Nie chcemy stacji przysklepowych?

Ten rok na rynku sprzedaży detalicznej paliw zapowiada się niezwykle ciekawie. Czeka nas szturm tanich marek i fala konsolidacji. Będziemy upodabniać się do zachodnich rynków paliwowych.

Rynek sprzedaży detalicznej paliw jest jednym z najbardziej wymagających. Ogromna konkurencja zmusza właścicieli stacji do powiększania oferty. Bez ciągłego rozwoju nie da się przetrwać.

W Polsce działa ponad 6,5 tys. stacji benzynowych. Specyfiką naszego rynku jest bardzo duża liczba stacji prywatnych. Jest ich niemal trzy tysiące. W żadnym innym kraju UE nie ma aż takiego rozdrobnienia. Czy jest jeszcze miejsce na nowe stacje?

- Myślę, że spokojnie na rynku może się jeszcze pojawić 600-1000 nowych obiektów. Polski rynek detaliczny jest wciąż w tyle za bardziej rozwiniętymi krajami - uważa Urszula Cieślak z biura maklerskiego Reflex, zajmującego się monitorowaniem rynku paliw.

Reklama

Nasycenie stacjami benzynowymi np. w porównaniu z naszymi zachodnimi sąsiadami jest wciąż stosunkowo niskie. W ponaddwukrotnie ludniejszych Niemczech działa ich około 20 tys. Aby zachować proporcje, w Polsce powinno być około 8,5-9 tys. stacji.

- Aż tak dużo nowych stacji jednak nie powstanie. Pamiętajmy, że Polacy jeżdżą samochodami znacznie mniej niż Niemcy. Samych pojazdów mamy także statystycznie mniej. Jednak miejsca na rynku jest dość sporo - dodaje Cieślak. Jej zdaniem, zapotrzebowanie na nowe stacje nie jest rozłożone równomiernie geograficznie. - Ciągle stosunkowo mało nowych obiektów powstaje w województwach wschodnich i niektórych północnych. Efekt - to stosunkowo niska konkurencja i wysokie ceny paliw - dodaje Cieślak.

Słabsze nasycenie stacjami benzynowymi na wschodzie kraju to m.in. efekt biedniejszego, a więc i mniej mobilnego społeczeństwa. Firmom paliwowym nie opłaca się więc budować nowych obiektów, bo klientów będzie stosunkowo niewielu. Na niechęć koncernów do inwestowania wpływ ma również szara strefa. We wschodnich województwach przygranicznych powszechny jest proceder przemytu tańszych, zagranicznych paliw. Co prawda trudno określić jego skalę, ale szacuje się, że może chodzić nawet o dziesiątki tysięcy ton paliw rocznie.

Gdzie powstaną?

Zdaniem analityków rynku, nowe stacje będą przybywały w dwóch głównych segmentach. Przy drogach o dużym natężeniu ruchu będą budowane nowe duże stacje (lub do takiego standardu będą modernizowane obecne obiekty). Koszt budowy takiej stacji od podstaw może przekroczyć nawet 5-6 mln euro. Za te pieniądze inwestor nie tylko stawia samą stację, ale przygotowuje także dość duży parking, myjnię. A tam, gdzie to opłacalne, w grę wchodzi także niewielki motel. Z oczywistych względów takie duże obiekty będą towarzyszyły budowanym autostradom i drogom szybkiego ruchu. Specjaliści mają nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja sprzed kilkunastu miesięcy, kiedy szumnie otwarto nowy odcinek autostrady A4. 150 kilometrów dobrej drogi z Gliwic do Wrocławia zachęcało do podróży. Cóż z tego, skoro przy trasie (i to pod jej koniec) zlokalizowana była tylko jedna stacja benzynowa. Nic więc dziwnego, że do czasu postawienia znaku "następna stacja za 123 km", na autostradzie z powodu braku możliwości zatankowania paliwa stawały pojazdy.

Zanim jednak rozpocznie się boom w budowie dużych stacji, czeka nas wysyp niewielkich obiektów: z dwoma, trzema stanowiskami do tankowania pojazdów i minimalnym zapleczem sklepowym. Co więcej, właśnie z nimi firmy paliwowe wiążą obecnie największe nadzieje.

- Pamiętajmy, że nasze społeczeństwo jest wciąż na dorobku. Na stacji liczy się głównie cena, nic więc dziwnego, że tak zwane tanie marki święcą triumfy - mówi Jacek Wróblewski, dyrektor Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. Doceniają to duże koncerny. PKN Orlen promuje swoją markę Bliska, norweski Statoil rozbudowuje swoją tanią markę 1 2 3. Kolejne obiekty planuje zbudować Neste, firma specjalizująca się w obiektach bezobsługowych.

- Na koniec roku chcemy przekroczyć liczbę stu stacji. Obecnie mamy ich 89 - mówi Paweł Sitarski, przedstawiciel Neste. Na rynku pojawiła się niedawno kolejna tania marka St1. Firma jest dobrze znana w Finlandii i Szwecji, gdzie prowadzi około 300 stacji. I ona zapowiada ekspansję, bo w rynku ciągle są luki.

Gruszek w popiele nie zasypiają hipermarkety, które planują budowę kilkudziesięciu obiektów. Nie wiadomo jednak, czy te plany będą się mogły ziścić. Niedawno wicepremier Andrzej Lepper zapowiedział, że będzie się starał ograniczyć prawnie ekspansję stacji przysklepowych. Lepper ma wątpliwości co do uczciwej konkurencji ze strony takich stacji. Pod ich adresem padają oskarżenia o sprzedaż paliw po dumpingowych cenach.

Konsolidacja

Duże zmiany konsolidacyjne będą zachodziły już w obrębie istniejących sieci. W ostatnich latach z naszego rynku wyszło kilku graczy. Z różnych powodów ze stacji zniknęły loga Arala (obecnie to już BP), DEA (Shell), Slovnaftu (Grupa Lotos). Wkrótce zniknie Jet, bo stacje od Conoco kupił rosyjski Łukoil.

- Na razie dalszych tak spektakularnych wyjść raczej nie będzie, ale liczba sieci będzie się najprawdopodobniej zmniejszała - uważa Wróblewski.

Jego zdaniem, coraz silniejsza konkurencja powoduje, że tylko najlepsze firmy będą mogły przetrwać, natomiast małe nie będą w stanie przy malejących marżach konkurować z gigantami. Ci jednak nie zamierzają poddać się bez walki. Dostrzegają to zagrożenie i starają się mu przeciwdziałać tworząc sieci ponadregionalne. Na rynku zadomowiły się już marki Huzar i WW Energy, a przede wszystkim największa - Delfin.

- Dla niezależnych operatorów stacji łączenie się w sieć to konieczność. Bez tego trudno będzie nam przetrwać - mówi Marek Pietrzak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Operatorów Stacji Paliw "Delfin".

Aktualnie w sieci Delfin jest już 125 stacji. - To na tyle duża liczba, że da się to przełożyć na wymierne korzyści. Oszczędzamy na zakupach paliw czy remontach. Łatwiej prowadzi się nam negocjacje z dostawcami towarów pozapaliwowych. Nic dziwnego, że jesteśmy obecnie w kontakcie z 20 właścicielami kolejnych stacji. Oni także zastanawiają się, czy nie wejść w skład naszej sieci - mówi Pietrzak. Według jego szacunków, na koniec roku liczba obiektów pod logiem morskiego ssaka może sięgnąć nawet 250. Oznaczałoby to, że Delfin skutecznie będzie mógł konkurować z mniejszymi zachodnimi sieciami.

Ostrożnie na te plany zapatruje się Paweł Sitarski. - Słabością takich decyzji biznesowych jest to, że często wewnątrz takiej grupy powstają duże tarcia. Dodatkowo na stacje wywierają presję zachodnie koncerny, proponujące wejście na mocy umowy franczyzy pod swoją markę - mówi przedstawiciel Neste. Jednak konsolidacja pojedynczych stacji w sieci to jedyne dla nich wyjście. - Bez tego zostaną wchłonięte przez konkurentów na mniej korzystnych warunkach lub znikną w ogóle - uważa Urszula Cieślak.

Duzi też nie śpią

Zmiany na rynku nie pozostają bez wpływu na strategię największych graczy. Widać to doskonale na przykładzie firm zachodnich oraz Orlenu i Lotosu.

- Przyznam szczerze, że rynek Polski jest dla mojej macierzystej firmy jednym z priorytetowych ze względu na dużą liczbę mieszkańców i potencjalny wzrost sprzedaży paliw. Jednak ostatnio widać, że konkurencja się tu bardzo zaostrza. Każda z firm się mocno rozpycha, bo mało który z krajów UE ma tak dobre perspektywy, dotyczące konsumpcji paliw - wyjaśnia dyrektor w dużej zachodniej firmie paliwowej.

Zrezygnować z palmy pierwszeństwa nie zamierza PKN Orlen. Firma w kilku poprzednich latach systematycznie traciła udziały w rynku. Tę niekorzystną tendencję udało się zahamować, a w ubiegłym roku koncern na działalności detalicznej miał prawie 600 mln zł zysku netto. W dużej części ten efekt dało postawienie na tanią markę Bliska. Kilkakrotnie wiceprezes spółki Wojciech Heydel przyznawał, że nieraz sama zmiana marki na nową wystarczała, aby sprzedaż paliw na stacjach znacząco rosła. Koncern zapowiada dalszą promocję Bliskiej. Docelowo, na 1900 stacji benzynowych koncernu, ponad tysiąc będzie działało pod tanią marką.

O drugą pozycję walczy Grupa Lotos. Firma ma ponad 400 stacji. Miało ich jednak być na koniec ubiegłego roku prawie o sto więcej, ale w kraju zaczyna brakować dobrych lokalizacji. Nic więc dziwnego, że koncerny realizują nową strategię. Zamiast za wszelką cenę stawiać stacje w nowych lokalizacjach, kuszą właścicieli już istniejących obiektów umowami o partnerstwie.

- Dajemy swoje logo, w zamian żądamy jakości. Taka współpraca obu stronom się opłaca - mówi Alfred Kubczak, rzecznik Shell Polska. Firma ma obecnie 292 stacje. Przed wakacjami ruszy stacja numer 300.

Wszyscy czekają także na to, co zrobi Łukoil. Opinia jest taka, że po wykupieniu stacji Conoco Rosjanie mogą się na rynku zacząć "rozpychać", a za nimi stoi morze taniej ropy. Niewykluczony jest więc dalszy spadek marży i wypadanie z rynku najsłabszych.

Dariusz Malinowski

Dowiedz się więcej na temat: stacje | firma | stacja | chciał | Marek | konkurencja | koncerny | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »