LOT w gwiezdnym sojuszu - pora na kolejne posunięcia

Nie byłbym taki pewny - odpowiedział, w wywiadzie dla "PB" z 26 marca, Wiesław Kaczmarek, na tezę, że akcjami LOT nie interesuje się żaden z inwestorów branżowych.

Nie byłbym taki pewny - odpowiedział, w wywiadzie dla "PB" z 26 marca, Wiesław Kaczmarek, na tezę, że akcjami LOT nie interesuje się żaden z inwestorów branżowych.

I kontynuował: Inwestorzy nie zaczną myśleć o LOT pozytywnie, dopóki nie okaże się, w którym aliansie mamy szansę być obecni. Bo to nie jest tak, że to my wybieramy alians. Na podstawie analizy i negocjacji chcemy określić, do którego aliansu złożymy aplikację, a czy zostaniemy przyjęci - to nie nasza decyzja.

Teraz już wiadomo, przynajmniej do którego aliansu złożymy aplikację, oczywiście do Star-Alliance, a czy zostaniemy przyjęci - to już zmartwienie Lufthansy. Po podpisaniu wczorajszej umowy o współpracy strategicznej pomiędzy Lufthansą i PLL LOT, obejmującej wspólną eksploatację połączeń między Polską i Niemcami oraz, w drugim etapie, wprowadzenie polskiego przewoźnika do globalnego sojuszu, nieco rozjaśnia się niezbyt pogodne niebo nad naszymi liniami. Nie znaczy to, że czeka je od razu świetlista przyszłość, ale przynajmniej nieco więcej wiemy.

Reklama

Co wybór akurat tego aliansu oznacza dla bieżącej działalności polskich linii lotniczych, jakości połączeń, komfortu podróży - mogą powiedzieć ci, którzy wiele czasu spędzają w samolotach. Sądzę jednak, że zasadniczych różnic, pomiędzy branymi pod uwagę Oneworld (z liderem British Airways) i Star-Alliance z Lufthansą na czele, nie ma. Obowiązują przecież pewne standardy. Wybór ten z pewnością będzie miał natomiast konsekwencje dla dalszych przekształceń własnościowych w PLL LOT, chociaż w porozumieniu nie ma mowy o przyszłości pakietu 25 proc. akcji tej firmy posiadanych przez upadły Swissair.

Przypomnijmy, że do prywatyzacyjnej batalii o LOT w 1999 roku przystąpiły trzy firmy: Lufthansa, British Airways i Swissair. Kierując się przede wszystkim kryterium ceny wybrano niezależny, nie należący do żadnego z sojuszy lotniczych, Swissair. Niezależność ta, i liderowanie Qualiflayerowi, zrzeszającemu właśnie niezależnych przewoźników, drogo kosztowała szwajcarską firmę, ich partnerów z Sabeny, Portugalii i wreszcie powiększyła kłopoty LOT-u. Teraz akcje LOT-u znajdują się w rękach syndyka Swissaira. I chociaż nie ma nie zbyt wielu ofert, przynajmniej na tym etapie, wybór aliansu odblokuje dalszy proces przekształceń, również syndykowi.

Trudno bowiem sobie wyobrazić, by oferty na zakup pakietu akcji naszego przewoźnika składały linie zrzeszone w konkurencyjnych Oneworld czy Sky Team. To znacznie zawęża obszar poszukiwań inwestora, który byłby skłonny pełnić role strategicznego. Najbardziej prawdopodobne wydaje się zresztą "zaparkowanie" akcji LOT u jakiegoś inwestora finansowego. Pozwoli to z jednej strony wypełnić swoją rolę syndykowi Swissaira, i zaspokoić roszczenia, z drugiej da czas na spokojne poszukiwanie inwestora. Trzeba bowiem pamiętać, że oferta odkupienia tego pakietu akcji musi zostać zaakceptowana przez Skarb Państwa.

Na placu, z trzech kandydatów do ręki sprzed trzech lat, pozostała więc tak naprawdę Lufthansa, która jednak wykazuje daleko idącą wstrzemięźliwość w składaniu jakichkolwiek deklaracji. Znacznie mniej dyskretny jest nowy konkurent, skandynawski SAS (również Star-Alliance), który już od jakiegoś czasu nadaje sygnały, że chętnie przyjrzałby się bliżej możliwości zainwestowania w PLL LOT. I choć za wcześnie jeszcze o tym mówić, jego oferta - jak się wydaje - nie byłaby bez szans. Tym bardziej, że może być jedyną poważną.

Odpowiedzi na pytania czy na gwiezdnym sojuszu wyjdziemy bardzo dobrze, czy też zostaniemy sprowadzeni do roli lokalnego przewoźnika dowożącego pasażerów do głównych portów sojuszu w regionie: Frankfurtu, Kopenhagi czy Wiednia - szybko nie poznamy. Tak więc długo pozostanie nie rozstrzygnięty spór pomiędzy zwolennikami jednego i drugiego sojuszu. Podobnie może być z dalszą prywatyzacją.

Jedno jest pewne: wybór sojuszu był już najwyższą koniecznością, bo trzeba być naprawdę bardzo, bardzo zamożnym, by pozwolić sobie na prawdziwą niezależność. W innym przypadku może się to niefortunnie skończyć, o czym przekonali się znacznie zasobniejsi niż LOT.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: star | PLL LOT | pora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »