Negocjacje w sprawie pomocy dla Grecji nie przynoszą na razie efektów

W poniedziałek nad ranem przywódcy 19 państw strefy euro nadal dyskutują nad nową propozycją kompromisu w sprawie programu pomocy dla Grecji. Według nieoficjalnych informacji Ateny wciąż mają jednak zastrzeżenia do projektu.

- Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk za 10 minut wznawia obrady szczytu euro w sprawie Grecji z propozycją kompromisu - ogłosił w poniedziałek ok. 4.30 nad ranem rzecznik szefa RE Preben Aamann.

Wcześniej przez blisko cztery godziny obrady były zawieszone i trwały konsultacje w węższym gronie. Tusk spotkał się z premierem Grecji Aleksisem Ciprasem, kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Francois Hollandem, aby wypracować projekt kompromisu.

Choć propozycja trafiła na stół, to godzinę później źródła dyplomatyczne poinformowały, że Ateny wciąż mają zastrzeżenia do uzgodnień. Sprzeciwiają się zapisowi, że udział Międzynarodowego Funduszu Walutowego w programie pomocy miałby być warunkiem wstępnym zgody eurolandu na nowe wsparcie. Drugie zastrzeżenie - jak wynika z nieoficjalnych informacji - dotyczy propozycji, by Grecja przekazała do specjalnego funduszu powierniczego majątek państwowy wart do 50 mld euro. Dochody z jego prywatyzacji byłyby przeznaczone na pokrycie spłat zadłużenia Aten. Fundusz miałby być zarządzany przez Greków, ale pod nadzorem instytucji europejskich.

Reklama

Dyplomaci podali, że Grecja byłaby w stanie zgodzić się na zapis o przekazaniu do funduszu majątku o wartości 17 mld euro.

Podstawa do dyskusji był dokument, przedłożony w niedzielę przez ministrów finansów państw strefy euro i przewidujący dodatkowe warunki, od których uzależniono zgodę na rozpoczęcie negocjacji nad trzecim programem pomocowym dla Grecji.

Ateny miałyby zobowiązać się m.in do przyjęcia już do 15 lipca kilku ustaw, wprowadzających reformy m.in. podatku VAT i systemu emerytalnego.

Długie spory toczyły się o źródła finansowania pożyczek pomostowych dla Grecji na spłatę należności wobec Europejskiego Banku Centralnego, a także o prywatyzację, w tym o wspomniany fundusz powierniczy.

W minionym tygodniu zagrożona bankructwem Grecja poprosiła strefę euro o wsparcie w wysokości 53,5 mld euro na okres trzech lat. Pieniądze mają pochodzić z Europejskiego Mechanizmu Stabilności.

- - - - - - - -

Przeciąganie liny na szczycie ws. Grecji m.in. o prywatyzację

Prywatyzacja oraz sposób sfinansowania natychmiastowej pożyczki dla Grecji na uregulowanie raty dla EBC to najważniejsze tematy nocnych negocjacji przywódców państw UE, którzy uzgadniają warunki nowego programu wsparcia dla Aten - twierdzą unijne źródła.

Według tych źródeł, w trakcie prac nad wspólnym dokumentem przywódcy ostatecznie zrezygnowali z jakiegokolwiek zapisu o możliwości tymczasowego wyjścia Grecji ze strefy euro, co sugerowały jeszcze w niedzielę po południu Niemcy.

Jeszcze przed północą w niedzielę przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk ogłosił drugą przerwę w obradach szczytu na konsultacje w mniejszych grupach. Jak powiedział dziennikarzom wysoki rangą unijny urzędnik, po północy na stole negocjacji pozostały przede wszystkim trzy sprawy. Pierwsza to sposób sfinansowania natychmiastowej pożyczki, której Ateny potrzebują, by uregulować zapadającą 20 lipca ratę należności dla Europejskiego Banku Centralnego w wys. 3,5 mld euro.

Możliwe jest wykorzystanie na ten cel zysków z odsetek od greckich obligacji, które ma EBC. Na to rozwiązanie konieczna byłaby zgoda banku. Druga ewentualność to udzielenie Grecji dwustronnych pożyczek przez kraje eurolandu; według nieoficjalnych informacji gotowość do wsparcia Aten w ten sposób sygnalizowała Francja.

Trzecia możliwość to aktywacja Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej (EFSM), w którym jest obecnie 13 mld euro. EFSM jest jednym z trzech narzędzi pomocy dla krajów strefy euro. W ramach EFSM Komisja Europejska mogła zebrać na rynkach finansowych korzystnie oprocentowane pożyczki na łączną kwotę do 60 mld euro. Ponieważ EFSM jest finansowany dzięki gwarancjom budżetu UE, dotyczy on wszystkich 28 krajów członkowskich. W pomocy dla Grecji uczestniczyłaby również Polska. Na jego uruchomienie muszą wyrazić zgodę ministrowie finansów całej UE, a decyzja wymaga kwalifikowanej większości. Najbliższe posiedzenie ministrów planowane jest na wtorek.

Kolejnym punktem, który jest dyskutowany w gronie przywódców państw eurolandu jest prywatyzacja w Grecji. Kredytodawcy oczekują od Aten dodatkowych działań w tym zakresie. Z dokumentu, nad którym pracuje szczyt strefy euro, a także wcześniejszych przecieków wynika, że Niemcy chcą, by władze greckie przekazały majątek państwowy o wartości 50 mld euro do specjalnego funduszu powierniczego mieszczącego się w Luksemburgu, ale pod zarządem Greków. Dochody z prywatyzacji tego majątku pokryłyby zadłużenie Grecji.

Zdaniem wysokiego rangą urzędnika unijnego zbliżonego do rozmów, żadna z instytucji reprezentujących kredytodawców nie uważa, by zebranie aktywów o takiej wartości było możliwe. Według źródła możliwe jest jednak, że w końcowym zobowiązaniu znajdzie się zapis, mówiący o tym, że wartość aktywów mających być przeznaczonych do prywatyzacji sięgnie "do 50 mld euro" i to długiej perspektywie (prawdopodobnie do czasu spłacania przez Greków pożyczek strefie euro, czyli poza 2050 rok).

Według wysokiego rangą unijnego urzędnika trzecią sprawą, która wymaga jeszcze wyjaśnienia w trakcie negocjacji szczytu są zastrzeżenia Holandii do reform, wprowadzonych w minionych miesiącach przez lewicowy rząd Grecji. - Holandia uważa, że niektóre z tych reform służyły odwróceniu działań, wprowadzonych w poprzednich latach w ramach poprzednich programów ratunkowych - powiedział urzędnik. Według niego w dokumencie ze szczytu miałby znaleźć się zapis, że reformy te, jak np. zatrudnienie dodatkowych pracowników administracji publicznej, będą "poprawiane i kompensowane".

Nie ma natomiast wątpliwości co do tego, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy będzie uczestniczyć w nowym programie pomocy dla Grecji. - Udział MFW jest akceptowane przez grecki rząd - powiedział urzędnik.

Nie ma także dyskusji o zapewnieniu przez Europejski Bank Centralny płynności greckim bankom. Jej odcięcie miałoby być konsekwencją braku porozumienia i de facto oznaczałoby paraliż greckiego systemu bankowego i w konsekwencji wyjście Grecji ze strefy euro. "EBC jest niezależny (...) Jeśli jednak będą perspektywy programu dla Grecji, to oczywiście będzie miało konsekwencje (dla decyzji EBC ws. zapewniania płynności greckim bankom" - zastrzegło jednak źródło.

Projekt dokumentu ze szczytu eurolandu zwiera warunki, jakie Grecja musi spełnić, by mogły się rozpocząć negocjacje nad pakietem pomocowym z Europejskiego Mechanizmu Stabilności (EMS) w wys. 53,5 mld euro. Są to m.in. natychmiastowe reformy, które grecki parlament miałby uchwalić do środy.

- - - - - - - -

Coraz mniej czasu dla Grecji

Obradujący w Brukseli szczyt strefy euro w sprawie pomocy dla Grecji kolejny raz przerwał w poniedziałek wczesnym rankiem dyskusję nad propozycją kompromisu. Premier Malty Joseph Muscat poinformował, że chodzi o ostateczne konsultacje.

W nocy z niedzieli na poniedziałek, przez blisko cztery godziny obrady szczytu były zawieszone i trwały konsultacje w węższym gronie. Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk spotkał się z premierem Grecji Aleksisem Ciprasem, kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Francois Hollandem, aby wypracować projekt kompromisu.

Choć przed godz. 5 nad ranem Tusk wznowił obrady szczytu w gronie 19 państw eurolandu i propozycja kompromisu trafiła na stół, to godzinę później źródła dyplomatyczne poinformowały, że Ateny wciąż mają zastrzeżenia do uzgodnień. Sprzeciwiają się zapisowi, że udział Międzynarodowego Funduszu Walutowego w programie pomocy miałby być warunkiem wstępnym zgody eurolandu na nowe wsparcie. Drugie zastrzeżenie - jak wynika z nieoficjalnych informacji - dotyczy propozycji, by Grecja przekazała do specjalnego funduszu powierniczego majątek państwowy wart do 50 mld euro. Dochody z jego prywatyzacji byłyby przeznaczone na pokrycie spłat zadłużenia Aten. Fundusz miałby być zarządzany przez Greków, ale pod nadzorem instytucji europejskich.

Dyplomaci podali, że Grecja byłaby w stanie zgodzić się na zapis o przekazaniu do funduszu majątku o wartości 17 mld euro.

Podstawą do dyskusji był dokument, przedłożony w niedzielę przez ministrów finansów państw strefy euro i przewidujący dodatkowe warunki, od których uzależniono zgodę na rozpoczęcie negocjacji nad trzecim programem pomocowym dla Grecji. Ateny miałyby zobowiązać się m.in do przyjęcia już do 15 lipca kilku ustaw, wprowadzających reformy m.in. podatku VAT i systemu emerytalnego.

Długie spory toczyły się o źródła finansowania pożyczek pomostowych dla Grecji na spłatę należności wobec Europejskiego Banku Centralnego, a także o prywatyzację, w tym o wspomniany fundusz powierniczy. W minionym tygodniu zagrożona bankructwem Grecja poprosiła strefę euro o wsparcie w wysokości 53,5 mld euro na okres trzech lat. Pieniądze mają pochodzić z Europejskiego Mechanizmu Stabilności.

Siedemnaście mgnień greckiego porozumienia Tylko w ciągu ostatnich czterech tygodni rynki finansowe trzykrotnie nerwowo reagowały na fiasko rozmów w sprawie Grecji i trzykrotnie dyskontowały zawarcie porozumienia. Nie sposób przewidzieć, jak inwestorzy skwitują to, co działo się w miniony weekend i czy starczy im cierpliwości, by dotrwać do końca tego serialu. Zaskoczeni mogą czuć się zarówno ci, którzy byli przekonani, że w niedzielę dojdzie do ostatecznego rozstrzygnięcia greckiej epopei, jak i ci, którzy sądzili, że wszystko już w tej kwestii zostało powiedziane. Nowe elementy to pięć lat Grexitu lub zastaw na greckich aktywach o wartości 50 mld euro. Nie można wykluczyć, że w najbliższych dniach pojawią się kolejne pomysły. W rezerwie pozostaje już chyba tylko zarząd komisaryczny grecką gospodarką i finansami. W każdym razie czeka nas pewnie jeszcze co najmniej jedna niedziela strachu. Zanim do tego dojdzie, mamy przed sobą poniedziałek, który może przynieść korektę euforii z ostatnich sesji ubiegłego tygodnia. Inwestorzy mają prawo być i zawiedzeni brakiem postępów w rozmowach i niepewnością, w kwestii zatwierdzenia ewentualnych rozwiązań przez parlamenty części krajów europejskich, z greckim włącznie i politycznymi konsekwencjami całego zamieszania i zwyczajnie zniecierpliwieni. A korygować jest co, jeśli spojrzeć na niemal 6 proc. zwyżkę we Frankfurcie, czy 6,5 proc. wzrost w Paryżu, nie mówiąc o prawie 10 proc. skoku w Mediolanie i Lizbonie. Patrząc z technicznego punktu widzenia, wspomniane zwyżki niewiele zmieniły w obrazie rynku. DAX co prawda wrócił powyżej przełamanego kilka dni wcześniej poziomu 11 tys. punktów, ale jego los wciąż jest niepewny. Bardziej prawdopodobne jest natomiast utrzymanie testowanego niedawno wsparcia tuż powyżej 10,5 tys. punktów, choć niedźwiedzie mogą starać się jeszcze raz przyjrzeć mu się z bliska. Nie można bowiem zapominać, że oprócz Grecji, nerwy inwestorów na próbę wystawia wciąż sytuacja w Chinach. Dzisiejsze dane o handlu zagranicznym po raz pierwszy od kilku miesięcy okazały się znacznie lepsze niż się spodziewano. Eksport wzrósł o 2,8 proc., choć spodziewano się spadku, a import obniżył się o jedynie 6,1 proc., wobec oczekiwanego spadku o 15 proc. W środę zaś czeka nas publikacja danych o dynamice chińskiego PKB, która po raz pierwszy od czasu globalnego kryzysu finansowego może znaleźć się poniżej 7 proc. W przypadku rozczarowania na niewiele mogą zdać się administracyjne próby zahamowania przeceny, a jedynym ratunkiem może okazać się zdecydowana reakcja chińskiego banku centralnego. Zachowanie naszego rynku wciąż pozostaje zagadką. WIG20 bez entuzjazmu i dynamiki poddawał się w czwartek i piątek optymizmowi płynącemu z Frankfurtu i Paryża, ale paradoksalnie, niewielka skala odreagowania może być atutem, w przypadku pogorszenia się nastrojów w otoczeniu, przynajmniej w pierwszym momencie. Jeśli główne giełdy spanikują, warszawskim bykom trudno będzie utrzymać pozycje i poziom 2200 punktów szybko może ponownie znaleźć się w grze. Chińskie dane dobrze podziałały na giełdy azjatyckie, gdzie Nikkei rośnie o 1,5 proc., a Shanghai Composite o 2,5 proc. Tanieje jednak miedź i to aż o 1,5 proc. Nie niewielkich minusach notowane są kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy. Roman Przasnyski, analityk niezależny Roman Przasnyski, z polskim rynkiem kapitałowym związany od 1991r., autor licznych artykułów na temat giełdy i finansów, komentator giełdowy, uczestnik audycji radiowych i telewizyjnych, był analitykiem Open Finance, głównym analitykiem Gold Finance, redaktorem w Forbes i Rzeczpospolitej, zastępcą redaktora naczelnego "Parkietu".
PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Grecja | strefa euro | 19+ | sprawy | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »