Polska coraz bardziej konkurencyjna?

Nie zasłużyliśmy na miejsce w pierwszej 40 gospodarek.

Nie zasłużyliśmy na miejsce w pierwszej 40 gospodarek.

Awans o sześć pozycji, na 39. miejsce w zestawieniu konkurencyjności gospodarek świata został osiągnięty głównie dzięki wysokiej wydajności. Z innowacjami, otoczeniem instytucjonalnym, a zwłaszcza infrastrukturą już nie jest tak kolorowo.

Globalny indeks konkurencyjności, opisujący 139 krajów, został opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne (WEF) we współpracy m. in. z Narodowym Bankiem Polskim. Wskaźnik opiera się na 12 "filarach", czyli subindeksach tworzących trzy grupy:

  1. czynniki podstawowe (instytucje, infrastruktura, stabilność makroekonomiczna mierzona za pomocą wskaźników: zadłużenia państwa, inflacji, stopy oszczędności itp., opieka zdrowotna i szkolnictwo podstawowe);
  2. stymulanty efektywności (szkolnictwo wyższe, efektywność rynku towarów i usług, elastyczność rynku pracy, rozwój rynków finansowych, zdolność absorpcyjna technologii, wielkość rynku);
  3. stymulanty innowacyjności (innowacyjność, poziom rozwoju środowiska biznesowego).

Każdy z subindeksów obejmuje ok. 10 zmiennych pochodzących z dwóch źródeł: publikacji urzędów statystycznych oraz ankiet skierowanych do zarządów przedsiębiorstw.

Ulgowy koszyk dla Polski

Szkopuł w tym, że rola poszczególnych filarów zależy od rozwoju gospodarczego danego państwa. Kraje najuboższe muszą w pierwszej kolejności zadbać o rozwój instytucji czy infrastruktury. Innowacyjność nie odgrywa tak dużej roli, jak w rozwiniętych gospodarkach. W związku z tym, zgodnie z kryterium PKB per capita, podzielono państwa na pięć kategorii. Problem pojawia się wtedy, gdy do odmiennych koszyków trafiają podobnie rozwinięte państwa, np. Polska do czwartego, a Czechy do piątego.

Wykorzystaną w badaniu koncepcję zaproponował znany ekonomista Xavier Sala-i--Martin. Polega ona na przypisaniu krajom z różnych koszyków innych wag, które odnoszą się do trzech grup subindeksów. Wskaźnik ogólny, odgrywający najważniejszą rolę w raporcie, to średnia ważona grup subindeksów. W zależności od sposobu przeważenia, można otrzymać inny końcowy rezultat. Im bardziej rozwinięta jest gospodarka, tym większe wagi zostały przypisane stymulantom innowacyjności, a mniejsze - czynnikom podstawowym. Moim zdaniem nie było to do końca uzasadnione i zaważyło pozytywnie na końcowym wyniku Polski.

Aby uchronić się przed tego typu zarzutami, autorzy raportu zlecili Joint Research Centre przy Komisji Europejskiej analizę wrażliwości wskaźnika na zmiany wag trzech grup oraz sprawdzenie, czy każdy z dwunastu filarów odgrywa istotną rolę. Analizując dane z 2009 r. potwierdzono, że wskaźnik został skonstruowany poprawnie, a konkurencyjność gospodarek została przedstawiona w sposób wiarygodny.

Można jednak łatwo policzyć, że gdyby Polska znalazła się w gronie najbardziej rozwiniętych krajów, to zamiast 4,51 pkt uzyskałaby jedynie 4,38 i w rezultacie zajęłaby dopiero 48. miejsce. W porównaniu z poprzednim rokiem spadłaby więc o dwie lokaty. Wymowa raportu byłaby zupełnie inna!

Krótko mówiąc, Polska skorzystała na ulgowym potraktowaniu w jej koszyku stymulantów innowacyjności. Mimo, że rozpatrując grupę najbardziej zaawansowanych filarów Czechy wyprzedzają Polskę aż o 20 pozycji, to w zestawieniu głównym mają przewagę zaledwie trzech miejsc. Podobnie wygląda porównanie z Hiszpanią, Słowenią, Włochami i jedenastoma innymi państwami. Wprawdzie Polska zgromadziła więcej punktów niź one w ogólnym rankingu, lecz posiada jednocześnie niższy wskaźnik innowacyjności.

Ilość na plus, jakość na minus

Dlatego warto scharakteryzować Polskę na tle pozostałych czternastu państw z czwartego koszyka, dla których indeks główny jest obliczany z wykorzystaniem tych samych wag. Polska wyprzedza aż dziewięć spośród tych krajów, m. in. Litwę, Węgry oraz Słowację. Kluczowa w tym zasługa wielkości rynku, co nie stanowi raczej powodu do dumy. Najwięcej do nadrobienia pozostaje natomiast na polu infrastruktury. Dość powiedzieć, że pod względem jakości dróg nasz kraj dzierży niechlubne 131. miejsce na 139!

Do największych problemów doskwierających biznesowi należy ponadto otoczenie instytucjonalne: podatki, biurokracja, regulacje rynku pracy. Relatywnie spore obawy wzbudza deficyt i zadłużenie finansów publicznych. Biorąc pod uwagę wzrost cen plasujemy się dopiero na 79. pozycji na świecie, gdyż inflacja w Polsce jest relatywnie wysoka na tle innych krajów. Nie przeszkadza to przedsiębiorcom, spośród których tylko 0,9 proc. wskazało na ten czynnik jako kłopotliwy. Być może Światowe Forum Gospodarcze powinno odnosić w badaniu wskaźnik inflacji do różniącej się między państwami naturalnej stopy inflacji.

Kończąc wyliczanie słabości polskiej gospodarki, należy wspomnieć o niskich nakładach na badania i rozwój oraz o niedostatecznej współpracy między przemysłem i uczelniami.

Siła Polski tkwi w wysokiej wydajności. Do grupy stymulantów efektywności należy m. in. wspomniana już wielkość rynku. Nieźle prezentują się też wskaźniki dotyczące zdrowia i rynków finansowych. Problem stanowi to, że w naszym kraju ilość często nie przeradza się w jakość. Na przykład wskaźnik edukacji został zawyżony przez ponadprzeciętny odsetek studiujących. Jakość systemu edukacji wypadła już znacznie gorzej. Analogicznie wygląda przypadek lokalnych dostawców. Ich liczba plasuje Polskę na wysokim, 18. miejscu. Jakość zaś pozostawia wiele do życzenia, co znajduje odzwierciedlenie w 41. miejscu w rankingu.

Szwajcaria na czele

Przyjęcie metodyki Sala-i-Martina nie wpłynęło na skład czołowej dziesiątki. Tworzą ją bowiem kraje najzamożniejsze, których wskaźnik obliczany jest z użyciem tych samych wag. Pierwsze miejsce obroniła Szwajcaria, wyprzedzając Szwecję i Singapur. Dwie kolejne pozycje zajęły: Stany Zjednoczone i Niemcy. O ile Amerykanie spadli o dwie lokaty w porównaniu z rokiem ubiegłym, o tyle nasi zachodni sąsiedzi, a zarazem najwięksi partnerzy handlowi awansowali o dwa oczka. To optymistyczny prognostyk dla polskiego eksportu.

Niestety, po bliższym przyjrzeniu się raportowi wynika, że do oceny polskiej konkurencyjności należy podchodzić bez euforii. Nie byłoby budzącego podziw awansu o sześć miejsc, gdyby nie uprzywilejowane potraktowanie polskiej pięty achillesowej, czyli czynników wspierających innowacyjność. W dużej mierze pozycja naszej gospodarki wynikła z przewagi ilościowej, a nie jakościowej. Trudno uznać przynależność do czołowej czterdziestki za w pełni zasłużoną.

Dominik Korniluk, Noble Bank

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »