Padną na kolana?

Gospodarki Litwy, Łotwy i Estonii przez ostatnie lata kojarzyły się z szaleńczym dwucyfrowym wzrostem PKB. Teraz to już historia. Dziś kraje te muszą walczyć, by ich gospodarki nie padły na kolana.

Łotewska gospodarka w pierwszym kwartale tego roku rozwijała się w tempie tylko 3,6 proc. - wynika ze wstępnych danych tamtejszego urzędu statystycznego. Mocne spowolnienie widać też w Estonii, gdzie bank centralny niedawno obniżył prognozy wzrostu PKB na ten rok z 4,4 proc. do zaledwie 2 proc. Najmocniej trzyma się Litwa, której wzrost PKB w pierwszym kwartale osiągnął przyzwoite 6,4 proc. Czy podawane często za wzór gospodarki krajów bałtyckich się przegrzały?

Przez ostatnie lata tempo ich wzrostu sięgało nawet 10-11 proc. w skali roku. To ewenement w skali europejskiej. Politycy z innych krajów patrzyli na te wskaźniki z podziwem, ekonomiści trochę ze strachem. Bo większość z nich wie, że rozpędzić gospodarkę można stosunkowo łatwo. Sztuka polega na tym, żeby uniknąć przykrych konsekwencji boomu - przegrzania gospodarczego w postaci wysokiej inflacji i zwiększonej nierównowagi gospodarczej, co w konsekwencji prowadzi do spowolnienia.

Reklama

Boom gospodarczy w krajach bałtyckich trwał w najlepsze jeszcze do połowy zeszłego roku. Ale już wcześniej widać było wyraźnie niepokojące symptomy, m.in. rosnącą inflację, która sięgnęła dwucyfrowego poziomu. Nic więc dziwnego, że konsumpcja, która do tej pory napędzała gospodarki, zaczęła słabnąć.

Pierwsza doświadczyła tego Estonia, gdzie wyraźnie spowolnienie widać było już w ostatnim kwartale 2007 r. (PKB wzrósł wtedy w skali roku o 4,8 proc.). Teraz spowolnienie postępuje.

W kwietniu inflacja sięgnęła tam 11,4 proc. A wysokie ceny zniechęcają do zakupów - sprzedaż detaliczna w marcu w skali roku zanotowała 4-proc. spadek. Spadła też produkcja przemysłowa o prawie 5 proc., i to nawet po uwzględnieniu mniejszej liczby dni roboczych.

Hamuje też Łotwa. - Gospodarka zwalnia szybciej, niż oczekiwaliśmy - skomentował Reutersowi słabe dane o łotewskim PKB Andris Vilks, główny ekonomista SEB Unibanka.

Rzeczywiście 3,6 proc. wzrostu w I kw. chyba nikt się nie spodziewał - analitycy pytani wcześniej o swoje prognozy mówili średnio o 5,2 proc. Mimo to ekonomiści cały czas mają nadzieję, że nie mamy do czynienia z poważnym kryzysem.

- Spowolnienie w konsumpcji to raczej reakcja psychologiczna na bardzo wysokie ceny i inflację - twierdzi Vilks.

W kwietniu inflacja na Łotwie znowu pobiła rekord i sięgnęła aż 17,5 proc. W ciągu roku ceny żywności podskoczyły tam średnio o prawie 21 proc., ale inflacja rośnie też w związku z wyższymi cenami regulowanymi - ceny utrzymania domu, wody, elektryczności, gazu i paliw średnio o ponad 32 proc., a alkoholu i tytoniu prawie o 46 proc.!

Więcej w "Gazecie Wyborczej"

INTERIA.PL/GW
Dowiedz się więcej na temat: PKB | inflacja | wzrost PKB | gospodarka | kolana | kolano
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »