Wrocławska firma co miesiąc sprzedaje do 7 gigantów energetycznych w Europie tony unikatowego paliwa UCOME. Polskie rafinerie nie zdecydowały się jeszcze na jego zakup. UCOME to właściwie bezemisyjny, przyjazny środowisku olej napędzający silniki diesla produkowany z odpadów z rzeźni i przepracowanych olejów.
- Polska nie ma tak surowych wymogów w redukowaniu dwutlenku węgla w atmosferze jak państwa Europy Zachodniej. Dlatego nie ma tak dużej determinacji, by wprowadzać UCOME w naszym kraju - twierdzi prezes wrocławskiej firmy Grzegorz Ślak.
Jak przyznaje, nie liczy nawet na polski rynek, bo i tak wszystko co jest w stanie na razie wyprodukować od razu kupują europejscy sąsiedzi. Co miesiąc z Polski wyjeżdża osiem pociągów z UCOME, które zagraniczne koncerny naftowe w swoich rafineriach dodają do normalnego, kopalnianego paliwa by znacznie ograniczyć emisję CO2.
Reklama
Dlaczego polskie rafinerie nie kupują UCOME? - Nasi eksperci na bieżąco analizują wszystkie opcje, jakie pojawiają się na rynku biopaliw. Stale monitorują również otoczenie prawne regulujące kwestie biokomponentowe nie tylko w kraju, ale i na świecie - tłumaczy Adam Kasprzyk, rzecznik Grupy LOTOS. Dodaje, że UCOME nie jest biokomponentem drugiej generacji, a jedynie może po spełnieniu wymagań jakościowych, być liczone podwójnie energetycznie, z czego bezpośrednio wynika wysoka redukcja gazów cieplarnianych.
Produkowany we Wrocławiu biodiesel - oprócz wspomnianej wysokiej redukcji gazów cieplarnianych - ma jeszcze jeden bardzo ważny dla środowiska atut - powstaje z odpadów.
- Gdy pierwszy raz przywiozłem odpady kupione w mięsnych zakładach produkcyjnych wszyscy pukali się w głowę, że chcę z tego zrobić coś dobrego dla środowiska. Jednak udało się - mówi prezes Wratislavia Biodiesel.
Według badań Uniwersytetu w Kolonii, opublikowanych przez Instytut Ifo w Monachium w drugiej połowie kwietnia, pojazdy elektryczne mają znacznie wyższą emisję CO2 niż samochody z silnikami diesla. Jak tłumacza naukowcy, wynika to z ogromnej ilości energii wykorzystywanej do wydobywania i przetwarzania litu, kobaltu i manganu, kluczowych surowców potrzebnych do produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych.
- Gdy do tego dołożymy kolejny problem, który pojawi się za kilka lat, a mianowicie utylizacja tych baterii, to mamy duży kłopot z zastosowaniem silników elektrycznych - dodaje Grzegorz Ślak.
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy
spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.