Polska: Lekko wyliniały tygrys

Z tygrysa gospodarczego Europy Środkowo-Wschodniej Polska zmieniła się w leniwego kocura. Wprawdzie nasza gospodarka rośnie w przyzwoitym tempie 5,2 proc., ale daleko nam do innych krajów regionu. Słowacja odnotowała wzrost rzędu 6,3 proc., Czechy - 7,4 proc, Litwa - 8,8 proc, Estonia - 11,6 proc., Łotwa - aż 13,1 proc.!

Najpierw w piątkowe przedpołudnie Czesi pochwalili się, że Produkt Krajowy Brutto wzrósł im w pierwszym kwartale aż o 7,4 proc. Niedługo jednak pysznili się znakomitymi wynikami, bo na rynek dotarła zupełnie sensacyjna informacja o gigantycznym skoku PKB na Łotwie, która odnotowała aż 13,1-proc. wzrost! Tak szybko nie rozwijają nawet Chiny i Indie. Łotysze zdystansowali swojego sąsiada - Estonię, której PKB urósł w I kwartale o 11,6 proc. Przy takich wynikach nasze 5,2 proc. osiągnięte w pierwszych trzech miesiącach tego roku, prezentuje się dość mizernie. Lepiej od nas wypadają wszystkie kraje regionu, oprócz Węgier, które rozwijają się jeszcze wolniej od nas.

Reklama

Krótkowzroczność nie popłaca

Dlaczego inni pędzą do przodu, a my idziemy sobie wolnym krokiem? - Oni po prostu zbierają owoce reform gospodarczych, których nie bali się przeprowadzić kilka lat temu - wyjaśnia Jacek Wiśniewski, główny ekonomista banku Raiffeisen Polska.

Dobrym przykładem mądrej i odważnej polityki gospodarczej jest Słowacja. Kilka lat temu kraj wlókł się w ogonie krajów regionu i wydawało się, że nie wejdzie do Unii Europejskiej. Potem Bratysława zabrała się jednak ostro za porządkowanie systemu podatkowego (podatek liniowy), i wydatków publicznych, wprowadzano też ułatwienia dla inwestorów.

Słowacy poszli śladem krajów nadbałtyckich, które jeszcze wcześniej przystąpiły do reformowania swoich gospodarek (Estonia jako pierwsza wprowadziła podatek liniowy).

- Politycy w tych krajach nie bali się krótkoterminowych kosztów wprowadzanych zmian, bo zdawali sobie sprawę z długoterminowych korzyści - mówi Jacek Wiśniewski.

Teraz zbierają plony swoich decyzji: mają zrównoważone finanse i przejrzyste przepisy podatkowe.

Polak-Węgier dwa bratanki

Na drugim biegnie znajduje się Polska i Węgry. Obydwa kraje podążają tą samą drogą, która wiedzie do ciągłego zwiększania wydatków budżetowych. Międzynarodowy Fundusz Walutowy alarmuje Budapeszt, że jeśli natychmiast nie zacznie reformować finansów publicznych krajowi grozi krach finansowy. Deficyt budżetowy może, zdaniem MFW, sięgnąć w tym roku aż 11 proc. PKB.

W Polsce deficyt jest wprawdzie niższy, ale politykom nie brakuje pomysłów na coraz to głębsze sięganie do publicznej kasy. Zdaniem ekonomistów, nadmierne wydatki budżetowe, zły system podatkowy, szereg barier ograniczających przedsiębiorczość są kulą u nogi polskiej gospodarki.

- Jeśli pomimo niesprzyjającego otoczenia prawnego gospodarka rozwija się w tempie 5 proc. to można sobie wyobrazić jak mogłaby rosnąć, gdyby te przeszkody usunięto - mówi Wiśniewski.

Na razie politycy nie kwapią się do reformowania gospodarki. Stan zawieszenie trwa zresztą już od kilku lat. Ostatnią próbą naprawy finansów państwa był plan Hausnera. Został on jednak utrącony, jak wszystkie poprzednie projekty: Grzegorza Kołodki i jeszcze wcześniej Leszka Balcerowicza.

ET

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Słowacja | PKB | Tygrys | Polskie | Estonia | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »