Podwyżka albo plajty

Dystrybutorzy boją się, że akcyza na prąd zrujnuje finanse im lub odbiorcom. URE też jest tego zdania.

Przeniesienie akcyzy na energię elektryczną (wprowadzonej na chwilę w ramach awaryjnego łatania dziury w budżecie w 2002 r.) z producentów energii na jej sprzedawców to fatalny pomysł Ministerstwa Finansów (MF). Wątpliwości co do tego nie mają dystrybutorzy energii, za pośrednictwem których do odbiorców końcowych trafia lwia część prądu, oraz Urząd Regulacji Energetyki (URE), który zatwierdza taryfy dla spółek dystrybucyjnych. Wbrew uzasadnieniu MF, zmiana miejsca powstawania obowiązku akcyzowego nie będzie neutralna ani dla odbiorców energii, ani dla branży - twierdzi Dariusz Lubera, prezes Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej (PTPiREE) zrzeszającego spółki dystrybucyjne.

Reklama

Jego zdaniem, byłoby tak, gdyby wytwórcy po zdjęciu z nich obowiązku odprowadzania akcyzy obniżyli hurtowe ceny o stawkę podatku (20 zł za 1 MWh) lub przynajmniej tę jej część, której nie wzięli na siebie. Problem w tym, że niemal na pewno tego nie zrobią, czemu trudno się dziwić. Z naszych wyliczeń wynika, że producenci pokrywają dziś koszt 8,70 zł. Resztę podatku przenoszą w cenie energii. Dystrybucja bierze na siebie kolejne 2,50 zł, a odbiorca końcowy płaci resztę prawie 8,80 zł za MWh. Jeśli pełne koszty akcyzy pojawią się na poziomie dystrybutorów (ma to być 22 zł, ale liczone od mniejszego wolumenu - bez strat sieciowych), spółki znajdą się w potężnych tarapatach finansowych. Alternatywą jest zgoda URE na przeniesienie całej akcyzy na odbiorców, ale to oznaczałoby podwyżki średnio o kilkanaście procent - mówi Dariusz Lubera.

Regulator potwierdza obawy dystrybutorów. Obciążenie spółek akcyzą doprowadziłoby je na krawędź bankructwa. Dystrybucja nie ma rezerw, które mogłyby pokryć tak wysoki dodatkowy koszt. Przeniesienie akcyzy na odbiorców byłoby możliwe pod warunkiem, że minister gospodarki zlikwidowałby wiążące regulatora zapisy o ograniczeniu podwyżki do 3 pkt proc. powyżej inflacji. Ale to również byłoby fatalne rozwiązanie, które w dodatku, wbrew założeniom MF, wcale nie byłoby neutralne dla budżetu. Wpływy niemal na pewno byłyby mniejsze, m.in. z powodu ograniczenia popytu - uważa Tomasz Kowalak, dyrektor departamentu taryf w URE.

Agnieszka Berger

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: na prąd | przeniesienie | URE | podwyżka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »