Ograniczenie sprzedaży pod markami własnymi - kto może skorzystać, a kto stracić?

Mniejszy wybór produktów w sklepach i wyższe ceny, pogorszenie sytuacji dostawców, w tym małych polskich firm, a nawet zwolnienia pracowników - według firm handlowych i producentów tak może skończyć się wprowadzenie ograniczenia obecności marek własnych w sieciach handlowych. Jednak nie wszyscy wieszczą tak złowrogie scenariusze. Są firmy, które mogłyby skorzystać na nowych przepisach.

Na początku tego tygodnia rynek zelektryzowała wiadomość o planach wprowadzenia legislacyjnego ograniczenia sprzedaży pod markami własnymi sieci handlowych. - Zdecydowanie chcemy doprowadzić do tego, żeby na półkach były towary z markami polskimi, a nie tylko (...) z markami sklepów wielkopowierzchniowych. Chcemy, aby w ten sposób rolnicy mogli budować siłę swojej marki - powiedział w sobotę w Jasionce premier Mateusz Morawiecki. Zdaniem premiera, nowa ustawa "bardzo zmieni siłę negocjacyjną polskich rolników".

Wcześniej minister rolnictwa Krzysztof Ardanowski podkreślił, że będzie chciał wprowadzić przepisy, które będą nakazywały zakup przez sklepy co najmniej 50 proc. towaru polskiego, tak aby stopniowo obniżać ilość zagranicznego towaru na półkach.

Reklama

Jak dowiedział się portal dlahandlu.pl ministerstwem odpowiedzialnym za stworzenie nowej regulacji jest Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Na razie nie wiadomo, na jakim etapie są prace nad ustawą, ani kiedy zostaną przedstawione konkretne propozycje.

Jedno jest pewne - problem dotyczy ogromnej liczby dostawców dla sieci FMCG, a także konsumentów. W sumie, dużej części naszego społeczeństwa.

Bez wątpienia, najwięcej mogą stracić sieci handlowe. Dla niektórych, takich jak Carrefour, oferta marek własnych jest ważnym uzupełnieniem asortymentu sprzedawanego pod markami producentów. Jednak dla Biedronki, czy Lidla, private labels są podstawą oferty.

- Ustawowe ograniczenie sprzedaży marek własnych w sieciach handlowych wpłynie na zubożenie oferty produktowej sklepów, a ponadto zmniejszy ilość innowacyjnych produktów na półkach, ze względu na to, iż wiele z nich to marka własna - mówi Renata Juszkiewicz, prezes POHiD. Jej zdaniem, wszystkie sieci posiadające w ofercie marki własne stracą na ustawie.

POHiD chce rozmawiać w tej sprawie z pomysłodawcami projektu, by przekonać do odstąpienia od tego typu regulacji. - Zamierzamy nawiązać dialog z decydentami, przedstawiając argumenty odwołujące się do zalet marek własnych i ich kluczowego znaczenia dla polskich przetwórców i rolników - mówi Renata Juszkiewcz.

Marki własne stanowią główny filar rozwoju sieci sklepów Biedronka. Ich udział w sprzedaży sieci to 41 proc. - Stanowią one o unikalności naszej oferty i wpływają na lojalność klientów. Marki własne obecne są we wszystkich kategoriach produktowych. Wiele z nich stało się już lub wkrótce będzie liderami rynkowymi. Ze względu na profil działalności naszej sieci najwięcej produktów marki własnej występuje wśród artykułów spożywczych - mówił niedawno serwisowi dlahandlu.pl Michał Gontarz, dyrektor zakupów Biedronki.

W 2018 roku sieć Biedronka wprowadziła do oferty 558 produktów marki własnej do oferty stałej, jak i w ramach in&out, z czego 109 było zupełnymi nowościami.

Lidl sprzedaje produkty ponad 100 brandów własnych, które mają coraz większy udział w jej asortymencie. - Lidl Polska od początku swojej działalności rozwija asortyment produktów spożywczych oraz artykułów przemysłowych pod markami własnymi. Jest to nadrzędne działanie, wpisane w DNA naszego biznesu - podaje sieć.

Z kolei w sieci Aldi w 2016 roku marka własna stanowiła aż 88,6 proc. Po zmianie strategii i wpuszczeniu na półki także markowych produktów, udział ten nieznacznie spadł, do niecałych 75 proc. W E.Leclerc z kolei z roku na rok udział marek własnych w obrotach sklepów wzrasta i obecnie kształtuje się na poziomie poniżej 10 proc. Sieć dąży jednak do tego, by udziały te wzrosły do 15 proc.

W kwestii ewentualnych efektów ograniczenia obecności marek własnych w sieciach podzieleni są producenci. Duzi dostawcy, posiadający swoje własne brandy, są przychylni potencjalnym zmianom. Jednak firmy, które większość produkcji lokują w segmencie private labels obawiają się o swój dalszy byt.

- Rządowy projekt ograniczenia sprzedaży w sieciach handlowych marek własnych uderzy przede wszystkim w polskich producentów i rolników, a w szczególności w rodzinne firmy działające dziś w małych miejscowościach - uważa Grzegorz Mordalski, właściciel firmy Anita z Działoszyna, która produkuje lody i mrożonki pod marką własną m.in. Biedronki, Aldi, Netto, Tesco, Carrefoura, Kauflandu, Lewiatana, Intermarche. Jego zdaniem, planowane zmiany przysłużą się głównie dużym, zagranicznym koncernom.

- Ograniczenie oznaczać będzie mniej zleceń z sieci. Wpłynie to nie tylko na obroty firm, ale także na miejsca pracy. A warto pamiętać, że przedsiębiorstwa te działają dziś w dużej mierze poza dużymi miastami w mniejszych miejscowościach i na wsiach, dając pracę setkom osób - dodaje Grzegorz Mordalski.

Jego zdaniem, na pomyśle tracą praktycznie wszyscy. Konsumenci, którzy przyzwyczaili się do marek własnych i chętnie po nie sięgają, polskie firmy, bo zmuszone zostaną do ograniczenia produkcji i szukania nowych rynków, a także pracownicy tych firm, którzy mogą stanąć przed widmem zwolnień. Tracą też polscy rolnicy, bo firmy produkujące marki własne ograniczą ilość kupowanych surowców.

- Zmiany przysłużą się głównie dużym, zagranicznym koncernom, które dysponują nieporównywalnymi budżetami, chociażby marketingowymi - podsumowuje właściciel firmy Anita.

Zdaniem Renaty Juszkiewicz, ustawa nie pomoże, a wręcz uderzy w polskich dostawców. - W obecnych warunkach wielu polskich producentów nie miałoby szansy sprzedaży swoich produktów z uwagi na ograniczone budżety marketingowe, które są konieczne, aby stawić czoła potężnym koncernom. Tylko dzięki współpracy z sieciami handlowymi polscy producenci, bez ponoszenia kosztów promocji, mają szansę wejść na rynek zarówno w Polsce, jak i poza granicami kraju - do tychże sieci. Ustawa w żaden sposób zatem nie poprawi ich sytuacji. Pamiętajmy, że marki własne sieci to często dla producentów silny impuls rozwojowy, który pozwala im zdobyć nowe doświadczenia, know-how oraz nowe rynki - mówi.

Korzyści z produkcji pod markami własnymi widzi Polmlek. Firma ta dostarcza do Lidla produkty nabiałowe pod markami Pilos oraz Bluedino. Jerzy Borucki, współwłaściciel Grupy Polmlek zwracał uwagę we wrześniu ubiegłego roku, że podjęcie współpracy z Lidl Polska przyczyniło się do rozwoju grupy. - W ciągu jednego roku zwiększyliśmy obroty z Lidl o 40 proc. (2017 r. vs 2016 r.). Taki rozwój idzie w parze z inwestycjami, jakich dokonaliśmy m.in. w Lidzbarku Warmińskim na kwotę 250 mln zł. Stworzyliśmy jeden z najnowocześniejszych zakładów przetwórstwa koncentratu białek serwatkowych (WPC) i cukru mlecznego (laktozy) w Europie, który przerabia 3 mln litrów serwatki na dobę. Dzięki inwestycji powstało 70 miejsc pracy - opowiadał Jerzy Borucki, współwłaściciel Grupy Polmlek.

PB

Więcej informacji w portalu dlahandlu.pl

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

Dowiedz się więcej na temat: dostawcy | handel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »