Madryt: Szefowie kuchni manifestowali pod parlamentem

Prawie 200 szefów kuchni z Madrytu manifestowało przeciwko polityce rządu wobec gastronomii. Antyrządowy protest został zorganizowany pod budynkiem hiszpańskiego parlamentu.

Protestujący przyszli pod Kongres Deputowanych w maskach i bluzach kucharskich. Ponieważ w Hiszpanii wciąż obowiązuje zakaz podróży między regionami, właścicieli barów i restauracji reprezentowali tylko madryccy szefowie kuchni. Wśród zgromadzonych było wielu zdobywców prestiżowych nagród kulinarnych. Manifestowali m.in. Ramon Freixa, którego restauracja zdobyła dwie gwiazdki Michelin, Paco Roncero - jeden z najsłynniejszych szefów kuchni w kraju, zdobywca dwóch gwiazdek i najwyższego wyróżnienia Królewskiej Akademii Gastronomii i Juanjo Lopez kierujący znaną, madrycką restauracją. 

Reklama

To on przeczytał manifest w którym szefowie kuchni proszą rząd o wprowadzenie racjonalnych zasad odmrażania sektora, które pozwolą właścicielom przetrwać kryzys. Apelują o dialog i oferują pomoc w opracowaniu wskazówek dotyczących wznowienia pracy przez restauracje. Manifestujący wyrazili solidarność ze wszystkimi, z którymi na co dzień współpracują: rolnikami, właścicielami winnic i cukiernikami. I przypomnieli, że wszyscy razem wypracowują 6,2 proc. hiszpańskiego PKB. 

Na znak protestu kucharze zostawili pod parlamentem swoje bluzy. "Jesteśmy częścią struktury biznesowej ale też emocjonalnej tego kraju i chcemy, bez ideologii innej niż miłość do naszego zawodu, pozostawić bluzy kucharskie. Robimy to z nadzieją, że jakiś przedstawiciel tej bardzo godnej instytucji (parlamentu - red.) zechce je podnieść i pomóc sektorowi, który dziś płacze nad swoim losem i porzuconymi snami" - czytamy w apelu protestujących.  

Zgodnie z decyzjami rządu, w Hiszpanii od ponad tygodnia można korzystać z ogródków przy kawiarniach i restauracjach. Jednak zajętych może być najwyżej połowa stolików. Regiony, które przeszły do trzeciej fazy odmrażania, mogły otworzyć restauracje, ale w pomieszczeniach wolno zajmować jedną - trzecią miejsc. Restauratorzy uzasadniają, że przy takich ograniczeniach nie opłaca im się otwierać lokali. Jak donosi hiszpańska prasa, mimo pozwolenia, wciąż zamkniętych jest 85 proc. barów, bo ich właściciele argumentują, że przestrzegając obowiązujących zasad nie są w stanie zarobić nawet na podstawowe opłaty. 

ew

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hiszpania | koronawirus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »