Polska odrobi spadek PKB w bieżącym roku

To pierwszy spadek PKB w historii Polski po 1991 r. I chociaż dane za grudzień rozpalały nadzieje, że może być lepiej, to ostatecznie gospodarka w 2020 r. skurczyła się o 2,8 proc. Ekonomiści podkreślają, że to wciąż dobry wynik. Ich zdaniem odrobienie strat nastąpi jeszcze w 2021 r. Ale do linii trendu Polska wróci dopiero za ok. 2-3 lata - prognozują.

Francja minus 8,3 proc., Hiszpania minus 11 proc., Niemcy minus 5 proc. Na tle tych krajów minus 2,8 proc. w Polsce wygląda nieźle (w 2019 r. PKB wzrósł o 4,5 proc.). Pierwsza recesja po 1991 r. stała się faktem, ale mogło być znacznie gorzej.

Spadek o 2,8 proc. - to wynik lepszy niż prognozy z początku pandemii. - Nie mamy jeszcze danych ze wszystkich krajów UE, ale w oparciu o te za III kw. wydaje się, że obraz sytuacji się nie zmieni: Polska jest w czołówce, jeśli chodzi o wynik gospodarczy w 2020 r., ma jedną z płytszych recesji - mówi Interii Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego.

Reklama

Jest lepiej niż prognozowano

Po publikacji danych o produkcji przemysłowej w grudniu, szacunki ekonomistów wskazywały na możliwość spadku PKB w 2020 r. o 2,6-2,8 proc. Według projekcji NBP przedstawionej w listopadowym Raporcie o inflacji, PKB miał spaść o 3,5 proc. w 2020 r. Z kolei szacunki Komisji Europejskiej przewidywały spadek o 3,6 proc.

Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista banku Pekao mówi Interii, że "jest duży powód do optymizmu". - Po drodze mieliśmy prognozy na rynku rzędu minus 4,5 czy minus 5 proc. za cały 2020 r. W IV kw. PKB już spadł o niewiele więcej niż 2 proc., grudzień był szczególnie dobry - ocenia Pytlarczyk.

Natomiast główny ekonomista Banku PKO BP przypomina, że na korzyść polskiej gospodarki zadziałały takie elementy jak korzystna struktura gospodarki, duży udział dóbr konsumpcyjnych w eksporcie i mniejszy niż w innych krajach udział turystyki w PKB.

- Duża skuteczność programów pomocowych dla firm, czyli jeden z największych pakietów fiskalnych w Europie, a także działania banku centralnego, spowodowały, że mamy relatywnie dobre wyniki na tle UE - podkreśla Bujak.

Podobnie do tematu podchodzi Piotr Bielski, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych w Santander Bank Polska. - Na tle innych krajów w Europie jest to na pewno dobry wynik. Spadek PKB w Polsce był albo najmniejszy albo prawie najmniejszy w UE - zauważa Bielski.

Podkreśla jednocześnie, że koniec ubiegłego roku był na tyle mocny, gdy właściwie wszystkie dane zaskakiwały pozytywne, by myśleć o nawet lepszym wyniku w całym 2020 r. - Ale nie ma się czego wstydzić. Nie jest to wynik zły - dodaje Bielski.

Głębszy drugi dołek

Z opublikowanych dzisiaj danych GUS wynika, że w IV kw. PKB spadł w okolice 3 proc. rok do roku. - Był to gorszy wynik, niż w III kw., kiedy nastąpiła poprawa do minus 1,5 proc. Patrząc kw. do kw. myślę, że spadek PKB po odsezonowaniu wyniósł w IV kw. niecały 1 proc. - wylicza Bielski.

Drugi dołek wystąpił. Nie powinno to być zaskoczeniem, bowiem sytuacja wciąż w wielu obszarach gospodarki daleka jest od normalności. Był on jednak głębszy niż wskazywałyby na to dane z ostatnich tygodni. - Dopóki będziemy walczyć z pandemią trudno liczyć na znaczący przełom. W tym roku oczekiwania gospodarcze powiązane są ściśle ze szczepieniami. Musimy osiągnąć odporność, przestać bać się restrykcji - wtedy jest szansa na ożywienie. Zanim to nastąpi wiele miesięcy musi jeszcze minąć, wolniej to idzie niż byśmy chcieli - podkreśla ekonomista. Przyznaje jednak, że wciąż możliwe jest, by do jesieni osiągnąć poziom wyszczepienia społeczeństwa, który pozwoli na to, by przestać bać się kolejnych fal pandemii. - I wtedy konsumenci zaczną wydawać pieniądze, a firmy inwestować - wyjaśnia Bielski.  

Krystian Jaworski, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska również uważa, że w IV kw. 2020 r. realna dynamika PKB ukształtowała się na poziomie minus 3,0 proc. rok do roku, wobec minus 1,5 proc. w III kw. "W IV kw. ub. r. odnotowano wyraźnie zmniejszenie inwestycji o 10,6-10,8 proc. r/r wobec spadku o 9,0 proc. w III kw. (oczekiwaliśmy spadku o 10,5 proc. r/r). Czynnikiem ograniczającym inwestycje firm była utrzymująca się niepewność dotycząca dalszego przebiegu pandemii. Nakłady brutto na środki trwałe były natomiast wspierane przez aktywność na rynku mieszkaniowym i inwestycje publiczne - ocenia starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska.

Rok pod znakiem niepewności

Jak ten spadek PKB o 2,8 proc. w całym 2020 r. wygląda przy bliższym spojrzeniu na jego strukturę? Popyt krajowy minus 3,7 proc., przemysł minus 0,2 proc., budownictwo minus 3,7 proc., spożycie ogółem minus 1,5 proc. Inwestycje w 2020 r. skurczyły się o 8,4 proc., tym samym stopa inwestycji spadła do 17,1 proc.

"Z punktu widzenia skali wpływu poszczególnych kategorii na zmianę dynamiki PKB, popyt krajowy miał ujemną kontrybucję w wysokości 3,6 pkt. proc., w tym spożycie w sektorze gospodarstw domowych minus 1,7 pkt. proc. Zatem wymiana handlowa z zagranicą była czynnikiem ograniczającym w ubiegłym roku skalę spowolnienia aktywności gospodarczej" - wyjaśnia w komentarzu Jarosław Janecki, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

- To był słaby rok dla inwestycji. Ciężko oczekiwać, żeby były one nawet częściowo kontynuowane przy takim poziomie niepewności. Wiele zostało zawieszonych. Cały rok 2020 uśredniając to mocna podaż i dobrze radzący sobie przemysł - dodaje Pytlarczyk.

Praktycznie cały 2020 r. minął pod znakiem niepewności. - Nie ma niespodzianek. W I fazie konsumpcja spadała dużo mocniej niż inwestycje. Natomiast konsumpcja była w stanie się szybko odbudowywać w okresach pandemii, kiedy restrykcje znikały. Stąd fantastyczny wynik w III kw., kiedy warunki pozwalały na ożywienie. Podobnie będzie w 2021 r. - ocenia Bujak. Zauważa jednak, że odbudowa inwestycji będzie przebiegać znacznie wolniej niż w przypadku konsumpcji czy eksportu. Tym niemniej, wraz z poprawą sytuacji epidemicznej, stopniową realizacją programu szczepień, powoli, ale systematycznie powinny one rosnąć. Najmocniej publiczne, bowiem tutaj ta niepewność odgrywa mniejszą rolę. - Wolniej będą rosnąć inwestycje prywatne - ocenia Bujak.

Spadek inwestycji nie zaskakuje, ale - poziom konsumpcji już tak. Tym razem jednak na plus. - Wiadomo było, że inwestycje w ciągu roku siadły i trudno było liczyć, że firmy zaczną realizować plany, skoro jest tak duża niepewność. Trochę nawet lepiej niż można było się spodziewać zachowali się natomiast konsumenci. Popyt spadł w całym roku, ale pamiętajmy, że w IV kw. wraz z nową falą pandemii i restrykcji, dużo sektorów było ponownie wyłączonych z obiegu. Jak na ich skalę - spadek popytu nie był duży. Lekkie pozytywne zaskoczenie - mówi Interii Bielski.

Trzeba pamiętać również, że to wstępne dane GUS, które mogą zostać w przyszłości zrewidowane: tak w górę, jak i w dół. Co może zaskakiwać w dzisiejszym odczycie, to ujemny wpływ handlu zagranicznego w PKB w IV kw. Po dobrych danych za październik i listopad, coś musiało się wydarzyć w grudniu. Co? Nie wiadomo do końca, bo danych za ostatni miesiąc 2020 r. jeszcze nie ma.

Szybkie odbicie

Interia zapytała także ekonomistów jak oceniają, kiedy polska gospodarka wróci do aktywności przedpandemicznej, a sam wzrost PKB do linii trendu sprzed kryzysu wywołanego Covid-19.

- W 2021 r. wzrost polskiego PKB szacujemy na ok. 4,5 proc. Początek roku jest trudny, ale częściowe otwieranie gospodarki będzie sprzyjało odbiciu - zauważa Pytlarczyk i dodaje, że stratę z 2020 r. powinno udać się odrobić już w II poł. 2021 r. - W III kw. będziemy na poziomie PKB sprzed recesji. Jednakże powrót do trendu zajmie ok. 2-3 lata - prognozuje główny ekonomista banku Pekao.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Zdaniem Bujaka z PKO Banku Polskiego: "do trendu wzrostowego w tym roku nie wrócimy nawet przyjmując nasza prognozę wyższą od konsensu - 5,1 proc. w 2021 r., ale odbudujemy poziom aktywności gospodarczej do poziomu sprzed pandemii".

- Jest na to szansa, by jako jeden z nielicznych krajów w Europie, wrócić do poziomów przedpandemicznych. Mamy duży potencjał w odbiciu popytu konsumpcyjnego i inwestycji, co będzie nas ciągnąć w górę. Żeby tak się stało musimy pozbyć się niepewności związanej z pandemii. Musimy mieć możliwość wydawania pieniędzy - zauważa Bielski.

Kiedy gospodarka jego zdaniem wróci do linii trendu? Zdaniem ekonomisty Santander Bank Polska "przynajmniej ze dwa lata to zajmie". Pojawią się bowiem czynniki hamujące, jak chociażby ograniczenie zadłużenia. - Siłą rzeczy w obszarze polityki fiskalnej, która była wspierająca w pandemii, włączy się teraz hamulec. Fundusze unijne będą popychać gospodarkę do przodu, ale zaczniemy wycofywać się z głębokiego deficytu, co już się po części dzieje, stąd wzrost podatków - zauważa Bielski. 

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »