Powiernictwo za Powiernictwo

Polskie pozwy roszczeniowe składane przed niemieckimi sądami za krzywdy wyrządzone wskutek wojny mają minimalne szanse powodzenia - oceniają eksperci. Prowadzą natomiast do eskalacji postaw roszczeniowych po obu stronach, podkopując budowane z mozołem polsko-niemieckie dobrosąsiedzkie stosunki.

Polskie pozwy roszczeniowe składane przed niemieckimi sądami za krzywdy wyrządzone wskutek wojny mają minimalne szanse powodzenia - oceniają eksperci. Prowadzą natomiast do eskalacji postaw roszczeniowych po obu stronach, podkopując budowane z mozołem polsko-niemieckie dobrosąsiedzkie stosunki.

1 września br. do berlińskiego sądu krajowego wpłynął pierwszy polski pozew przeciwko Republice Federalnej Niemiec. Poszkodowana, Izabela B. z Warszawy, domaga się od rządu federalnego odszkodowania w wysokości 6 tysięcy euro. Ojciec powódki był więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Przeżył obóz, pozostał jednak do końca życia kaleką. Cierpienia ojca odbiły się na psychice córki. Adwokat powódki Stefan Hambura oświadcza, że data złożenia pozwu nie była przypadkowa, i zapowiada, że przygotowuje kolejne pozwy w imieniu poszkodowanych obywateli Polski.

Reklama

Urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych nieoficjalnie krytykują postępowanie mecenasa Hambury. - Ten adwokat przez swoją działalność zawodową i publicystyczną przyczynia się do eskalacji roszczeń po obu stronach - twierdzi anonimowo wysoki urzędnik MSZ. Ma przy tym świadomość, że sprawa jest praktycznie nie do wygrania. Ten pozew ma na celu wywołanie szumu medialnego. Również dla Jerzego Jaskierni, przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych - berliński pozew ma znaczenie przede wszystkim propagandowo-polityczne, z minimalnymi szansami na powodzenie. Takie pozwy mogą na zasadzie rykoszetu wywołać falę podobnych ze strony niemieckiej. Rząd polski od dawna był zaniepokojony taką perspektywą, gdyż taka postawa może doprowadzić do wzajemnej nieufności i rzucić cień na stosunki polsko-niemieckie - mówi J. Jaskiernia.

Kto sieje wiatr?

Tymczasem zgodnie z zapowiedziami już za dwa miesiące ma zostać powołane w Gdyni Powiernictwo Polskie, stowarzyszenie pokrzywdzonych przez III Rzeszę, - polska odpowiedź na Powiernictwo Pruskie, od dawna wysuwające roszczenia wobec Warszawy. Problem polega jednak na tym, że niemiecki odpowiednik nie jest traktowany nad Renem poważnie przez wszystkie siły polityczne. Dość egzotyczną postacią na tamtejszej scenie politycznej jest również Erika Steinbach, przewodnicząca Niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV). Przed kilkoma dniami dała temu wyraz niemiecka koalicja rządowa SPD i Zieloni zapowiadając, że będzie dążyć do uchwalenia przez Bundestag rezolucji wyrażającej sprzeciw wobec wysuwania pod adresem Polski roszczeń odszkodowawczych.

- W najbliższych tygodniach wniesiemy pod obrady parlamentu projekt, w którym zakwestionujemy polityczną zasadność takich roszczeń, jak również działalność Pruskiego Powiernictwa - powiedziała w Berlinie wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego SPD Angelica Schwall-Dueren. - Chcemy pokazać, że problem odszkodowań forsują jedynie siły "wiecznie wczorajsze" - dodała.

W Polsce polityczny sprzeciw wobec tego rodzaju inicjatyw nie jest już taki wyraźny. Mimo od lat niezmiennego stanowiska rządu w tej sprawie, inicjatywa powołania Powiernictwa Polskiego spotyka się z dużym zainteresowaniem polityków, części ugrupowań parlamentarnych, również partii współrządzącej SLD. Posłanka SKL Dorota Arciszewska-Mielewczyk użyczyła nawet swojego biura poselskiego na potrzeby tworzącego się stowarzyszenia. - Chcemy, aby Powiernictwo Polskie reprezentowało nie tylko interesy gdynian, ale wszystkich poszkodowanych i prawnych spadkobierców ofiar III Rzeszy w dążeniach roszczeniowych - oświadczyła.

Powiernictwo Pruskie

Powstało w 2003 r. w Duesseldorfie. Zbiera informacje o roszczeniach Niemców, którzy utracili po 1945 roku mienie w Polsce. Celem tej prywatnej organizacji jest pomoc przymusowo wysiedlonym w odzyskaniu majątku.

Powiernictwo Polskie

Ma być odpowiedzią na działania Powiernictwa Pruskiego. W jego skład wejdą m.in. członkowie Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych, skupiającego osoby, które ucierpiały wskutek działań II wojny światowej. Członkowie SGW chcą domagać się od rządu RFN odszkodowania za stracone mienie i utracone dziedzictwo. Powiernictwo ma natomiast reprezentować interesy nie tylko gdynian, ale wszystkich, którzy czują się poszkodowani przez III Rzeszę.

Do podgrzania nastrojów przyczyniła się także niedawna zapowiedź władz stolicy - wystawienia rachunku władzom niemieckim za zniszczenia wojenne. Jeszcze dalej poszły władze niewielkiego Jasła, które takiej wyceny dokonały. Spirala nakręca się sama.

Uaktywnienia postaw roszczeniowych obawia się Jerzy Jaskiernia. - Gdy podczas prac w sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych omawialiśmy problem pojawiających się roszczeń, rząd apelował, abyśmy w odpowiedniej skali postrzegali różne działania polityków niemieckich, które nie są oficjalnym stanowiskiem rządu federalnego. Teraz ważne jest, aby tego typu indywidualne działania nie wywołały wrażenia w Niemczech, że Polska chce oficjalnie wejść na drogę roszczeniową - dodaje J. Jaskiernia. Może być o to jednak coraz trudniej.

Pozwy bez szans?

Zdaniem dr. Macieja Kalińskiego z Zakładu Prawa Cywilnego Uniwersytetu Warszawskiego, pierwszy polski pozew, który wpłynął do sądu niemieckiego, nie ma szans na powodzenie. Kwestia ubiegania się o zadośćuczynienia była już wyjaśniana wielokrotnie. Począwszy od uchwały całej Izby Cywilnej Sądu Najwyższego z 29 stycznia 1957 r. Nie ulega więc wątpliwości, że na tle prawa polskiego śmierć osoby bliskiej czy też jej cierpienia nie stanowią podstawy do zadośćuczynienia. Istnieje zasada prawa o czynach niedozwolonych, że poszkodowanym jest tylko ten, przeciwko komu było skierowane bezpośrednie działanie sprawcze - mówi M. Kaliński, dodając, że zgodnie z kodeksem cywilnym, roszczenie na spadkobierców przechodzi tylko wtedy, gdy zostało uznane na piśmie lub powództwo było wytoczone za życia poszkodowanego. Podobna regulacja występuje w prawie niemieckim.

Tomasz Pietryga

Tomasz Dąbrowski, Centrum Stosunków Międzynarodowych
Jeżeli dojdzie do eskalacji żądań zarówno po stronie niemieckiej, jak i polskiej, zaważy to na dalszych stosunkach polsko-niemieckich. W Polsce bardzo często w prasowych komentarzach pojawiają się bardzo ogólnikowe stwierdzenia, z których wynika, że to państwo niemieckie chce od nas uzyskać teraz odszkodowania. W rzeczywistości jest to tylko pewna grupa osób, która postawiła sobie za cel dochodzenie roszczeń, które powstały po zakończeniu II wojny światowej. Większość wypędzonych w latach 1945-1948 skupionych wokół Powiernictwa Pruskiego nie ma szans na uzyskanie zadośćuczynienia. Sądy międzynarodowe, podobnie jak polskie, będą odrzucały takie pozwy. Jeśli chodzi o Trybunał w Strasburgu, sprawa ta została wyjaśniona również przez prawników niemieckich. Polska stała się stroną konwencji Rady Europy dopiero w 1990 roku, a prawo nie działa wstecz. Europejski Trybunał w Luksemburgu natomiast nie ma prawa zajmować się takimi sprawami.

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: pozwy | odszkodowania | wojny | pozew | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »