Państwa członkowskie chcą cięć w budżecie UE

Państwa członkowskie zatwierdziły w poniedziałek swoje stanowisko ws. projektu budżetu Unii Europejskiej na przyszły rok, proponując zmniejszenie wydatków w porównaniu z propozycją przedstawioną w czerwcu przez Komisję Europejską.

Stolice chcą, by w przyszłym roku płatności UE, czyli rzeczywiste wypłaty z unijnego budżetu, wynosiły 133,8 mld euro. To o ponad miliard euro mniej niż chciała Komisja Europejska. Jej propozycja płatności na 2017 r. wynosiła 134,9 mld euro i była i tak o prawie 9 mld euro (czyli 6,2 proc.) mniejsza niż w roku 2016.

Urzędnicy w Brukseli przy okazji ogłoszenia projektu budżetu tłumaczyli takie zmniejszenie przewidywanych realnych wydatków stopniowym zmniejszaniem się płatności związanych z polityką spójności z poprzedniego wieloletniego budżetu. Z kolei - jak tłumaczono - wydatki na nowy okres 2014-2020 rosną wolniej niż zakładano.

Reklama

Jednocześnie państwa członkowskie chcą, żeby przyszłoroczne zobowiązania, czyli przyszłe odłożone w czasie płatności, wyniosły 156,4 mld euro. Komisja proponowała w czerwcu, by było to 157,7 mld euro.

Jak podkreślono w komunikacie służb prasowych Rady UE, "głównym celem Rady jest zapewnienie, by ograniczone zasoby finansowe, jakie są dostępne, zostały skierowane na główne priorytety UE. Wśród nich są działania w celu rozwiązania kryzysu migracyjnego i jego przyczyn, a także zapewnienia wzrostu gospodarczego i tworzenia miejsc pracy w Europie".

Przedstawiciele rządów unijnych zaakceptowali wszystkie propozycje Komisji dotyczące wydatków na radzenie sobie z kryzysem migracyjnym. Dział budżetu "bezpieczeństwo i obywatelstwo" został zwiększony o 4,9 proc. w zobowiązaniach i o 24,4 proc. w płatnościach. W efekcie UE ma mieć do wydania w przyszłym roku z tej koperty 3,8 mld euro w porównaniu z 3 mld euro w 2016 r.

UE ma też zwiększyć wydatki, które mają służyć zwiększaniu wzrostu gospodarczego i wyrównywaniu różnic w poziomie życia między krajami członkowskimi. Na ten cel Rada UE chce przeznaczyć 74,3 mld euro (w zobowiązaniach; Komisja proponowała 74,6), w porównaniu z 69,8 mld euro w 2016 r. Zdecydowana większość tej sumy to wydatki na politykę spójności.

Ponadto państwa członkowskie proponują przeznaczenie 20,7 mld euro (w zobowiązaniach) na "wzrost zatrudnienia i konkurencyjności". W tej kwocie mieści się ok. 10 mld euro na badania i innowacje w ramach programu Horyzont 2020, finansowanie programu Erasmus plus, instrumentu "Łącząc Europę" mającego poprawiać stan infrastruktury paneuropejskiej oraz Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych, czyli planu szefa KE Jeana-Claude'a Junckera, który ma pomóc w pobudzeniu inwestycji w UE.

W propozycji KE środki na "wzrost zatrudnienia i konkurencyjności" miały być o ok. 400 mln euro większe niż chcą tego państwa członkowskie. Jak podkreślono w komunikacie, redukcje dotknęły te obszary, co do których Rada stwierdziła, że szacunki Komisji są większe niż rzeczywiste potrzeby.

Po przyjęciu przez Parlament Europejski swoich poprawek pod koniec października zacznie się międzyinstytucjonalny proces uzgodnień, którego celem jest wypracowanie wspólnego stanowiska w sprawie przyszłorocznego budżetu UE. Powinno ono być gotowe najpóźniej do 17 listopada.

.............................

W grudniu propozycje ws. dochodów własnych UE

Pracująca od ponad dwóch lat grupa ds. zasobów własnych UE przedstawi w grudniu propozycje, w jaki sposób uniezależnić budżet unijny od składek państw członkowskich. Nie tylko unijni decydenci mają nadzieję, że Brexit ułatwi reformę.

- Zaprezentujemy nasz końcowy raport trzem instytucjom, czyli Radzie UE, Parlamentowi Europejskiemu i Komisji Europejskiej w grudniu - zapowiedział na konferencji prasowej w Brukseli były premier Włoch i były komisarz UE Mario Monti. Kieruje on międzyinstytucjonalną grupą wysokiego szczebla ds. zasobów własnych.

Jak zastrzegł, w tej chwili nie chce ujawniać żadnych konkretnych propozycji, ponieważ cały czas trwają nad nimi prace. - W tej chwili jesteśmy w trakcie finalizowania raportu - oświadczył Włoch.

O tym, że we wspólnej kasie konieczne są zmiany, mówiła wiceszefowa KE ds. budżetu Kristalina Georgiewa. - Musimy otworzyć na nowo dyskusję na temat struktury strony przychodowej budżetu - podkreślała w czasie konferencji o przyszłym finansowaniu UE.

Przez dwa dni rozmawiali o tym w Parlamencie Europejskim europosłowie, przedstawiciele instytucji europejskich, eksperci, a także reprezentanci parlamentów narodowych. Georgiewa zwracała uwagę, że reformy nie było od 1988 r. - Przez te wszystkie lata dużo się zmieniło, więc powinien się zmienić również budżet europejski - zaznaczyła.

Były komisarz ds. budżetu, europoseł PO Janusz Lewandowski wskazywał, że szansą na zmiany jest decyzja o wyjściu z UE Wielkiej Brytanii. Londyn był najbardziej zagorzałym zwolennikiem oszczędności i cięć w unijnych wydatkach podczas negocjacji nad kolejnymi perspektywami finansowymi UE.

Na fakt ten zwrócił uwagę również reprezentujący polski Sejm na konferencji poseł PiS Jacek Sasin. Jego zdaniem w związku z Brexitem "oczywiste staje się" wyeliminowanie mechanizmów korekcyjnych, które wpływają na wielkość składek poszczególnych krajów.

Sasin podkreślał, że z powodu rabatu brytyjskiego polskie wpłaty do budżetu UE są wyższe niż wynikałoby to z poziomu zamożności naszego kraju.

Na rabat brytyjski, który wywalczyła jeszcze w latach 80. ówczesna premier Margaret Thatcher, składają się wszystkie państwa UE. Nie jest on jednak jedynym mechanizmem korygującym składki do wspólnotowej kasy, ponieważ inne kraje również korzystają z rabatów.

Sasin mówił, że można je zastąpić instrumentami korekcyjnymi po stronie wydatkowej, z których mogłyby korzystać np. kraje przyjmujące uchodźców. Polityk PiS deklarował również, że Polska jest otwarta na dyskusje o nowych źródłach finansowania UE. Zastrzegł przy tym, że propozycje reform nie mogą w nadmierny sposób obciążać nowych krajów UE. - Nie powinniśmy iść w kierunku dodatkowych obciążeń uzależnionych od emisji CO2 - zaznaczył.

Wiceszefowa KE ds. budżetu przyznała, że wynik brytyjskiego referendum otwiera debatę na temat rabatów, ale należy się szerzej zastanowić nad wspólnymi przychodami w związku z tym, że Londyn jest istotnym płatnikiem netto do kasy UE. Georgiewa wskazała, że możliwe byłoby np. wprowadzenie nowego paneuropejskiego podatku, z którego finansowane byłyby wydatki UE. - Opodatkowanie zanieczyszczenia i emisji gazów cieplarnianych nie jest złym pomysłem - dodała, wskazując na konieczność poszerzenia bazy podatkowej w krajach unijnych.

Jej zdaniem możliwe byłoby też przeniesienie części wydatków z budżetów krajowych na poziom unijny, jednak tylko gdyby istniały nowe cele budżetowe, np. obronność. Jak podkreślała, obecnie UE finansuje z wielkim trudem wydatki na ochronę granic zewnętrznych. - Trzeba zadać sobie pytanie, czy ochrona granic nie byłaby lepsza, gdyby była prowadzona centralnie, a nie przez poszczególnie państwa członkowskie - oświadczyła wiceszefowa KE.

Dysfunkcjonalność sposobu finansowania wydatków unijnych uwidoczniły kłótnie w 2013 i 2014 roku dotyczące wielkości budżetów rocznych między państwami UE nawołującymi do oszczędności a Parlamentem Europejskim, który domagał się większej unijnej sakiewki.

Roczne budżety uchwalono dosłownie w ostatniej chwili, inaczej Unii groziłby bałagan finansowy, opóźnienia czy nawet paraliż projektów polityki regionalnej.

Jeszcze większe targi toczyły się w latach 2011-2012 podczas negocjacji nad długoterminowym budżetem UE na lata 2014-2020, kiedy starli się płatnicy netto z Niemcami na czele i jego beneficjenci, którym przewodziła Polska. Kompromis był trudny do osiągnięcia, gdyż wymagał jednomyślności.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: budżet UE | fundusze unijne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »