Portugalia rozważnie wychodzi na prostą

W portugalskich wyborach parlamentarnych zwyciężyli, będący od 4 lat u władzy, socjaliści. To skutek uznania za politykę ostrożnej ekspansji gospodarczej opartej na zrównoważonym budżecie. Wiele problemów strukturalnych, będących konsekwencją kryzysu, pozostaje wciąż do rozwiązania.

W kwietniu 2011 roku Portugalia znalazła się na krawędzi niewypłacalności, bo rząd stracił możliwość obsługi zadłużenia państwa. To z jednej strony skutek niskiego lub wręcz ujemnego wzrostu PKB w latach poprzednich i wysokich, dochodzących nawet do 10 proc. deficytów budżetowych. To także wynik spekulacji portugalskim długiem na rynkach finansowych - w lipcu 2011 roku agencja Moody sklasyfikowała rating kraju na poziomie śmieciowym.

Polityka oszczędności

Rząd musiał skorzystać z pomocy w ramach Europejskiego Mechanizmu Stabilności Finansowej (EFSM) i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), która wynosiła 78 mld euro. Jej warunkiem było wprowadzenie polityki oszczędności sprowadzającej się do obniżenia deficytu fiskalnego z 9,8 proc. w roku 2010 do 5,9 proc. w 2012 roku oraz 4,5 i 2,7 procent odpowiednio w kolejnych dwóch latach. Tym samym Portugalia dołączyła do dwóch innych państw strefy euro, Grecji i Irlandii, które musiały skorzystać z pakietów ratunkowych.

Reklama

W 2011 roku nowy, socjaldemokratyczny rząd wdrożył cięcia wydatków socjalnych w postaci obniżek wynagrodzeń (nawet o 30 proc.) w sferze budżetowej, emerytur i zamrożenia pensji minimalnej (na 4 lata), redukcji wydatków na opiekę zdrowotną i edukację oraz podwyższył podatki. Godziny pracy zostały wydłużone, a niektóre dni wolne zawieszone.

Skutkiem była dwuletnia recesja, gwałtowny wzrost bezrobocia do 17 proc., które najbardziej dotknęło ludzi młodych, bo aż 40 proc. z nich znalazło się bez pracy. To zmusiło setki tysięcy do emigracji, do tej pory Portugalia jest trzecim na świecie krajem (po Irlandii i Nowej Zelandii) o największym odsetku populacji żyjącym za granicą (14 proc.). W roku 2014 deficyt budżetowy spadł o połowę, jednak dług publiczny zanotował rekordowy poziom przekraczając 130 proc. wartości PKB. Skutkiem spadku popytu krajowego był wzrost eksportu, a na rachunku bieżącym pojawiła się nadwyżka.

W końcu deficyt zmalał

Nowe wybory, mimo że wygrała je rządząca PSD, dały w 2015 roku władzę socjalistom, z premierem Antonio Costa na czele, który sformułował rząd przy poparciu partii lewicowych, włączając komunistów. Zaczął znosić ograniczenia, pobudzając wzrost gospodarczy.

W ciągu dwóch lat podniesiono płacę minimalną o 20 proc., obniżono podatki, szczególnie w obszarze turystyki, i przywrócono dni wolne od pracy. Bruksela uznała to za złamanie zawartego porozumienia i szykowała się do nałożenia sankcji finansowych, tym bardziej, że deficyt budżetowy był wyższy od uzgodnionego.

Minister Finansów Portugalii zdołał jednak wynegocjować dodatkowy rok na osiągnięcie celów budżetowych, dowodząc, że zastosowane środki przyniosą wzrost popytu i wpływów podatkowych. I to się udało - w 2018 roku kraj nad Tagiem zanotował rekordowo niski deficyt w wysokości 0,5 proc. PKB, który rok wcześniej w relacji per capita wrócił do przedkryzysowego poziomu 17,5 tys. euro. Nadal było to jednak o 10 tys. euro mniej niż przeciętna w Unii Europejskiej. Bezrobocie spadło do 7 proc.

Słaby PKB, niskie płace

Symbolicznym uznaniem dla polityki gospodarczej Portugalii było mianowanie jej ministra finansów - Mario Centeno - przewodniczącym Eurogrupy.

Interwencji wymagał też portugalski system bankowy. Jeszcze w roku 2016 odsetek niespłacanych kredytów sięgał 18 proc. wartości portfela kredytowego banków. Rząd musiał udzielać pożyczek pomostowych (BANIF - 2,3 mld euro) lub dokapitalizować zagrożone banki z największym państwowym portugalskim kredytodawcą (Caixa Geral de Depositos - 3,9 mld euro) na czele.

Wcześniej, w roku 2014, przed upadłością uratowano Banco Espirito Santo. Poziom niespłaconych należności bankowych jest jednak ciągle wyższy od średniej w UE i na koniec marca wynosił 8,9 proc.

Krytycy rządu wskazywali, że do sukcesu gospodarczego przyczyniły się obiektywne warunki, jak ożywienie w Europie, spadające ceny ropy, boom w turystyce, niskie stopy procentowe i realizacja skupu aktywów prowadzona przez Europejski Bank Centralny, który nabywał portugalskie obligacje rządowe.

Poza tym portugalski PKB rósł wolniej niż hiszpański, estoński, litewski czy słowacki, państwa te mają jednak znacznie niższy poziom długu publicznego i niższe koszty jego obsługi (tylko Włochy z państw strefy euro mają wyższe).

Wiele wskaźników ekonomicznych wciąż pozostawia wiele do życzenia. Płaca minimalna wynosi zaledwie 700 euro i od roku 2010 wzrosła o 26 proc. - to tylko kilkanaście euro więcej niż w Grecji, którą dotknął znacznie głębszy kryzys. To też wciąż za mało, aby zachęcić portugalskich emigrantów do powrotu, choć rząd na początku bieżącego roku wprowadził zwolnienia podatkowe przy zakupie nieruchomości dla powracających.

Także sytuacja na rynku pracy wśród młodych nadal nie jest kolorowa - 65 proc. z nich nie ma stałych umów o pracę, a to więcej niż przed kryzysem. Za to napływają imigranci (najwięcej z Brazylii i Ukrainy) - w zeszłym roku było ich już 480 tysięcy (przy populacji 10,2 mln), najwięcej od 1976 roku.

Zapaść infrastrukturalna

Przez ostatnie lata na niskim poziomie utrzymywały się inwestycje publiczne (1-2 proc. PKB), bo z uwagi na politykę oszczędnościową priorytetem gospodarczym były inwestycje prywatne. Te jednak były hamowane przez niski poziom oszczędności.

Według danych MFW, udział oszczędności portugalskich gospodarstw domowych w PKB wyniósł w 2018 roku 3,1 proc. , a więc był prawie dwa razy niższy niż przed kryzysem. Także udział oszczędności w sektorze przedsiębiorstw nie wzrastał.

Taka sytuacja doprowadziła do zapaści mieszkalnictwa, edukacji (część uniwersytetów jest zagrożona bankructwem) czy ochrony zdrowia, gdzie brakuje personelu medycznego, oraz kolejnictwa - 60 proc. infrastruktury wymaga pilnego remontu.

Kluczowym czynnikiem wzrostu portugalskiej gospodarki jest konsumpcja, a turystyka generuje prawie połowę wartości sektora usług i 14 proc. PKB. Jej tempo wzrostu w ciągu ostatnich lat przekraczało 10 proc., a liczba turystów odwiedzających kraj w zeszłym roku wyniosła prawie 23 mln osób.

W tym roku tempo ich napływu może być jednak niższe, bo cieniem na dobrym obrazie sektora kładzie się brexit, deprecjacja funta i bankructwo biura podróży Thomas Cook. Być może zmniejszy to presję na ceny lokali w Lizbonie, która ma najwyższe wskaźniki wykorzystania najmu krótkoterminowego (dane AirBnb) w Europie.

Portugalia jest jednak wciąż atrakcyjnym miejscem dla turystów i inwestorów. Zgodnie z badaniami firmy EY kluczowymi czynnikami, które o tym przesądzają są: jakość życia (90 proc. wskazań), stabilny klimat społeczny (79 proc.), jakość infrastruktury telekomunikacyjnej (73 proc.), jakość i koszt siły roboczej (72 proc.). Według rankingu Doing Business Banku Światowego Portugalia zajmuje 34 miejsce spośród 190 krajów, jest dobrym miejscem do robienia biznesu (Polska jest na 33 pozycji), a w rankingu konkurencyjności gospodarczej Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) też lokuje się na 34 miejscu, ale o trzy pozycje wyżej niż Polska.

Pomocny spokój

Mimo że większość Portugalczyków mocno odczuła skutki programu oszczędnościowego uzgodnionego z Brukselą, w kraju nie zapanowały antyunijne nastroje. Aż 67 proc. uważa przynależność do UE za czynnik pozytywny, a unijną walutę popiera 77 proc. obywateli.

W tym kontekście wygrana socjalistów, którzy nie zdobyli jednak absolutnej większości i będą rządzić w dalszym ciągu przy poparciu partii lewicowych, może być zrozumiała, tym bardziej, że premier Costa przed wyborami charakteryzował siebie jako strażnika finansów publicznych i odrzucał szybkie zmniejszanie podatków, które zapowiadali konkurencyjni socjaldemokraci.

W tym roku deficyt budżetowy ma wynieść 0,2 proc. PKB, w przyszłym pojawić się ma nadwyżka, a tempo wzrostu gospodarczego będzie podobne do tego z ostatnich 3 lat i wyższe od średniej unijnej.

Stopa bezrobocia (6,6 proc.) ma być dwa razy niższa niż w sąsiedniej Hiszpanii. Zapowiedziane też zostały inwestycje publiczne, także dzięki wsparciu środków unijnych. Premier ogłosił 10-letni program inwestycyjny, w ramach którego 20 mld euro zostanie wpompowane w projekty infrastrukturalne (w tym w budowę drugiego portu lotniczego w Lizbonie oraz zakup nowych pociągów), energetyczne i związane z ochroną środowiska.

Mimo zapowiedzianych zmian Portugalczycy wcale nie są wielkim optymistami - kilka tygodni przed wyborami wskaźnik Eurobarometru pokazywał, że jedynie 25 proc. mieszkańców oczekuje poprawy sytuacji gospodarczej w ciągu najbliższych 12 miesięcy.

Postawy społeczne nacechowane są spokojem, niektórzy mówią nawet o uległości (cordeiro), może jednak dlatego w kraju nie ma szans żadna partia populistyczna, a Portugalia według Global Peace Index jest trzecim najbezpieczniejszym i najspokojniejszym krajem na świecie.

Mirosław Ciesielski

Autor jest wykładowcą akademickim; specjalizuje się w rynkach finansowych, opisuje zmiany na rynku fintechów i startupów

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: UE | Portugalia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »