, co kręci się wokół wakacji na śniegu, wymyka się spod kontroli - ostrzegł Conte.

Wydaje się niemożliwe, by ośrodki narciarskie zostały otwarte w okresie świątecznym - powiedział Macron we wtorek wieczorem w orędziu do narodu, w którym przedstawił plany rządu dotyczące dalszych ograniczeń związanych z epidemią. Dodał, że być może zostaną one otwarte w styczniu; szczegółowe decyzje w tej sprawie mają zostać przedstawione przez premiera Jeana Castex w ciągu najbliższego tygodnia. Prezydent Francji dodał, że prowadzi na ten temat konsultacje na poziomie europejskim.

Z inicjatywą Contego dotyczącą ogólnoeuropejskiego zakazu działania ośrodków narciarskich podczas świąt zgadza się premier niemieckiej Bawarii Markus Soeder. We wtorek oświadczył, że chciałby wspólnego porozumienia na poziomie europejskim - "żadnych otwartych wyciągów, żadnych urlopów na nartach w całej Europie". Dodał, że wspólne ustalenia dotyczące sezonu narciarskiego są niezbędne, jeżeli granice państw europejskich mają zostać otwarte. Premier Bawarii kilkakrotnie powtarzał, że w tym roku nie można dopuścić do otwarcia wyciągów, by uniknąć "drugiego Ischgl". Przywołana nazwa miejscowości to austriacki kurort narciarski, który w marcu br. stał się jednym z pierwszych ognisk pandemii w Europie.

Kanclerz Austrii Sebastian Kurz sprzeciwia się podejmowaniu decyzji dotyczących ośrodków narciarskich na poziomie ogólnoeuropejskim. Na konferencji prasowej w środę powiedział, że decyzja o ewentualnym otwarciu stoków w Austrii zostanie podjęta przez władze tego kraju w oparciu o sytuację epidemiczną.

Zaznaczył, że rozmawiał z przewodniczącym Rady Europejskiej Charles'em Michelem i z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen i odniósł wrażenie, że Unia Europejska nie widzi dla siebie miejsca w koordynowaniu działań dotyczących otwarcia ośrodków narciarskich.

Już wcześniej austriacki minister finansów Gernot Bluemel zapowiedział, że w wypadku wydania przez UE odgórnego nakazu zamknięcia kurortów narciarskich, Wspólnota powinna współuczestniczyć w zrekompensowaniu strat finansowych poniesionych przez przemysł turystyczny. Według wyliczeń Bluemela na zamknięciu austriackich stoków przez trzy tygodnie sezonu świątecznego branża straci ok. 2,4 mld euro.

Na finansowy aspekt zamknięcia ośrodków narciarskich zwracają również uwagę władze alpejskich regionów Włoch. Według ich wyliczeń odwołanie sezonu narciarskiego wiązałoby się dla tych społeczności ze stratą 20 mld euro i upadkiem wielu firm sektora turystycznego.

Szef organizacji zrzeszającej merów górskich kurortów we Francji określił prawdopodobną decyzję rządu o ich zamknięciu podczas przerwy świątecznej jako "katastrofę" i "koniec branży narciarskiej".

W Szwajcarii działa obecnie 10 proc. z 250 ośrodków narciarskich w tym kraju, reszta na razie nie pracuje z powodu zbyt małej ilości śniegu - informuje w środę agencja AP. Chociaż czynne są wyciągi, zamknięte są m.in. usytuowane w ich pobliżu bary i restauracje. Urzędnik szwajcarskiego ministerstwa zdrowia powiedział AP, że jego kraj planuje wkrótce włączyć się w prowadzoną między państwami alpejskimi debatę na temat koordynacji wznowienia sezonu narciarskiego.

Na razie nie wiadomo jeszcze, czy i jak będą funkcjonowały ośrodki narciarskie w Czechach, Słowenii i na Słowacji; do sezonu narciarskiego przygotowują się za to stacje narciarskie w Serbii - wylicza agencja.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: narciarstwo | turystyka zimowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »