Mosty Gdańsk: Gwarancje paraliżują polskich wykonawców

Eskalacja wydłużania gwarancji w przetargach publicznych wiąże się ze znaczącym zaangażowaniem finansowym polskich firm i stoi w sprzeczności z deklaracjami rządzących o wspieraniu krajowych przedsiębiorców - ocenia Andrzej Berger, współwłaściciel Mostów Gdańsk i B Grupy w rozmowie z Pawłem Czuryło.

Paweł Czuryło, Interia: W którym miejscu na planie rozwoju firmy są teraz Mosty Gdańsk i B Grupa?

- Andrzej Berger, współwłaściciel Mostów Gdańsk i B Grupy: Ustawiamy się jako generalny podwykonawca zdejmujący zadania z generalnego wykonawcy. Staramy się mieć szeroki wachlarz usług uzupełniających się: od "projektuj i zbuduj" przez poszczególne projekty, wykonanie i utrzymanie obiektów przez cały ich cykl życia oraz dostawę materiałów budowlanych. Traktujemy budowę mostów jako grę zespołową bo wiemy że nasi główni klienci potrzebują różnego rodzaju usług. Coraz częściej na tym rynku zleceniodawcy oczekują niejako asysty przy prowadzeniu kontraktu.

Reklama

- Obecnie jesteśmy na poziomie 120 mln zł przychodów, a naszym celem jest osiągnięcie za dwa lata 400 mln zł. Dziś zatrudniamy około 80 inżynierów, a pracowników fizycznych pozyskujemy przez podwykonawców mając zresztą swoisty przelicznik pokazujący możliwości działania: 20 pracowników fizycznych na inżyniera.

Wierzy Pan w dalszy rozwój infrastruktury w Polsce? Nowy rząd ostrzega, że być może kontraktów drogowych będzie mniej niż zapowiadali poprzednicy z uwagi na ograniczone zasoby finansowe.

- To nie jest kwestia wiary, liczą się fakty. Jestem przekonany, że branża będzie się rozwijała, mamy wciąż co nadrabiać patrząc na Zachodnią Europę. I chodzi nie tylko o infrastrukturę drogową, ale chociażby i o energetykę. Przestrzeń do wzrostu rynku jest zatem olbrzymia. Żeby gospodarka się rozwijała musimy wciąż inwestować w infrastrukturę drogową, kolejową, energetyczną. Nikt nie będzie budował nowych fabryk na Wschodzie Polski jeśli nie będziemy tam inwestowali w infrastrukturę.

Planuje Pan rozwój firm w oparciu tylko o mosty czy także inne elementy budownictwa?

- Projekty inżynierów mostowych znajdują zastosowanie przy trudnych i nietypowych budowlach, jak np. przy stadionach, halach widowiskowych, budynkach biurowych. I nie chodzi o sam projekt, ale także o wykonanie.

- Jak wygląda dziś konkurencja cenowa w branży? Kilka lat temu mieliśmy do czynienia z tańszą konkurencją z Chin, część polskich firm zbankrutowała...

Większość głównych wykonawców nie jest firmami polskimi, oni mają bogate matki, ramowe porozumienia z bankami z Zachodu. U nas tymczasem mamy deklaracje rządów, że będą wspierały i pomagały polskim firmom, a jednocześnie w przetargach mamy eskalację wydłużania gwarancji. To wiąże się ze znaczącym zaangażowaniem finansowym. Już na etapie przetargu musimy zablokować spore kwoty, minimalne okresy gwarancji to 10-15 lat i startowanie w kilku przetargach powoduje, że musimy mieć zabezpieczenie finansowe rozbudowane na wielką skalę. To paraliżuje polskie firmy.

Tak jak dziś pozyskanie finansowania nie jest kłopotem, tak kłopotem dla polskich firm jest sama konstrukcja przetargów i gwarancji oraz uzyskanie finansowania na zabezpieczenia przy przetargach.

- Kilka lat temu wymyślono, żeby większe kontrakty dzielić na mniejsze by polskie firmy mogły w nich startować. I to jest dobre. Ale jednocześnie żądane gwarancje ograniczają możliwości wejścia polskich firm. Mamy więc krok do przodu i półtora wstecz.

Cena jest wciąż kluczowa w przetargach?

Dziś cena odpowiada za 90 proc. punktów w przetargu, a gwarancja za 10 proc. Ale to też jest dla nas koszt, a do tej pory nie spotkałem się z bankiem, który przekazałby nam 10 letnią gwarancję w formie linii kredytowej. Można powiedzieć tak: procedury są by wybierać w oparciu o jakość i cenę, ale urzędnik boi się wybrać droższą ofertę, bo narazi się na ewentualne zarzuty. Bezpieczniej mu więc wybrać najtańszą firmę. Brakuje wciąż odpowiedniej analizy złożonej oferty lub dialogu z wykonawcą. W sektorze prywatnym taki dialog się praktykuje, żeby osiągnąć jak najlepszą cenę przy zachowaniu dobrej jakości.

Jakie zmiany byłyby pożądane w pańskiej branży by szybciej się rozwijać?

- Bardziej bym spojrzał na to z perspektywy 25 lat. Rozpoczęliśmy reformy bez doświadczenia, wiedzy i wpuściliśmy największych graczy z Zachodu.

Dziś na rynku budowalnym należałoby się zastanowić czy wykorzystywane produkty pochodzą z Polski, a kluczowe elementy są realizowane przez polskie firmy. To byłoby pożądane i można to zapisać w warunkach zamówienia. Na Bliskim Wschodzie mamy np. zapisy, że 51 proc. udziału w kontrakcie ma wykonywać lokalna firma, która za 5-10 lat zdobędzie niezbędne doświadczenie. Efekt jest taki, że polskie firmy są głównie podwykonawcami zachodnich. To nie jest równa walka.

Rozmawiał Paweł Czuryło

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gdansk | kontrakty | budownictwo | autostrady | Polskie | Paweł Czuryło | przetargi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »