Pogotowie strajkowe w "Budryku"

Pogotowie strajkowe w kopalni "Budryk" w Ornontowicach (Śląskie) ogłosili w środę w południe liderzy czterech związków, które przez 45 dni prowadziły tam niedawno strajk okupacyjny.

Pogotowie strajkowe w kopalni "Budryk" w Ornontowicach (Śląskie) ogłosili w środę w południe liderzy  czterech związków, które przez 45 dni prowadziły tam niedawno  strajk okupacyjny.

Jak powiedział lider kopalnianej "Kadry" Grzegorz Bednarski, ogłoszenie pogotowia strajkowego to reakcja na złamanie - zdaniem górników - przez zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) warunków porozumienia, które 31 stycznia zakończyło strajk. Związkowcy uważają, że spółka chce ich zwolnić, by zastraszyć załogę i odstąpić od realizacji podpisanego porozumienia.

- Złamano m.in. zapisy dotyczące kwestii płacowych - m.in. nie wypłacono górnikom tzw. dojazdówek za grudzień ani nie dokonano nadpłat z tytułu jubileuszy - a także zapisy o ochronie przed zwolnieniami uczestników i organizatorów strajku - ocenił Bednarski.

Reklama

- Nie ogłaszamy na razie strajku, choć moglibyśmy - już ze względu na jednostronne złamanie porozumienia - dodał związkowiec wyjaśniając, że górnicy z ewentualną decyzją w sprawie strajku zamierzają czekać na dalsze ruchy zarządu JSW; na razie poprzestaną m.in. na oflagowaniu zakładu.

W poniedziałek zarząd JSW wszczął procedurę dyscyplinarnego zwolnienia z pracy dwóch pracowników - m.in. nieformalnego lidera protestu Wiesława Wójtowicza. We wtorek spółka wysłała związkom pisma w sprawie zwolnienia ? za porozumieniem stron - kolejnych pięciu osób spośród strajkujących, w tym Bednarskiego.

Według JSW, podczas strajku i po jego zakończeniu w "Budryku" doszło do przestępstw pospolitych, naruszenia ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych i Kodeksu pracy. Zarząd spółki ocenia, że decyzja o zwolnieniu pracowników nie narusza postanowień 19. punktu porozumienia, z czym nie zgadzają się związkowcy.

JSW zadeklarowała w porozumieniu, że wobec uczestników protestu, którzy go nie organizowali, nie będą wyciągane konsekwencje dyscyplinarne. Takie gwarancje dotyczą też organizatorów, ale tylko do czasu wydania wyroku sądowego przesądzającego o jego nielegalności. Zdaniem zarządu, podstawą do wcześniejszych zwolnień są przypadki naruszenia prawa nie związane z legalnością strajku.

Podstawą do ich stwierdzenia mają być oświadczenia i notatki służbowe "wielu osób", które podczas strajku miały kontakt z przedstawicielami komitetu strajkowego. Wynika z nich ? według JSW - że wskutek działań m.in. członków byłego komitetu "doszło do bezpośredniego zagrożenia zdrowia osób znajdujących się pod ziemią, stosowania mobbingu, wywierania presji psychicznej i dyskryminacji ze względu na przynależność związkową".

W opinii związkowców, działania zarządu stanowią pogwałcenie porozumienia; uważają, że jeżeli zostaną zwolnieni i tak wygrają sprawę w sądzie. - Im chodzi o to, by nas (liderów strajku - PAP) zwolnić. Na doczepkę dorzucili trzech, Bogu ducha winnych, pracowników, by przestraszyć załogę - wystarczy im na to okres 2-3 miesięcy, a potem odstąpią od realizacji porozumienia - uznał Bednarski.

Jak dodał, w środę od rana w kopalni trwały masówki, podczas których liderzy niedawnego strajku przedstawiali załodze sytuację. Według Bednarskiego, pracownicy pierwszej i drugiej zmiany poparli wprowadzenie pogotowia strajkowego niemal w stu procentach, w indywidualnych rozmowach zgodziła się też większość czwartej zmiany, co dało już potrzebną ponad połowę głosów.

Masówki w sprawie zwolnień strajkowych liderów mają trwać w środę do północy. Tymczasem o zamiarze zwolnienia za "wielokrotne złamanie prawa" siedmiu osób spośród organizatorów i uczestników strajku JSW informowała już w poniedziałek. Możliwe, że liczba zwalnianych jeszcze się zmieni, bo - według przedstawicieli "Budryka" - ciągle dochodzi tam do przypadków dyskryminacji górników, którzy nie poparli protestu.

Z kolei przywódcy niedawnego strajku uważają, że szykan wobec uczestników niedawnego protestu dopuszcza się kierownictwo kopalni. Według Bednarskiego, ma o tym świadczyć m.in. sprawa konfliktu wobec rozpropagowanych przez związki naklejek z hasłem "Popieram górników Budryka", które część załogi nakleiła na swoje kaski.

"8 lutego dyrektor (Piotr - PAP) Chmiel wydał zarządzenie, co powinno znajdować się na górniczym hełmie, bez słowa co nie powinno się na nim znajdować. Na tej podstawie część kierownictwa każe jednak zdzierać naklejki. To się nazywa integracja załogi - ocenił lider "Kadry" z "Budryka".

Najdłuższy w górnictwie strajk w tej kopalni trwał od 17 grudnia ub.r. do 31 stycznia br. Uczestniczyło w nim kilkaset osób z liczącej ok. 2,4 tys. zł załogi. Chcieli wyrównania płac do poziomu JSW, której częścią stał się w styczniu samodzielny dotąd "Budryk". Górnicy spędzili w kopalni m.in. Boże Narodzenie i Nowy Rok. Okupowali zakład na powierzchni i pod ziemią, przez ponad dwa tygodnie prowadzili też podziemną głodówkę.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »