Nadchodzą historyczne podwyżki cen w lotniczym cargo

Tegoroczne rekordy stawek za transport ładunków lotniczych padły już we wrześniu, choć ze względu na przypadający na koniec każdego roku szczyt przewozów, to ostatni kwartał jest zwyczajowym okresem najwyższych opłat. Prawdziwego wzrostu należy się dopiero spodziewać, bo trwający od sierpnia rajd cenowy wciąż napędzają kłopoty w ruchu pasażerskim i związany z tym brak pojemności belly cargo. Dodatkowo w 12 miesięcy ceny paliwa lotniczego skoczyły o ponad 118 proc., a obsługa ładunków jest jedynym obszarem biznesu lotniczego, który generuje przychody wyższe niż w 2019 r. IATA prognozuje ustabilizowanie się sektora dopiero w 2023 roku, IEA oraz Boeing rok później, ale skutki pandemii będzie widać nawet po 2031 r.

W połowie września br., koszt transportu lotniczego na trasie z Hong Kongu do Ameryki Płn. przekroczył próg 10 dol. za kilogram ładunku - pierwszy raz od czasu uruchomienia Baltic Exchange Airfreight Index (BAI). Średnia stawka spot na tym szlaku wzrosła w ciągu tygodnia z 9,7 dol./kg do 10,52 dol./kg, co jednocześnie stanowi wzrost o 105,9 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2020 r. Rekord pobiły także opłaty na trasie z Hongkongu do Europy, które osiągnęły poziom 6,04 dol./kg. Średnia miesięczna stawka z Hongkongu do Ameryki Płn. zatrzymała się ostatecznie na 9,74 dol./kg, co stanowi wzrost o 12,7 proc. względem sierpnia, natomiast miesięczna średnia na szlaku z Hongkongu do Europy osiągała 5,57 dol./kg, o 20,3 proc. więcej niż miesiąc wcześniej. Podwyżki widać także na trasie Frankfurtu do Ameryki Płn., gdzie wrześniowa średnia (4,21 dol./kg) była o blisko 6,9 proc. wyższa niż w sierpniu (3,94 dol./kg).

Reklama

Wrześniowe skoki cen to kontynuacja wzrostów z poprzedniego miesiąca, w którym stawki składające się na indeks główny (BAI00) wzrosły o średnio 7 proc. względem lipca br. i były wyższe o 37 proc. w porównaniu do sierpnia 2020 r. O 117 proc. przewyższały także te z sierpnia 2019 r. W obliczu rozpędzającego się właśnie szczytu transportowego i trwającego od sierpnia rajdu stawek, póki co to wrzesień został tegorocznym rekordzistą, osiągając w ostatnim pełnym tygodniu miesiąca pułap 4272 pkt. To o 80 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2020 r. i 279 proc. więcej niż w 2019 r. Pomimo zauważalnego spadku indeksu głównego na początku bieżącego miesiąca (-6,5 proc.), stawki ponowienie rosną, a 18 października do wrześniowego rekordu brakowało już tylko 84 pkt., czyli ok. 2 proc.. Nie wróży to ani szybkich obniżek, ani ustabilizowania się cenników, zwłaszcza że ostatni kwartał każdego roku to zwyczajowe okresy podwyżek na najważniejszych szlakach transportowych. Widać to wyraźnie w danych sprzed pandemii.

Ostatni kwartał zawsze oznaczał podwyżki i roczne rekordy

W okresie wrzesień - grudzień 2017 r. średnie miesięczne ceny na trasie z Hong Kongu do Ameryki Płn. wzrosły o 21,7 proc., w kolejnych latach szczyt nastąpił w listopadzie, gdzie stawki w porównaniu do września wzrosły o ok. 10 proc. za kilogram, z lekkim osłabieniem w grudniu. Podobnie było na trasie z Hong Kongu do Europy. Ostatnie trzy miesiące 2017 r. względem września to podwyżki o 21 proc., w 2018 r. o 13,2 proc., natomiast w 2019 r. szczyt nastąpił w listopadzie z miesięcznym wzrostem o 15,6 proc., choć cena za kilogram w grudniu i tak była wyższa o 11,7 proc. niż na początku kwartału.

Ceny nigdy nie były jednak tak wygórowane jak teraz. 

W 2017 r. średnie miesięczne stawki z Hong Kongu do Ameryki Płn. zatrzymały się na najwyższym poziomie w grudniu (4,93dol./kg), roku później w listopadzie (5,37dol./kg), tak samo jak w 2019 r. (3,84 dol./Kg). 

Podobnie było w przypadku przelotów z Hongkongu do Europy. W 2017 r. szczyt wypadł w grudniu (3,11 dol./kg), analogicznie było w roku kolejnym (3,5 dol./kg), natomiast w 2019 r. najwyższe wartości odnotowano w listopadzie (3,26 dol./kg). W tym roku rekordy padły jeszcze przed kulminacją przewozów, a kolejne wzrosty dopiero nadejdą.

- Jeśli można spodziewać się znaczących spadków stawek w przewozach cargo, to raczej na początku roku, choć ze względu na kłopoty w całym łańcuchu dostaw i bardzo duży popyt, ceny i tak zatrzymają się na wyższym poziomie niż w latach poprzednich. Składa się na to szereg różnych czynników, na czele z ograniczoną pojemnością belly cargo na trasach międzynarodowych. Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, przez cały sezon letni obowiązywały restrykcje w ruchu pasażerskim z Europy do USA, co także nie sprzyjało stabilizacji cen, a to bardzo ważny szlak dla cargo transportowanego w ładowniach samolotów rejsowych. Podwyżki na koniec września były z kolei wynikiem rozpoczynającego się na początku października Złotego Tygodnia w Chinach, przed którym chcieli zdążyć zarówno nabywcy, jak i dostawcy towarów. Teraz spodziewamy się, że firmy nauczone zeszłorocznym doświadczeniem będą dążyć do zabezpieczenia dostaw na święta, co jeszcze bardziej zwiększy zapotrzebowanie na transport lotniczy. Na rosnące koszty przewozów wpływają także wysokie ceny paliwa lotniczego, którego średnia cena w połowie października przekroczyła poziom 774 dolarów za tonę. Jest to stawka o ponad 118 proc. wyższa niż przed rokiem - mówi Wojciech Sienicki, dyrektor zarządzający polskiego oddziału Kuehne+Nagel, jednego z największych na świecie operatorów logistycznych.

W branży lotniczej powiało jednak wakacyjnym optymizmem

Takie wnioski płyną z badania Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) przeprowadzonego w lipcu br. wśród dyrektorów finansowych linii lotniczych i szefów cargo. Aż 73 proc. z nich deklarowało trzy miesiące temu, że spodziewa się poprawy kondycji finansowej w ciągu najbliższych 12 miesięcy, czyli do lata 2022 r. W kwietniowej edycji tego samego badania, tj. Indeksu Zaufania Biznesowego Linii Lotniczych podobną opinię wyraziło tylko 48 proc. ankietowanych menadżerów zrzeszonych w organizacji. Znacząca poprawa nastrojów w lipcu wynikała m.in. z coraz łagodniejszych restrykcji w podróżowaniu, ograniczenia kosztów oraz postępującego procesu szczepień. Wciąż jednak 24 proc. respondentów nie spodziewało się większych zmian dotyczących kondycji finansowej, a 3 proc. badanych prognozowało spadki.

  To i tak rezultat lepszy niż w kwietniu br., kiedy 24 proc. pytanych menadżerów zapowiadało spadki w ciągu najbliższego roku. Wynik wakacyjnego badania wskazuje także, że ponad połowa respondentów (52 proc.) spodziewa się powrotu przedpandemicznego popytu na usługi lotnicze już w 2023 r., co jak przyznaje IATA, jest zgodnie jej prognozami dotyczącymi globalnego ruchu pasażerskiego.

Aż 21 proc. ankietowych uważało jednak, że nastąpi to w 2024 roku, co jest z kolei zgodne z prognozami Międzynarodowej Agencji Energii (IEA), monitorującej rynek paliwa lotniczego. Tylko 12 proc. menadżerów przebadanych przez IATA twierdziło natomiast, że powrót do normalności nastąpi dopiero po 2024 r. Co ciekawe, aż 15 proc. badanych wierzyło w lipcu, że ich linia lotnicza powróci do wskaźników sprzed pandemii w 2022 r. To dość odważna prognoza, ale na ogólne pozytywne nastawienie branży wskazuje także IATA podkreślając, że bieżący ważony wyniki prognostyczny z całego badania na najbliższe 12 miesięcy był na najwyższym poziomie od lipca 2007 r.

Optymizmu nie brakowało również zarządzającym przepływani cargo

Aż 73 proc. badanych menadżerów odpowiedzialnych za ładunki twierdziło w lipcu, że wolumeny towarowe w drugim kwartale br. były wyższe niż rok wcześniej. Było to efektem zwiększenia ruchu pasażerskiego, który zapewnił dodatkową pojemność belly cargo, poza tym przewozy towarowe wciąż wspierają samoloty pasażerskie zaadaptowane na frachtowe, tzw. preighters. Aż 72 proc. badanych spodziewało się także większych wolumenów ładunków przez najbliższe 12 miesięcy, z kolei 28 proc. nie prognozowało znaczącego zwiększenia dynamiki. Nikt z respondentów nie twierdził natomiast, że ruch towarowy ulegnie osłabieniu aż do sezonu wakacyjnego w 2022 roku. 

Nic w tym dziwnego, skoro globalne przychody linii lotniczych pochodzące z obsługi ładunków były o 46 proc. wyższe w porównaniu z 2 kw. 2019 r. Dla porównania przychody z obsługi pasażerów w tym samym okresie utrzymywały się na poziomie o 61 proc. niższym w porównaniu do analogicznego przedziału czasowego w 2019 r. Październikowe szacunki IATA wskazują dodatkowo, że tegoroczne przychody z cargo w całym sektorze lotniczym osiągną poziom 175 mld dol.. To o 35,9 proc. więcej niż w 2020 r. i 73,6 proc. więcej niż przed pandemią. Prognoza na 2022 r. wskazuje wartość 168,9 mld dol., czyli wciąż znacznie powyżej pułapu z 2019 r. (100,8 mld dol.). Wzrośnie także wartość międzynarodowych ładunków transportowanych na pokładach samolotów. IATA szacuje, że w tym roku będzie to 7,5 bln dol., o 15 proc. więcej niż 2019 r., a w roku 2022 prognozowany zrost wyniesie kolejne 7,2 proc..

Cargo w pandemii radzi sobie wyjątkowo dobrze, zarówno według IATA, jak i Boeinga

Z danych opublikowanych przez IATA 22 września br. wynika, że praca przewozowa wykonana w globalnym sektorze cargo (CTK) w maju, czerwcu i lipcu br. wzrosła o 24,9 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 r. i to pomimo niższej o 11,3 proc. dostępnej pojemności ładunkowej (ACTK). Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest wciąż niewystarczająca pojemność belly cargo na trasach międzynarodowych, która w tym czasie była o 39,5 proc. niższa w porównaniu do analogicznych miesięcy w 2019 r. Aby zbilansować niedostatki linie lotnicze o 27,6 proc. zwiększyły pojemość frachtowców kursujących na trasach międzynarodowych, co jak wynika z danych, pomogło w złagodzeniu globalnej nierównowagi. Podobnie było w sierpniu bieżącego roku. Informacje podane przez IATA w ostatnich dniach września wskazują, że dostępna pojemność międzynarodowej floty towarowej wzrosła o 28,3 proc. w porównaniu sierpnia 2019 r., wciąż jednak brakowało belly cargo (37,7 proc. poniżej poziomu z analogicznego miesiąca przed pandemią). Na wyższym poziomie utrzymała się za to praca przewozowa, która względem sierpnia 2019 r. wrosła o 7,7 proc. w całym sektorze i o 8,6 proc. na trasach międzynarodowych. Na całym rynku nieustannie brakuje jednak pojemności, która w była o 12,2 proc. niższa w ujęciu globalnym i o 13,2 proc. dla operacji międzynarodowych.

  Także według długoterminowej prognozy rynku lotniczego na lata 2021-2040 opublikowanej 20 września br. przez Boeing, w sierpniu odnotowano znaczące niedostatki pojemności. Dane koncernu wskazują, że ACTK w globalnym sektorze lotniczym jest cały czas o 11 proc. niższa niż przed pandemią (względem listopada 2019 r.), natomiast pojemność belly cargo szerokokadłubowych samolotów pasażerskich spadła o 44 proc. poniżej wartości z końca 2019 r. Aż o 29 proc. wzrosła za to pojemność floty frachtowej, jednak pomimo większego niż normalnie wykorzystania samolotów towarowych, zwiększenia współczynników wypełnienia, a także adaptacji jednostek pasażerskich do przewozu ładunków, wciąż nie udało się osiągnąć globalnych pułapów ACTK z 2019 r. 

Przed pandemią, a nawet w 1 kw. 2020 r., ok. 50 proc. dostępnej pojemności w światowym lotnictwie cywilnym zapewniały samoloty pasażerskie. Załamanie, które nastąpiło w 2 kw. 2020 r. zdestabilizowało te proporcje do poziomów 19 proc. vs 81 proc. na rzecz frachtowców, które począwszy od 4 kw. 2020 r. zapewniają ok. 70 proc. dostępnego miejsca w ładowniach.

Długoterminowe skutki pandemii odbiją się na zakupach samolotów

Boeing, podobnie jak IEA, spodziewa normalizacji w globalnym sektorze lotniczym dopiero w 2024 r., ale skutki pandemii w lotnictwie cywilnym będą widoczne jeszcze przez co najmniej dekadę, zwłaszcza w kontekście dostaw samolotów. Tegoroczne prognozy zakupów są bowiem o 7 proc. niższe niż w 2019 roku, a przypadku samolotów szerokokadłubowych niższe o 10 proc. Nawet dwudziestoletnie przewidywania Boeinga dotyczące zakupów największych jednostek wskazują, że zapotrzebowanie może być niższe o 8 proc. w porównaniu z prognozą sprzed pandemii. Pomimo spodziewanego spowolnienia w niektórych segmentach, globalny sektor cargo wciąż będzie się rozwijać w średniorocznym tempie 4 proc., a do 2040 r. linie lotnicze w całym świecie będą potrzebować 43 610 samolotów różnego typu. To zamówienia wyceniane obecnie na 7,2 bln dolarów.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Według analiz koncernu, w ciągu najbliższych 20 lat na rynek trafi 2610 frachtowców, co stanowi blisko 6 proc. wszystkich zamówień. Globalna flota frachtowa osiągnie w związku z tym poziom ok. 3435 jednostek, czyli o 70 proc. więcej niż w 2019 roku. Zapotrzebowanie będzie napędzane głównie przez wzrost światowego PKB, rozpędzającą się produkcję przemysłową i potrzebę zastąpienia starszych samolotów. Nie wszystkie frachtowce operujące w 2040 r. będą jednak samolotami nowymi. Aż 1720 jednostek (66 proc.) będzie konwersją samolotów pasażerskich, pozostałe 890 (34 proc.) wyjedzie prosto z hangarów produkcyjnych.

Największa flota frachtowa będzie stacjonować w Ameryce Płn., ale najszybciej będą rosnąć Chiny

W prognozowanym okresie najwięcej, bo 410 nowych frachtowców trafi do Ameryki Płn. (USA i Kanada), 285 poleci w region Azji i Pacyfiku, z czego 200 do samych Chin. Europa zaabsorbuje 85 samolotów, Bliski Wschód o 15 mniej. W związku z dużymi zamówieniami płynącymi z Ameryka Płn. to właśnie ten region w 2040 r. będzie posiadać największą flotę towarową w świecie (1195 szt.), choć niewiele mniej jednostek będzie operować z obszaru Azji i Pacyfiku (1160 szt.), w tym 810 będzie zarejestrowanych w Chinach. Za 20 lat Europa będzie mogła pochwalić się flotą 500 samolotów transportowych. Na dalszych miejscach znajdą się Rosja i Azja Centralna (155), Bliski Wschód (150), Ameryka Łacińska (145) oraz Afryka (130). 

Co ciekawe, jeśli chodzi o procentowy wzrost frachtowców, to zdecydowanym liderem będą Chiny. W ciągu dwóch dekad ich flota transportowa powiększy się o 305 proc. w porównaniu do 2019 r. Flota całego regionu Azji i Pacyfiku urośnie natomiast o 231.4 proc. Wzrost w Ameryce Płn. wyniesie tylko 27,1 proc., czyli znacznie mniej niż w Europie (61,2 proc.) i na Bliskim Wchodzie (85,5 proc.). O 31,8 proc. powiększy się także liczba samolotów towarowych w Ameryce Łacińskiej, a o 116,6 proc. w Afryce. Jedynym regionem, w którym przez 20 lat ubędzie frachtowców, będzie Rosja i Azja Centralna. Boeing przewiduje tam ograniczenie jednostek towarowych z poziomu 160 do 155, czyli spadek o nieco ponad 3 proc..

Krzysztof Oflakowski


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: linie lotnicze | cargo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »