Mamy głęboką recesję i wysoką inflację

Ceny żywności spadają - jak zwykle w lecie - i dzięki temu w lipcu mamy niższą inflację niż miesiąc temu. GUS w piątek obniżył swoje wstępne szacunki i podał, że ceny konsumpcyjne wzrosły w lipcu o 3 proc. licząc rok do roku, gdy w czerwcu wskaźnik ten wyniósł 3,3 proc. Ale za wcześnie by powiedzieć inflacji - do widzenia.

W lipcu w porównaniu z czerwcem wyraźnie spowolnił wzrost cen żywności. Była to główna przyczyna niższej inflacji niż w poprzednim miesiącu. Ceny te wzrosły w lipcu o 3,9 proc., gdy miesiąc wcześniej o 5,7 proc. W porównaniu z czerwcem w lipcu żywność potaniała, a licząc miesiąc do miesiąca jej ceny spadły o 1,4 proc. Trzeba pamiętać też, że ceny warzyw, owoców i mięsa w zeszłym roku galopowały bardzo szybko, a więc "baza" była również bardzo wysoka.

Tańszy gaz

Spadek inflacji spowodowany został także wolniejszym wzrostem cen energii, gdyż od 1 lipca obniżono ceny gazu. Wzrost cen energii w lipcu wyniósł 4,5 proc. rok do roku, gdy w czerwcu było to 5,1 proc. Spadek cen paliw zmniejszył się natomiast z 19,3 proc. w czerwcu do 16,1 proc. w lipcu rok do roku, gdyż na świecie podrożała ropa. To z kolei podniosło wskaźnik inflacji.

Reklama

Wciąż mocno - jak w okresie poprzedzającym pandemię - drożeją usługi. W lipcu roczny wskaźnik wzrostu ich cen wyniósł 7,3 proc. Płaciliśmy też za nie o 0,6 proc. więcej niż w czerwcu. Ale analitycy zwracają uwagę, że są pierwsze oznaki hamowania odbicia cen usług, jakie nastąpiło w maju, po "odmrożeniu" gospodarki.

" (...) widać pierwsze oznaki korekty cen, które silnie wzrosły w ostatnich miesiącach ze względu na zjawisko przerzucania przez firmy na konsumentów kosztów związanych z koniecznością spełnienia wymogów bezpieczeństwa w warunkach pandemii" - napisali analitycy Credit Agricole Bank Polska.

Inflacja bazowa, czyli taka, która nie bierze pod uwagę cen żywności, energii oraz paliw, a odzwierciedla trwałe procesy przebiegające w gospodarce, dalej w lipcu wzrosła. Analitycy na podstawie danych GUS szacują, że aż do 4,2-4,3 proc. Analitycy Credit Agricole zwracają uwagę, iż jest ona najwyższa od grudnia 2001 roku. 

Co powoduje, że inflacja bazowa rośnie?

"Wygląda na to, że zaskoczenie wygenerowane przez inflację bazową nie ma jednego powodu, lecz wynika z szeregu mniejszych zaskoczeń, które można przypisać do kategorii tymczasowych lub jednorazowych. Kompozycja wygląda tym samym lepiej niż sądziliśmy, bo jest nieco bardziej intuicyjna. W szczególności dotyczy to wygasania wzrostów w łączności, rekreacji i kulturze (...) Wysokie dynamiki (ale podobne jak w czerwcu) w restauracjach i hotelach nas nie dziwią (zmasowane wakacje w kraju). Kategoria "inne" została podciągnięta w górę przez ubezpieczenia, czyli to również dość standardowy element zaskoczenia (zdarzają się w obie strony). Wystąpiła nieco mniejsza skala obniżek cen odzieży i obuwia, ale to mieści się w przedziale zaskoczeń tych kategorii" - napisali analitycy mBanku.

"Reasumując, inflacja pozostaje podwyższona, a inflacja bazowa rośnie. Kompozycja tej drugiej nie falsyfikuje jednak scenariusza rychłego wejścia tej kategorii w trajektorię spadkową i znaczącego obniżenia całego wskaźnika inflacji w 2021 roku" - dodali.

Jeśli ceny mają zacząć rosnąć znacznie wolniej niż teraz, to raczej dopiero w przyszłym roku. Analitycy Credit Agricole oczekują, że do końca tego roku inflacja utrzyma się na poziomie ok. 3 proc. Bank Pekao uważa, że szaleństwo cenowe ustąpi nieco szybciej i pod koniec roku wzrost cen obniży się w okolice celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc.

- Pomimo recesji inflacja pozostaje na podwyższonym poziomie - napisali analitycy Pekao.

Mamy zatem głęboką recesję i wysoką inflacje. GUS podał, że polski PKB spadł w II kwartale o 8,9 proc. w porównaniu do kwartału poprzedniego, po spadku w I kwartale o 0,4 proc. Recesja w Polsce nie jest tak głęboka, jak w wielu innych krajach Europy. W Niemczech spadek PKB (wyrównanego sezonowo) w II kwartale wyniósł 11,7 proc., a w Czechach - 10,7 proc. w porównaniu do II kwartału przed rokiem.

Gdy porównać polskie dane z Hiszpanią (-22,1 proc.), Wielką Brytanią (-21,7 proc.), Francją (-19 proc.) czy Włochami (17,3 proc.) widać, że polska gospodarka jest w stosunkowo dobrej sytuacji. Ale są też kraje, które od Polski wypadły lepiej, jak Litwa (zaledwie -3,7 proc. spadku PKB) czy Finlandia (-5,2 proc.). Podobny spadek PKB jak Polska zanotowały w II kwartale Bułgaria i Szwecja.  

Polska już nie jest liderem

Jeśli chodzi natomiast o inflację, to w lipcu prawdopodobnie straciliśmy pozycję europejskiego lidera wzrostu cen. Przypomnijmy, że porównywalny dla wszystkich krajów Unii wskaźnik HICP w czerwcu wyniósł w Polsce 3,8 proc. i był najwyższy we Wspólnocie. Z inflacją nie radzi sobie już także kilka innych państw naszego regionu. W lipcu w Czechach zaskakująco skoczyła ona do 3,4 proc. w skali roku.  

Dużo wyższa inflacja jest na Węgrzech. Roczny wskaźnik wzrósł tam w lipcu do 3,8 proc., o cały punkt procentowy w porównaniu z czerwcem. A przy okazji Węgry są krajem, który recesja w naszym regionie dotknęła prawdopodobnie najsilniej. Ich wyrównany sezonowo PKB kwartał do kwartału spadł aż o 14,5 proc., czyli prawie dwa razy więcej niż w Polsce. Widać wyraźnie, że w gospodarkach państw będących poza strefą euro procesy cenowe bywają zaskakujące, nieprzewidywalne i niestabilne. I - co zaskakujące - wcale nie są związane z głębokością recesji.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inflacja | polska gospodarka | GUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »